Wiesław Dębski: kościół katolicki Spółka Zoo
"Politykom potrzebny jest umiar" - pouczyli swego czasu biskupi. I to oficjalnie, w dokumencie Konferencji Episkopatu Polski. Trudno się z meritum nie zgodzić, choć byłbym ciekaw reakcji biskupów, gdyby o nich tak powiedział prezydent Komorowski, albo premier Tusk. O pośle Palikocie nie wspominając... Mnie jednak korci by biskupom odpowiedzieć: i kto to mówi? - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Wiesław Dębski. Czyżby nie ci, którym tego umiaru brakuje najbardziej, którzy tak się skupili na dobrach doczesnych, że można odnieść wrażenie, iż wierni niewiele w dzisiejszych czasach dla nich znaczą.
Przychodzą mi te słowa na myśl, gdy czytam relację z rozpoczętego w poniedziałek procesu, jaki zakon księży misjonarzy wytoczył Państwu w sprawie nieruchomości w centrum Warszawy (4 ha!!!), dokładniej tej nieruchomości, z której z pożytkiem dla nas wszystkich korzystają Uniwersytet Warszawski i Ministerstwo Finansów. Księża powołują się - a jakże - na dekret Bieruta z 1945 roku.
Zakon nie jest nadzwyczajnie wymagający, wprawdzie chciałby zwrotu dokładnie tych nieruchomości, ale pogodzi się także z uzyskaniem od państwa budynków zastępczych. Co tam, mogą pójść nawet dalej - niech będzie "rekompensata" w gotówce, 234 mln zł wystarczą! Uff... Rzecz cała jest jednak, proszę Państwa, jeszcze bardziej ciekawa. Nieruchomości tej Bierut księżom misjonarzom nie odbierał! Zrobił to car Aleksander II, w 1864 roku – 148 lat temu! Ukaz carski przejął sporną nieruchomość na własność Królestwa Polskiego.
Zakon walczył o anulowanie tej decyzji już w wolnej Polsce, w okresie międzywojennym. Ale wtedy widocznie się tak Kościoła kat. nie bano, bowiem budynki pozostały w rękach państwa. Dzisiaj władze stały się bardziej niż przed wojną przychylne hierarchom, więc ci co i rusz domagają się od tychże władz czegoś nowego.
Najpierw była finansowana z budżetu państwa nauka religii w szkole, potem sięgnięto po opłacanych przez społeczeństwo kapelanów (i liczne, wysokie awanse w służbach mundurowych). W międzyczasie były zwolnienia celne na "przedmioty kultu", którymi okazywały się często luksusowe samochody. A później już poooooszło. Tzw. Komisja Majątkowa hojną ręką rozdawała Kościołowi grunty i budynki będące własnością samorządów (oczywiście w ramach "rekompensaty"), albo innych Kościołów (na ziemiach zachodnich na przykład).
Uzasadniano to należnym wyrównaniem strat za ukradzione mienie. W zamian więc na potęgę kradziono mienie społeczne.
Efektów tego procederu nikt nie potrafi zliczyć. Setki milionów złotych i setki nieruchomości oddała za bezdurno Komisja Majątkowa. Pomoc gotówkowa (łącznie z utrzymaniem katechetów i kapelanów), to w wielkim przybliżeniu miliard złotych! Rocznie! A biskupi nie ustępują, teraz kłócą się nawet o grosze. Bo taki właśnie wymiar mają spory o to, ile kasy ma dostać Kościół z naszych podatków, by zgodził się na likwidację anachronizmu nad anachronizmami, czyli Funduszu Kościelnego. Rząd, który obiecywał "przed księdzem nie klękać" negocjuje z zainteresowanymi, czy odda im (z jakiej racji? - pytam) 0,3 proc. naszych podatków, czy też cały jeden procent, no, ewentualnie może zgodzą się na 0,8 proc. a w przypływie nadzwyczajnej łaskawości nawet na 0,5 proc.
Co to wszystko pokazuje? Ano, to, że na mapie Polski od dawna istnieje wielka firma gospodarcza, żerująca na majątku Skarbu Państwa, czyli nas wszystkich. Ta firma to Kościół kat. Spółka Zo.o.. Skoncentrowana na pomnażaniu majątku, nie przejmująca się specjalnie ubytkiem kolejnych duszyczek. Nie duszyczki bowiem łożą na jej utrzymanie, lecz Skarb Państwa. Może więc czas już, by Kościół Sp. Zoo stał się spółką Skarbu Państwa. Podlegającą wszystkim rygorom obowiązującym takim firmy. A swoją drogą ciekawe, kto byłby reprezentantem rządu w radzie nadzorczej tej spółeczki...
Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski