Wiesław Dębski: na razie ludzie znoszą biedę, ale miarka się w końcu przebierze
„Ja wam mówię, jest dobrze, jest dobrze, jest dobrze, ale nie najgorzej jest” – śpiewał kiedyś Andrzej Grabowski. A za nim śpiewały tak samo kolejne polskie rządy. A skoro nie najgorzej, to nasza wieś spokojna, nasza wieś wesoła - władza nie przejmowała się specjalnie problemami „głupiego ludu, który wszystko kupi” - pisze w felietonie dla WP.PL Wiesław Dębski.
Przeczytaj wcześniejsze felietony Wiesława Dębskiego
To nie tylko polska specyfika. Tak jest wszędzie wokół nas. Ale nie wszędzie ludzie godzą się na spokojną wieś. Po Europie (i nie tylko) każdego dnia przetaczają się wielotysięczne tłumy demonstrantów. Walczą o godne życie, sprawiedliwe obciążenie kosztami kryzysu, ochronę przed kapitalistami, którzy wzywają do dalszych cięć wydatków socjalnych i jednoczesnego obniżania ich własnych podatków. Inaczej bowiem, straszył szef jednej z polskich organizacji pracodawców, zabiorą swoje klocki i przeniosą je do innej piaskownicy, dla niepoznaki nazywanej rajem podatkowym. A szef pewnej fundacji postanowił obalić choćby rząd, byle tylko uratować kiepski pomysł na nasze przyszłe emerytury.
Pod tym względem nasi kapitaliści, komentatorzy, ekonomiści nie odbiegają od normy światowej. Liczy się zysk, obojętnie jakie niesie za sobą koszty społeczne. Nie rozumieją oni, że dzisiaj równe szanse całych społeczeństw, sprawiedliwy podział dochodów, ale i kosztów społecznych, rozsądne programy socjalne są warunkiem bezpieczeństwa nas wszystkich. Do czasu jednak.
Na razie ludzie znoszą bowiem jakoś biedę i coraz gorsze warunki życia. Gdy ich wyrzucą z mieszkań, pójdą na dworzec lub pod most, uzbierają co nieco po śmietnikach (proszę się nie śmiać, proszę się rozejrzeć wokół swoich wypasionych posiadłości). Ale ta miarka się w końcu przebierze, wtedy bójmy się wszyscy…
Jak się ludzie wkurzą, to nikt ich nie powstrzyma. Ani jakieś tam Platformy, ani Sojusze, Ruchy, Sprawiedliwi, czy wyznawcy różnego rodzaju Polsk. Ich miejsce zajmą nowi liderzy! Zapewne bardzo radykalni! Przy większości z nich burmistrz Guział z Ursynowa to będzie mały pikuś!
Zazwyczaj jest tak, że mądrzy politycy dostrzegają w końcu nadchodzące zagrożenia. I próbują swe państwa przed nimi uchronić. My jednak jesteśmy – jak zwykle – inni. Nasz premier na przykład całymi dniami duma, jak tu zachować swoje przywództwo. Zamiast zebrać partię, która znalazła się chyba już na równi pochyłej, urządza igrzyska. Wzywa potencjalnych rywali na ubitą ziemię, przymusza do walki, wyśmiewa. A partia pogrąża się w coraz większym letargu.
Z kolei eseldowska opozycja urządza nam gry i zabawy na świeżym powietrzu. Kongres nawet urządziła na Stadionie Narodowym. Pogadali, pośpiewali, i rozjechali się do domu. O ich dorobku dowiedzieliśmy się tyle, że chcą walczyć o pełnię władzy. I, że nie potrzebują do tego Kwaśniewskiego, Kalisza i Siwca… Brawo… Brawo… Po co im ta władza? Brawo… Brawo…
Lewica budowała kiedyś swoją tożsamość wokół walki o 8-godzinny dzień pracy! Po ostatnich zmianach w Kodeksie Pracy hasło to znów staje się aktualne. Czy niedzielny kongres SLD wpisał je ponownie na sztandary?
Mamy sezon kongresowy. Równolegle z SLD kongresowały kobiety. Tak zażarcie, że jedną z pań wyklaskały, gdy chciała premiera zapytać o ustawę o związkach partnerskich. Kongres (religijny) zorganizowało też Prawo i Sprawiedliwość. Czy o biednych rozmawiali na Jasnej Górze i o tym, jak wspólnie z Kościołem katolickim im pomóc? Oczywiście, że nie. Najważniejsze jest, ich zdaniem, wpisanie Boga (ale tylko ich Boga) do Konstytucji RP. Też pięknie…
Za dni parę na kongresie zbiera się PO. O jakości rządzenia będą mówić? Nie! Skupią się na tym, jak wybrać swego szefa.
I tak mija dzień za dniem. A ja coraz częściej odnoszę wrażenie, że życie Obywateli rządzonych i Obywateli rządzących toczy się daleko od siebie. Jedni są coraz bardziej wkurzeni, ale wciąż cierpliwi. Drudzy są coraz bardziej zadowoleni. O czym może świadczyć choćby to, na co wydają pieniądze z naszych podatków (np. na knajpę, znaną z tego, że wyjadają tam sushi rozłożone na pięknym ciele młodej dziewczyny albo na finansowanie grubą forsą firm swoich działaczy).
Jak to śpiewano na Kongresie SLD "Wyklęty powstań, ludu ziemi /Powstańcie, których dręczy głód/ Myśl nowa blaski promiennymi/ Dziś wiedzie nas na bój, na trud"
Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski