Władimir Putin mówi o "drugiej Srebrenicy" na Ukrainie. Przypomniano mu niechlubną przeszłość
Zaledwie kilkanaście godzin po szczycie w Paryżu, który miał być przełomowy w relacjach rosyjsko-ukraińskich, nie zostało praktycznie nic. We wtorek Władimir Putin stwierdził, że oddanie Kijowowi granicy w Donbasie może skutkować "drugą Srebrenicą".
- Strona ukraińska cały czas podnosi kwestię, by dać im możliwość zamknięcia granicy przy pomocy wojsk. Wyobrażam sobie, co dalej się zacznie - będzie Srebrenica i tyle - przyznał Władimir Putin.
Polityk "Jednej Rosji" stwierdził, że "było widać, jak prezydent Zełenski prowadzi dyskusje z separatystami" i że "jest jasne, kto z nich jest silniejszy". - Kto będzie dowodził nacjonalistami, kiedy wejdą na te terytoria bez zapewnienia ludziom gwarancji? - pytał rosyjski prezydent, cytowany przez agencję TASS.
Wypowiedź prezydenta na posiedzeniu Rady Praw Człowieka (organu konsultacyjnego przy prezydencie Rosji) oznacza praktycznie przekreślenie ustaleń z poniedziałkowego szczytu w Paryżu w ramach tzw. formatu normandzkiego. Po 4 latach przerwy do jednego stołu usiedli przywódcy Niemiec, Francji, Rosji i Ukrainy.
"Putin obawia się drugiej Srebrenicy, jeśli Ukraina odzyska kontrolę nad WŁASNĄ granicą na wschodzie kraju. Sytuacja jest bardziej jasna. Z przełomu, który zapowiadali niektórzy liderzy od polityki zagranicznej CDU, nie pozostało właściwie nic" - stwierdził na Twitterze dziennikarz "Bild" Julian Roepcke.
W rezolucji ustalono 4 główne punkty porozumienia: zawieszenie broni do końca roku na granicy rosyjsko-ukraińskiej, wymiana wszystkich zidentyfikowanych więźniów w grudniu, organizacja kolejnego szczytu w formacie normandzkim za cztery miesiące oraz wdrażanie porozumień mińskich z 2015 roku.
Putin, cytowany przez agencję TASS, wspominał także rozmowy 1:1 z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim o możliwym prześladowaniu mieszkańców "republik ludowych", czyli struktur powołanych w Donbasie przez prorosyjskich separatystów. - Do tej pory nie przyjęto na Ukrainie ustawy o amnestii - podkreślił, co wywołało jego obawy o "drugą Srebrenicę".
Putin mówi o "drugiej Srebrenicy'. Przypomniano mu niechlubną przeszłość
Do masakry w Srebrenicy doszło w lipcu 1995 roku podczas wojny na Bałkanach. W ciągu niecałych 4 dni zamordowano blisko 9 tys. muzułmańskich mężczyzn i chłopców przez paramilitarne oddziały Serbów. Społeczność międzynarodowa uznała tę masakrę za "największe ludobójstwo w Europie od czasu II wojny światowej".
Publicyści przypomnieli na Twitterze, że w 20. rocznicę tragicznych mordów Rosja zawetowała rezolucję ONZ, w której masakrę tysięcy Bośniaków w Srebrenicy nazwano ludobójstwem. Rosjanie nie chcieli, aby w rezolucji zawarto jakiekolwiek potępienie Serbów. W zamian proponowali potępienie "najpoważniejszych zbrodni, będących przedmiotem troski wspólnoty międzynarodowej".
"Nie myślcie, że Putin cynicznie czy z radością przywołał Srebrenicę przez przypadek. On popiera nagrodę Nobla dla Petera Handkego. Putin wie, co robi - popiera rewizjonistyczną politykę nacjonalistów z Bośni i Serbii" - oświadczył politolog Jasmin Mujanovic, który naukowo zajmuje się wojną na Bałkanach.
"Bezwstydne i zabawne. Kiedy w 2015 roku Putin zawetował rezolucję ONZ, na ulicach Srebrenicy pojawiły się plakaty z jego wizerunkiem oraz napisy Wschodnia Alternatywa: Republika Serbska" - przypomniał sytuację A. Sencer Gozubenli - turecki socjolog od relacji etnicznych.
"Putin przyznał, że przywrócenie kontroli rządu ukraińskiego nad własną granicą Ukrainy z Rosją może doprowadzić do drugiej Srebrenicy. To ironiczne, biorąc pod uwagę fakt, że Kreml sam dopuścił się ludobójstwa na Ukrainie" - napisał George Barros, analityk i były doradca Kongresu USA ws. polityki dot. Ukrainy i Rosji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl