Witalij Kliczko dla WP: Nie rozważam swojej ewakuacji. Kijów nigdy się nie podda!
- Ukraina walczy o prawo do istnienia, o prawo do wyboru. Chcemy, by nasze dzieci żyły w niezależnym kraju, w którym prawa i wolności człowieka są na pierwszym miejscu. Nie jesteśmy gotowi oddać tego wszystkiego rosyjskim orkom i maruderom. Wkroczyli do naszego domu z bronią, zabijają pokojowo nastawionych Ukraińców, kobiety, dzieci. Dlatego będziemy walczyć do ostatniego tchnienia – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Witalij Kliczko, mer Kijowa. - Nie ma gwarancji, że Rosja, która dziś próbuje zniszczyć Ukrainę i Ukraińców, zatrzyma się tutaj. Europa musi to zrozumieć. Dziś Ukraina jest forpocztą bezpieczeństwa i wolności całego kontynentu – dodaje.
Tatiana Kolesnychenko: Jest pan mistrzem świata wagi ciężkiej, biznesmenem, politykiem. Teraz stał się pan jednym z symboli oporu przeciwko rosyjskiej agresji w Ukrainie. Czy ta odpowiedzialność nie jest przytłaczająca?
Witalij Kliczko: Jest. Już wcześniej - w czasie pokoju - odczuwałem ogromną odpowiedzialność, ale teraz stała się ona nieporównywalnie większa. Dzisiaj odpowiadam za bezpieczeństwo i życie ludzi, obronę stolicy i utrzymanie funkcjonowania miasta w warunkach stanu wojennego oraz ciągłych ataków rosyjskiego agresora. To są nowe wyzwania, które wymagają nowych wysiłków. Czasem zupełnie innych, niż mogłem sobie wyobrazić.
Pański brat Wołodymyr powiedział ostatnio, że dla niego wojna jest najważniejszą walką życiu. Jak pan widzi wojnę z Rosją? Czy to również najtrudniejsza walka w pana życiu?
Nie postrzegam wojny w ten sposób. Dla mnie jako mera Kijowa przygotowania do rosyjskiej inwazji zaczęły się znacznie wcześniej. Szykowaliśmy się na różne scenariusze, w tym na najgorszy, który niestety się teraz realizuje. Zachęcaliśmy kijowian, aby wstępowali do Wojsk Obrony Terytorialnej, przygotowywaliśmy obiekty infrastruktury krytycznej, aby były zdolne do pracy w sytuacji kryzysowej, gromadziliśmy zasoby.
Dlatego Kijów nawet teraz, będąc w stanie wojennym, dobrze funkcjonuje. Cała infrastruktura miasta i służby komunalne ciągle pracują. Transport publiczny, choć w ograniczonym trybie, to nadal kursuje. Humanitarne centrum stolicy pomaga nie tylko mieszkańcom Kijowa, ale także innym potrzebującym miastom Ukrainy.
Rosja coraz częściej ostrzeliwuje Kijów. Jak duże są straty na ten moment?
Kijów jest ostrzeliwany z wyrzutni rakietowych typu Grad. Do tej pory (stan na 29.03.2022) uszkodzonych zostało prawie 90 budynków wielopiętrowych i ponad 10 domów prywatnych. Rosyjskie rakiety uszkodziły także 12 szkół i sześć przedszkoli.
Od początku rosyjskiej inwazji w Kijowie zginęło 81 cywilów, w tym czworo dzieci. Natomiast 337 osób, w tym 18 dzieci, zostało rannych.
Nie zapomnimy ani nie przebaczymy im tego!
Jak duże jest ryzyko, że Kijów podzieli los Charkowa, który nie został zdobyty, ale prawie doszczętnie zniszczony?
Od ponad miesiąca Rosja "zdobywa Kijów w dwa dni". Oznacza to, że od ponad miesiąca nasze Siły Zbrojne i Obrona Terytorialna bohatersko bronią podejść do stolicy, a na przedmieściach wciąż trwają walki. Kijów jest sercem Ukrainy. Miasto się nie poddaje, broni siebie i wytrwa tę walkę.
W jakim przypadku zostanie rozważona pańska ewakuacja z Kijowa?
Nie rozważam tej opcji. Kijów wytrzyma i się nie podda. Podobnie jak my z bratem nigdy się nie poddawaliśmy.
