Wiesław Dębski: politycy ciągle zmieniają zdanie w sprawie marihuany
Zadziwiająco szybko politycy (i kandydaci/tki na polityków) zmieniają zdanie w ważnych dla wielu Polaków sprawach. Ostatnio na przykład w kwestii legalizacji marihuany! Świetnie pamiętam skandaliczną scenę sprzed trzech lat, gdy podczas sejmowego wystąpienia szefa SLD, Leszka Millera posłowie Ruchu Palikota niezbyt grzecznie próbowali zbić go z pantałyku. Prowadząca obrady wicemarszałek sejmu Wanda Nowicka zaapelowała: - Proszę o umożliwienie panu posłowi kontynuowania. W odpowiedzi Miller wygłosił swą słynną już kwestię: "Pani marszałek, ta naćpana hołota nie jest mi w stanie przeszkodzić" - pisze Wiesław Dębski w najnowszym felietonie dla Wirtualnej Polski.
25.03.2015 | aktual.: 25.03.2015 12:56
Byłem wtedy przekonany, i jestem dzisiaj, że były to słowa płynące z głębi serca. Miller tak myśli - o marihuanie, i o ludziach ją popalających. Co ciekawe nikt z jego partyjnych kolegów nie poczuł się zniesmaczony, nawet młodzi członkowie SLD (kto wie, może sami popalający trawkę) bronili swego lidera.
Kilka dni temu dziennikarze mieli wyjątkową okazję do zdania pytania o marihuanę pani Magdalenie Ogórek, kandydatce Sojuszu na prezydenta. W odpowiedzi usłyszeli: "Uszanuję wolę narodu". Co to mogło znaczyć? Jakie jest w tej sprawie zdanie samej kandydatki? Przecież pani Ogórek twierdzi, że 10 maja zasiądzie w Pałacu Prezydenckim (a może jednak zaczeka kilka dni na ogłoszenie oficjalnych wyników wyborów?). I będzie musiała podejmować decyzje. Jak wtedy określi wolę narodu, nie tylko zresztą w sprawie marihuany?
Co nieco możemy dowiedzieć się z ostatniego wpisu pani kandydatki (w portalu "Na Temat"). Otóż czytamy tam: "Jeżeli obywatele chcą np. związków partnerskich, czy swobody decydowania w sprawie dopuszczalności narkotyków, to muszą wysłać do Sejmu swoich przedstawicieli, którzy to przegłosują. (...) Plemienni nadzorcy upodobali sobie alkohol i nawet zatruty trzema promilami człowiek może chodzić po mieście jako pełnoprawny obywatel, natomiast młody student z odrobiną jakiejś trawy staje się automatycznie przestępcą. Tymczasem już nie tylko w Holandii, ale nawet w tak purytańskim kraju jak USA, np. w stanie Kolorado, nie zamyka się obywateli według klucza, czym się trują, tylko - czy swoim zachowaniem przeszkadzają innym". Jak zwykle u pani Magdy, trudno jest określić, co dokładnie autorka miała na myśli. Ale czytając rzecz dosłownie, to chyba opowiedziała się za legalizacją marihuany. I za ograniczeniem dostępu do gorzały!!!
Jeśli dobrze odczytałem jej intencje, to radzę poszukać sobie innych promotorów politycznych, bo ci dzisiejsi (z SLD) mogą się wydać kandydatce jacyś tacy z kosmosu! Trudno ich będzie przekonać do popalania trawy a jeszcze trudniej do rezygnacji z alkoholu.
Wróćmy jeszcze na początek tego tekstu i przypomnijmy skąd się wzięło to millerowskie "naćpana hołota" (bo pani doktor może nie pamiętać, wszak nie była wtedy jeszcze wielką nadzieją SLD).
Sojusz niezbyt przychylnie wówczas patrzył na zabiegi Ruchu Palikota, by przestać karać ludzi jarających trawkę, by zrozumieć, że alkohol to nie mniej szkodliwy narkotyk niż marihuana. Jego posłowie dążyli do legalizacji marihuany i złożyli w Sejmie projekt ustawy w sprawie tzw. klubów konopnych. Według ich pomysłu, w takim klubie, który tworzyłoby co najmniej pięć pełnoletnich osób, można by palić marihuanę i uprawiać ją na własny użytek. To ludzie Palikota współorganizowali Marsz Wolnych Konopi z postulatami legalizacji marihuany. I twierdzili, że marihuana "jest mniej uzależniająca niż wódka czy papierosy".
Jak więc widać, pani Magdalenie Ogórek najbliżej jest dzisiaj do Janusza "Sadzić, palić, zalegalizować" Palikota! Chyba, że i Leszek Miller zmienił w sprawie trawki swoje i swojej partii zdanie!!!
PS."Gazeta Wyborcza" 24.03.2014: "Kary - do trzech lat więzienia - za posiadanie nawet śladowych ilości narkotyków zostały wprowadzone ustawą z 2000 r. Poparli ją prawie wszyscy posłowie SLD. Sejm złagodził ją dopiero w 2011 r. na wniosek rządu Donalda Tuska (prokurator może odstąpić od sprawy, jeśli chodzi o niewielką ilość narkotyku na "własny użytek")".