Władimir Putin walczy o siebie. Ta wojna może być jego końcem

Wojna o Ukrainę to wojna o przyszłość Władimira Putina. - Władimir Putin z pewnością wie, jak wyglądały losy i zdrady carów. I chyba czasami o tym myśli - mówi Wirtualnej Polsce dr Jerzy Nowakowski, historyk i były ambasador Polski. Eksperci dodają, że przewrót na Kremlu nie jest niemożliwy. Choć wciąż do zmiany prezydenta Rosji droga jest daleka.

Władimir Putin rządzi Rosją od 1999 roku, jako premier i prezydent kraju
Władimir Putin rządzi Rosją od 1999 roku, jako premier i prezydent kraju
RONEN ZVULUN
Mateusz Ratajczak

01.03.2022 07:10

Rosją rządzi od 1999 roku. Najpierw był premierem, później prezydentem. I wciąż trwa przy władzy, na Kremlu. Od ponad dwóch dekad Władimir Putin jest czołową postacią rosyjskiej i światowej polityki.

Dla Rosjan to prezydent. Dla sojuszników to doskonały partner w zbrodni i biznesie. Dla sporej części świata to niebezpieczny despota. A zaczynał od zwykłej pracy urzędnika w Petersburgu. Tym samym mieście, w którym car Piotr III tracił władzę - gdy zdradziła go żona Katarzyna II. I choć car błagał, by go wypuścić z Rosji, to nigdy z niej nie wyjechał. Kilka dni później już nie żył. Oficjalnie? Atak kolki.

Los ojca podzielił także syn - Paweł I. Został uduszony. - Niejeden car miał przekonanie, że żaden spisek go nie dosięgnie i będzie rządził już zawsze. Czasy duszenia przywódców poduszką odeszły, ale czasy gwałtownych wymian państwowych liderów trwają - mówi Wirtualnej Polsce dr Jerzy Nowakowski, historyk i były ambasador Polski na Łotwie i w Armenii.

Najbliższe wybory prezydenckie w Rosji przypadają w 2024 roku, po sześcioletniej kadencji urzędującego prezydenta. Putin może w nich wystartować, bo może rządzić do 2036 roku. O ile będzie mu to w ogóle dane. Powód? Im większe problemy Rosjanie mają na Ukrainie, tym częściej słychać głosy o konsekwencjach dla samego prezydenta. Im więcej wojskowych porażek, tym więcej pytań, czy Władimir Putin walczy o Ukrainę, czy o siebie?

Dlaczego? Planował zwykłą operację specjalną, a Ukraina odpowiedziała gotowością na wojnę o niepodległość i wolność. Szykował kilkudniową akcję, by wymienić władzę, a dziś wysyła delegacje pokojowe na pogranicze ukraińsko-białoruskie. Musi też wstrzymywać pracę moskiewskiej giełdy, by akcjonariusze w panice nie wyprzedawali akcji. By utrzymać kurs rubla musi sprzedawać waluty.

Presja i niezadowolenie

- Wojna o wolną i niepodległą Ukrainę jest wojną o przyszłość Władimira Putina na Kremlu - mówi były ambasador Jerzy Nowakowski.

- Jestem przekonany, że z każdym dniem presja otoczenia na Władimira Putina rośnie. I myślę, że jeżeli w ciągu najbliższych dni rosyjskie wojska nie odwrócą oblicza tego starcia, nie zaczną wygrywać i nie zakończą walk, to zmiana władzy na Kremlu zacznie być naprawdę możliwa. Pamiętajmy, że w Rosji porażką jest już brak sukcesu, brak szybkiego zwycięstwa - dodaje.

I przekonuje, że ostatnie wypowiedzi rosyjskich oligarchów nie są przypadkowe. Niektórzy mówią już, że wojnę trzeba skończyć.

Pierwszy był Mikhail Fridman. To jeden z dziesięciu najbogatszych Rosjan, który urodził się na Ukrainie - we Lwowie, gdzie wciąż mają mieszkać jego rodzice. O tym, że mówi "nie" tej wojnie napisał w liście do pracowników jego firmy inwestycyjnej.

Kolejny był Oleg Deripaska, magnat metalurgiczny, który jest znany z proputinowskich wystąpień. Trzeci był Anatolij Czubajs, którego źródła majątku pozostają tajemnicą - a przed laty był prezesem JeES Rossii, czyli rosyjskiego monopolisty na rynku energetycznym. Na koncie ma m.in. oskarżenia o defraudacje milionów dolarów z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, które powędrowały do innych rosyjskich oligarchów z otoczenia Borysa Jelcyna. A warto przypomnieć, że to Władimir Putin został przez Jelcyna namaszczony na swojego następcę (choć pierwszym wyborem miał być Borys Niemcow, nieżyjący już opozycyjny polityk). 

Jak wskazuje ekspert są to "desperackie próby" budowania pozycji na Zachodzie i ratowania majątku, który jeszcze tam jest. Zdaniem byłego ambasadora świadczy to jednak też o głębokiej rysie wśród elit moskiewskich. Wszyscy wymienieni wciąż robią biznesy w Moskwie i z Moskwą.

Tak wyglądały berlińskie demonstracje przeciwko agresji Rosji
Tak wyglądały berlińskie demonstracje przeciwko agresji Rosji © PAP | PAP, EPA

- Władimir Putin jest bezsprzecznie osobą numer jeden w Rosji, ale należy pamiętać, że jest on wyłącznie przedstawicielem pewnej grupy trzymającej w swoich rękach władzę i pieniądze. I choć chciałby rządzić do 2036 roku, to szanse na to z każdą godziną ma coraz mniejsze. Władimir Putin jest zagrożony i on to czuje. Stąd ta desperacka próba straszenia świata bronią jądrową, stąd coraz mocniejsze naciski na generałów. Tymczasem wydaje się, że wśród bliskich Putina rośnie liczba tych, którzy nie wierzą, by z tej wojny wyrosła jeszcze wielka Rosja - mówi.

- Ścieżka do przewrotu pałacowego jeszcze nie tak dawno nie była widoczna, ale myślę, że ktoś powoli może tą drogą zmierzać. Najbliższe otoczenie Putina - oraz on sam - to ludzie w okolicach 70. roku życia. Z każdym rokiem wojna na zapleczu władzy przybierałaby na sile, ale dziś może po prostu eksplodować. Młode pokolenie generałów w rosyjskiej armii wie, że to szansa na zmianę - wskazuje ekspert.

- Pozostaje pytanie: jak duża jest grupa, która chce już teraz sięgnąć po władzę? - zastanawia się. I dodaje, że w Rosji gwałtowna wymiana na szczytach nie byłaby niczym nowym. Choć nie zdarza się często, to jest możliwa. Co Władimir Putin ma na swoją obronę? Przez dwie dekady sprawił, że on sam stał się "instytucją", czymś o wiele ważniejszym niż sam prezydent. To wokół niego wyrosły majątki i oligarchowie, to on ich spina i splata. Wątpliwością elit może być kilka kwestii.

Czy po usunięciu Putina nie zawali się cały system? Czy taką zmianę można przeprowadzić pokojowo i bezkrwawo? Czy są inni chętni, by do tego przewrotu przystąpić? To pytania, na które odpowiedzieć muszą ci, którzy po cichu liczą na koniec Putina w Rosji. Tym bardziej, że taka próba może być podjęta wyłącznie raz.

Co ciekawe, dr Jerzy Nowakowski miał okazję osobiście poznać Władimira Putina - na początku lat 90., gdy ten pracował jeszcze jako urzędnik w Petersburgu. Był zastępcą mera tego miasta i prowadził Komitet Współpracy z Zagranicą. - Pamiętam, że został mi przedstawiony jako niezwykle utalentowany człowiek, który zrobi wielką karierę. Nikt z obecnych na spotkaniu nie spodziewał się, że to kariera prezydenta i premiera Rosji. I chyba każdy wiedział, że to człowiek z marzeniem odbudowania wielkiej, mocarstwowej Rosji. Po tylu latach władzy zaczął się zastanawiać, jak zostanie zapamiętany w historii kraju - opowiada.

Zastrzega jednak - dziś ogłaszanie końca Władimira Putina byłoby przedwczesne. Jednak to, co jeszcze wczoraj wydawało się po prostu nieprawdopodobne, dziś zaczyna być po prostu możliwe. Im bardziej są przerażeni współpracownicy Władimira Putina, tym bardziej nieprzewidywalne mogą być najbliższe dni.

- To zarówno pozytywny, jak i negatywny aspekt tej sytuacji. Zranione zwierzę staje się coraz bardziej niebezpieczne. I w takim momencie jesteśmy. Ile osób jest w stanie złapać Putina za rękę i go powstrzymać przed wojną światową? Nie wiemy. Ale tacy ludzie istnieją. Nie po to budowali majątki, by dziś siedzieć w pogrążonym w kryzysie kraju - mówi.

Najazd na cara? Nie tak prędko

Nastroje tonuje również Krystyna Kurczab-Redlich, wieloletnia korespondentka z Rosji i autorka książek o Władimirze Putinie. - Musimy odróżnić i oddzielić pragnienia cywilizowanego świata od tego, co jest dziś najbardziej prawdopodobne. Każdy by chciał, by bojarzy zamordowali cara, ale to wciąż mało prawdopodobne - ocenia.

- Jednak to, co dziś jest mało prawdopodobne, w ciągu tygodnia może stać się faktem. Taka jest dynamika sytuacji i tej wojny. Najwyżsi urzędnicy państwowi Rosji są przerażeni wyborami i słowami Władimira Putina. Niektórzy z otoczenia Władimira Putina - w tym i on sam - mówią, że w przypadku konfliktu nuklearnego Rosjanie pójdą do nieba, a ich przeciwnicy trafią wprost do piekła. Mam jednak wrażenie, że to, o czym mówią publicznie, nie pokrywa się z ich strachem. Może są gotowi wysyłać Rosjan na wojnę i śmierć, ale nie są gotowi sami ginąć za marzenia Władimira Putina - mówi.

Obraz
© East News | RINGO CHIU

I przypomina, że zmiana władzy na Kremlu może być wykonana tylko przez elity kremlowskie, bo opozycja już od dawna albo siedzi albo została zlikwidowana. Zamordowany została wspomniany już Borys Niemcow. Dokładnie 7 lat temu zastrzelono go w okolicach placu Czerwonego w Moskwie. W kolonii karnej przesiaduje Aleksiej Nawalny. Innych liderów opozycji nie ma.

Tak jak i nie ma protestów prorządowych, które mogłyby wskazywać, że Rosjanie zostali wysłani do popierania polityki Władimira Putina. Zdaniem Krystyny Kurczab-Redlich, elity moskiewskie po prostu nie mają głowy i sił, by takie zorganizować.

Wielu wskazywało, że dowodem na strach i brak wiary we Władimira Putina było zachowanie rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu. Gdy Władimir Putin ogłaszał wielką mobilizację wojskową, Szojgu wydawał się w połowie przerażony, w połowie zaskoczony słowami swojego przywódcy.

Po lewej Walerij Gerasimow, czyli Szef Sztabu Genralnego SIł Zbrojnych i minister obrony Siergiej Szojgu
Po lewej Walerij Gerasimow, czyli Szef Sztabu Genralnego SIł Zbrojnych i minister obrony Siergiej Szojgu© PAP | PAP, EPA

Warto dodać, że Siergiej Szojgu - od lat działający w rosyjskiej polityce - jest wyjątkowo blisko Władimira Putina. Przed laty razem spędzali urlopy.

- Minister obrony Federacji Rosyjskiej jest takim samym tchórzem jak Władimir Putin. Wydaje się jednak, że zdaje sobie sprawę z szaleństwa, w które wpadł prezydent Rosji. I wydaje się, że w sytuacji konfliktu nuklearnego on jednak powiedziałby "stop". Czy tak się stanie? Nie wiem. Wiemy za to doskonale, że Siergiej Szojgu był wskazywany jako potencjalny następca Władimira Putina. Z wysokim wsparciem społeczeństwa, rozpoznawalnością miałby na to szanse. Może dziś też o tym myśli? - pyta korespondentka.

Eksperci zwracają jednak uwagę, że trudno wskazać osoby, które mają najlepszy dostęp do Władimira Putina. Sugerują jednak, że to nie elity polityczne, a finansowe są jego sercu najbliższe.

- To ludzie, którzy budowali pałace, a nie wille. To ludzie, którzy kupowali nieruchomości na francuskim Lazurowym Wybrzeżu, w Hiszpanii czy na Florydzie. Czy oni naprawdę chcą się z tym żegnać? Te pytania z pewnością krążą po ich głowach - dodaje Krystyna Kurczab-Redlich.

O tym, że niezadowolenie w Rosji, Moskwie i w elitach kremlowskich rośnie, mówi również Adam Eberhardt, dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich.

- Niezadowolenie elit widać było, kiedy Putin wymuszał na swoich najbliższych współpracownikach poparcie agresji. Przymusił ich do tych deklaracji, żeby podzielić się odpowiedzialnością. Żeby nie powiedzieli w pewnym momencie "to nie my" - komentował w programie specjalnym Wirtualnej Polski.

Inne wątpliwości z kolei mają Rosjanie, którzy już w niedzielę ustawiali się w długich kolejkach do bankomatów. Pobierali pieniądze przed wprowadzeniem w życie sankcji gospodarczych wobec ich kraju.

- Rosjanie dostają wyraźny przekaz (przez sankcje Zachodu - przyp. red.), że decyzje władzy dotykają ich osobiście. Widzieliśmy kolejki przed bankomatami, załamanie rynku walutowego. Coraz więcej Rosjan zadaje sobie pytanie czy ich prezydent działa w sposób adekwatny do rzeczywistości - tłumaczył szef OSW. I wskazuje, że inną kwestią są problemy propagandowe.

Im dłużej Władimir Putin utrzymywał, że Ukraina to część Rosji, a Ukraińcy nie różnią się niczym od Rosjan, tym trudniej będzie mu teraz tłumaczyć piekło wojny.

- Putin przez lata podkreślał, że Rosjanie i Ukraińcy to jest jeden naród. Ta wojna jest dla Rosjan absolutnie nieczytelna i niezrozumiała. To, co mówi kremlowska propaganda - że walki toczą się w Donbasie między separatystami a Ukraińcami, a wojska Putina prowadzą bezkrwawą misję zaprowadzania pokoju - moim zdaniem jest coraz mniej wiarygodne. Coraz mniej osób w to wierzy - dodał.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
rosjawładimir putinwojna
Wybrane dla Ciebie