Ukraina walczy dziś o prawo do istnienia, o prawo do wyboru. Chcemy, by nasze dzieci żyły w niezależnym kraju, w którym prawa i wolności człowieka są na pierwszym miejscu. Nie jesteśmy gotowi oddać tego wszystkiego rosyjskim orkom i maruderom. Wkroczyli do naszego domu z bronią, zabijają pokojowo nastawionych Ukraińców, kobiety, dzieci. Dlatego będziemy walczyć do ostatniego tchnienia.
Jestem wdzięczny Siłom Zbrojnym Ukrainy, żołnierzom WOT, funkcjonariuszom organów ścigania, lekarzom, wolontariuszom - wszystkim, którzy dziś dzielnie i bezinteresownie walczą o nasz kraj. Tylko razem możemy wygrać.
Pański brat Wołodymyr też wstąpił do obrony terytorialnej Kijowa. Jednak nie jest na linii frontu. Towarzyszy panu niemal wszędzie.
Wołodymyr cały czas jest przy mnie. Pracujemy ramię w ramię. Dla mnie jest niezwykle ważne, że jesteśmy razem w tym krytycznym dla Ukrainy momencie. Nasza siła jako braci, a także siła naszego kraju – jest w jedności.
Powiedział pan ostatnio, że można umieścić Wołodymyra na barykadzie z karabinem maszynowym, ale będzie to równie skuteczne jak "wbijanie gwoździ iPhonem". Co w takim razie należy dziś do obowiązków pańskiego brata?
W czasie wojny każdy musi wykonywać swoją pracę. Przykładowo ja odpowiadam za miasto jako mer. I każdy powinien robić te rzeczy, w których jest najlepszy. Tak właśnie dzisiaj postępuje Wołodymyr. Jego wielką zaletą są znajomości na całym świecie oraz łatwość komunikacji. Każdy odbierze od niego telefon.
Jest w stanie szybko znaleźć to, czego właśnie potrzebuje Kijów i Ukraina – od pomocy humanitarnej, przez kamizelki kuloodporne, po system satelitarny StarLink.
Rolą brata jest przyciąganie funduszy i pomocy międzynarodowej oraz logistyka dostaw. Ponadto prowadzi szeroką kampanię informacyjną, skierowaną do naszych zachodnich partnerów. Pokazuje, co tak naprawdę dzieje się na Ukrainie i wzywa do podjęcia konkretnych kroków, aby zakończyć tę wojnę.
Podobnie jak wielu Ukraińców ma pan zarówno rosyjskie jak i ukraińskie korzenie, dalszą rodzinę i przyjaciół w Rosji. Jaki dziś ma pan stosunek do Rosjan?
Zacytuję słowa mojego brata Wołodymyra: nie ma już ani "dobrych", ani "złych" Rosjan. Za ich milczącą zgodą władze ich kraju popełniają zbrodnie wojenne i ludobójstwo w Ukrainie. Dopóki to się nie zmieni, Rosja będzie dla Ukraińców wyłącznie krajem agresorem.
Często teraz widuje pan Wołodymyra Zełenskiego? Politycznie nigdy nie byliście blisko siebie. Czy polityka wewnętrzna zeszła na dalszy plan?
Dziś nasza siła tkwi w połączeniu wszystkich wysiłków i zasobów. Wszelkie wewnętrzne sprzeczności czy walki są tylko w interesie wroga, który dąży do całkowitej destabilizacji Ukrainy. Dlatego każdy skupił się na swojej pracy.
Wierzę, że pokonamy wroga. Wiemy, o co walczymy – o nasze rodziny, o nasze dzieci, o nasze miasto, o przyszłość Ukrainy. Osiem lat temu dokonaliśmy swojego wyboru. Chcemy należeć do europejskiej rodziny i nie pozwolimy nikomu narzucić nam innej przyszłości.
Wygramy, bo prawda i sprawiedliwość są po naszej stronie. Stoimy na straży zasad i wartości demokracji. Mówię to bez przesady, bo wszyscy widzimy bestialstwo agresora. Nie ma gwarancji, że Rosja, która dziś próbuje zniszczyć Ukrainę i Ukraińców, zatrzyma się tutaj. Europa musi to zrozumieć. Dziś Ukraina jest forpocztą bezpieczeństwa i wolności całego kontynentu.
POSŁUCHAJ PODCASTU OUTRIDERS Z IRPIENIA:
5 marca 2022 r. rodzice 10-letniej Kristiny pojechali do ostrzeliwanego Irpienia, by zabrać stamtąd córkę, która była u babci. Był z nimi reporter Outriders. Oto jego dramatyczna relacja.
Czytaj też: