Wizyta Scholza w Chinach. Media: "Sprzedaje Niemcy"
Niemieckie media bez entuzjazmu oceniają wizytę Olafa Scholza u przywódcy Chin Xi Jinpinga.
Ekonomiczny dziennik "Handelsblatt" krytykuje zbyt łagodną postawę kanclerza Niemiec. "Scholz powtarza błędy swojej poprzedniczki Angeli Merkel. Zamiast osiągnąć coś dla całej niemieckiej gospodarki i Niemiec, pozwoliła ona sobie na zbyt duże kierowanie się partykularnymi interesami wielkich korporacji" - uważa gazeta z Duesseldorfu.
Zdaniem dziennika, teraz byłby odpowiedni czas, aby zmierzyć się z chińskim przywództwem. "Chińska gospodarka wykazuje słabości. Pekin jest uzależniony od współpracy z Niemcami i Europą. Ale kanclerz działa zbyt ostrożnie. Tym samym sprzedaje Niemcy i znaczenie tego kraju dla Chin poniżej wartości" - ocenia "Handelsblatt".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wychodząca na Łużycach "Lausitzer Rundschau" uważa, że efekty wizyty kanclerza Niemiec w Chinach są stosunkowo niewielkie. "Również tym razem oczekiwania były wysokie: wojna w Ukrainie i konflikty handlowe były jednymi z najważniejszych tematów" - czytamy.
Gazeta stwierdza, że Olaf Scholz "dość odważnie" skierował listę palących tematów do przywódcy Chin Xi Jinpinga. "Nie uzyskał jednak od niego zbyt wiele: sprzeczność w kwestiach gospodarczych, kilka niejasnych założeń pokojowych, (nie było) nawet spodziewanej zgody na udział w szwajcarskiej konferencji na temat Ukrainy. Nie trzeba jednak od razu mówić o porażce. Po prostu, to wszystko, co było możliwe" - podsumowuje dziennik.
Inny punkt widzenia prezentuje "Mitteldeutsche Zeitung": "We wszystkim, co Scholz omawia z Xi, należy brać pod uwagę, że siedzi on naprzeciwko najpotężniejszego sojusznika Putina. Tak długo, jak wojna przeciwko Ukrainie nie zaszkodzi Chinom, ale osłabi za to bezpieczeństwo i gospodarkę Europy, Xi będzie patrzył na to ze spokojem. W każdym razie trudno uwierzyć, że mocarstwo nuklearne z 1,4 mld obywateli miałoby być zbyt słabe, by wpłynąć na Putina. Eskalacja konfliktu na Bliskim Wschodzie między Izraelem a partnerem Rosji, Iranem, wojenna pożoga w regionie i zniszczenie całego porządku międzynarodowego poprzez dwie duże wojny mogą wydawać się Chinom bardziej zagrażające".
Gazeta "Lepiziger Volkszeitung" przypomina, że już na początku swojej kadencji kanclerz Olaf Scholz sprowokował Pekin stwierdzeniem, że Chiny są tylko jednym z wielu partnerów Niemiec.
"Co więcej, po raz pierwszy spotkał się z jego zaciekłymi konkurentami - Indiami i Japonią - oraz okiełznał kraje Globalnego Południa. 'De-risking' stał się powszechnym zwrotem - ograniczanie ryzyka dla Niemiec wynikającego z ekonomicznej zależności od Chin" - pisze dziennik z Lipska i ocenia, że z perspektywy Xi Jinpinga, którego władza przypomina dyktaturę, Niemcy stały się w ten sposób mniej godnym zaufania partnerem.
"To również jest ryzykowne. Ale umowa gazowa z Rosją pokazała, dokąd może prowadzić jednostronna zależność" - konkluduje "Leipziger Volkszeitung".
Źródło: Deutsche Welle/Monika Stefanek
Czytaj więcej: