PolskaWładze Poznania próbują przekonać mieszkańców Kobylegopola do budowy schroniska dla zwierząt

Władze Poznania próbują przekonać mieszkańców Kobylegopola do budowy schroniska dla zwierząt

Ponieważ mieszkańcy Kobylegopola nie zgadzają się, aby w ich sąsiedztwie powstało schronisko dla zwierząt, władze Poznania zabrały ich na wycieczkę do Berlina, by pokazać im obiekt, jaki chcą zbudować. Nie widać jednak, aby ich to przekonało.

Władze Poznania próbują przekonać mieszkańców Kobylegopola do budowy schroniska dla zwierząt
Źródło zdjęć: © Urząd Miasta Poznania
Zenon Kubiak

W Poznaniu od lat jednym z najbardziej palących problemów jest brak nowoczesnego schroniska dla zwierząt. Obecne nie dość, że jest przestarzałe i zbyt małe, to znajduje się na dość atrakcyjnym terenie inwestycyjnym przy ul. Bukowskiej, gdzie mogłoby powstać nowe osiedle mieszkaniowe.

Władze miasta długo szukały odpowiedniego miejsca pod budowę nowego schroniska, co nie było łatwe, ponieważ lokalizacja z jednej strony musi być oddalona od zabudowań mieszkalnych, z drugiej mieć odpowiednie połączenie komunikacyjne, aby osoby zainteresowane przygarnięciem zwierzaka, mogły tu w miarę łatwo dotrzeć.

W końcu kilka lat temu zaproponowano, aby schronisko zbudować na działce w Kobylempolu, gdzie kilka lat temu mieściło się gospodarstwo ogrodnicze PKP. Teren z obu stron jest otoczony nasypami kolejowymi, więc wydawało się, że obiekt nie będzie zbyt uciążliwy dla mieszkańców nieodległej ul. Darzyborskiej i właścicieli położonych w pobliżu ogródków działkowych.

Lokalizacja jednak wzbudziła opór mieszkańców. Przeciwko zaprotestowały Rada Osiedla Antoninek-Zieliniec-Kobylepole oraz Grupa Inicjatywna Mieszkańców „Przystanek Folwarczna”. Argumenty można było przewidzieć – to przede wszystkim obawy o hałas i przykry zapach, jakie może powodować 700 psów i kotów.

Tuż po objęciu stanowiska prezydenta Poznania Jacek Jaśkowiak zapewniał, że schronisko nie powstanie w tym miejscu, skoro budzi społeczne protesty, ale podpisana 1 lipca umowa koalicyjna pomiędzy klubami radnych PO i SLD zakłada budowę obiektu w Kobylempolu. Zrezygnowano jedynie z planów utworzenia tam także krematorium dla zwierząt.

Teraz władze Poznania chcą przekonać protestujących mieszkańców, że schronisko będzie nowoczesnym obiektem zupełnie innym niż to obecne przy ul. Bukowskiej. Ma być też zdecydowanie mniej uciążliwe.

Jako wzór jest wskazywano schronisko mieszczące się w Berlinie i nawet zdecydowano się ufundować wycieczkę autokarową zainteresowanych mieszkańców w to miejsce, aby mogli się o tym przekonać na własne oczy.

Berlińskie schronisko zajmuje obszar 16 hektarów, co roku przewija się przez nie około 12 tysięcy zwierząt. I to nie tylko psów lub kotów - trafiają tu również i mają zapewnione odpowiednie, bardzo komfortowe warunki gryzonie, a także zwierzęta gospodarskie i egzotyczne. Na miejscu jest przychodnia i szpital dla zwierząt, zwierzaki mają też do dyspozycji rehabilitantów i trenerów.

Miejscowa rada osiedla postanowiła jednak wyjazd do Berlina zbojkotować, wskazując, że 15 tys. zł przewidziane na wycieczkę, można było wydać w sposób bardziej pożyteczny dla mieszkańców.

Na wycieczkę wybrali się za to podopieczni Pogotowia Społecznego i Monaru, które także mają swoje siedziby przy ul. Darzyborskiej oraz kilku mieszkańców. Po powrocie nie widać entuzjazmu.

- To schronisko w Berlinie jest rzeczywiście bardzo dobrze zaprojektowane, ale ma się nijak do miejsca, gdzie ma powstać w Poznaniu – dzieli się swoimi wrażeniami w rozmowie z Wirtualną Polską jeden z mieszkańców, który woli pozostać anonimowy. – Tam od budynków mieszkalnych do samej bramy schroniska jest około kilometra, ale od wejścia do pierwszych kojców jest kolejne 300-400 metrów. U nas odległość od budynków przy Darzyborskiej to chyba mniej niż 500 metrów – dodaje.

Na dodatek mieszkańcy zwracają uwagę na to, co podkreślano już wcześniej – że budowa schroniska między torami kolejowymi na pewno nie będzie sprzyjać ciszy w schronisku.

- Przecież przejeżdżające pociągi powodują hałas, a jest ich coraz więcej. Na pewno psy w takim hałasie będą szczekać – mówi nasz rozmówca.

Mieszkańcy zwracają uwagę nie tylko uwagę na uciążliwość samych zwierząt, ale też brak infrastruktury pozwalającej na budowę takiego obiektu.

- W trakcie wycieczki ktoś zapytał przedstawicieli miasta o to, co zrobią z wodą. Zrobili wielkie oczy, jakby nigdy nie słyszeli o tym problemie, a przecież od dawna zwracamy uwagę, że w bloku przy Darzyborskiej na najwyższych piętrach jest problem z ciśnieniem wody. Zdarza się, że gdy zbyt wiele osób z niej korzysta jednocześnie, to z kranów w ogóle nic nie leci. Nie wyobrażamy sobie, co będzie, gdy do tego samego wodociągu zostanie podłączone jeszcze schronisko – mówi mieszkaniec Darzyborskiej.

Przetarg na budowę schroniska władze Poznania chcą ogłosić już w przyszłym roku.

Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (14)