"Wina nie budzi wątpliwości". Dożywocie za zabójstwo małżeństwa z Gliwic
Sąd okręgowy w Gliwicach skazał dwóch mężczyzn na dożywocie, a trzeciemu wymierzył karę 12 lat pozbawienia wolności za zabójstwo małżeństwa Doroty i Zbigniewa S. Dwóm pozostałym, oskarżonym "o uprowadzenie ze szczególnym udręczeniem", zasądził po 3 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności. W ocenie sądu, "wina oskarżonych nie budzi jakichkolwiek wątpliwości".
18.07.2017 14:31
Zakopane w lesie ciała
Do zbrodni doszło we wrześniu 2001 roku. Sprawę policjanci rozwikłali dopiero po kilkunastu latach. Wtedy też, udało się odnaleźć zakopane w lesie ciała ofiar. Jak wynika z relacji sądu, skazani mężczyźni wtargnęli do mieszkania małżeństwa S., następnie przemocą skrępowali ofiary i wywieźli je, potem przetrzymywali przez kilka dni w bunkrze, aby na koniec zamordować i zakopać ich ciała. Kobieta zmarła w wyniku uduszenia (miała przyklejoną taśmę na twarzy), a mężczyzna w wyniku obrażeń, w tym głowy, po licznych uderzeniach twardym przedmiotem.
Trzej mężczyźni zostali skazani za zabójstwo. Łączną karę dożywotniego pozbawienia wolności otrzymali Roman C. i urodzony w Rydze Vladimirs A. Obaj nie przyznali się do winy. Trzeci z mężczyzn, Piotr S., który współpracował ze śledczymi i przyznał się do winy, otrzymał łączną karę 12 lat pozbawienia wolności.
Sąd uznał, że skazani za zabójstwo dopuścili się dwóch odrębnych czynów. Otrzymali więc kary podwójne, które następnie złączono.
Z kolei oskarżeni o uprowadzenie małżonków ze szczególnym udręczeniem, którzy również przyznali się do winy i współpracowali ze śledczymi, Tobiasz W. i Bogdan G., zostali skazani na 3 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności.
Małżonkowie zniknęli nagle
Małżeństwo Doroty i Zbigniewa S. prowadziło punkt gastronomiczny na stadionie Piasta Gliwice. Jak podał sąd, popadli w długi, pożyczyli pieniądze od znajomych, a potem okazało się, że nie są w stanie ich oddać. Jak relacjonował sędzia Chodkiewicz, miał się o tym dowiedzieć Vladimirs A., który miał znać osoby, od których małżeństwo S. pożyczyło pieniądze.
Małżonkowie zniknęli nagle we wrześniu 2001 roku. Policja początkowo przypuszczała, że mogło chodzić o ucieczkę przed wierzycielami. Zostawili list, w którym Dorota S. napisała, że pojechała z mężem do jej rodziny. W ich mieszkaniu znaleziono też martwego owczarka niemieckiego. W odnalezionym po kilku dniach samochodzie małżeństwa były m.in. kominiarki i łopata.
Wtedy nie udało się ustalić okoliczności sprawy. Na znalezionych w aucie przedmiotach był materiał DNA potencjalnych sprawców, ale nie było go z czym porównać. Przełom nastąpił po latach, kiedy policjanci wytypowali Bogdana G. jako osobę, która może mieć związek ze zniknięciem małżeństwa.