Wiesław Dębski: dzisiaj mogę zaśpiewać "Balcerowicz, zostaw moją kasę w spokoju"
"Debata w polskiej polityce ma na ogół żenująco niski poziom. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest to, że to retoryczne chwyty są często traktowane jako poważny głos w merytorycznej dyskusji" - z tymi słowami Leszka Balcerowicza zgadzam się w pełni.
Ale przypominam sobie, co profesor mówił o premierze i ministrze finansów. To oni – dając nam możliwość wyboru między OFE a ZUS – dokonali podobno zamachu (opcjonalnie: skoku, wywłaszczenia) na oszczędności emerytalne Polaków. Tym niegodnym poczynaniom premiera towarzyszy "kłamliwa propaganda". Dowiadujemy się też, że "wyborca nie chce być mięsem armatnim politycznego manipulatora" (czyli Donalda Tuska)
. Posłowie PO zaś zachowują się, jak "oportunistyczne automaty z dodatkiem lizusów". W tym miejscu przypomina się umiarkowany Andrzej Lepper, który taktownie ograniczał się do przestrogi: w tym sejmie Wersalu nie będzie.
Przeczytaj wcześniejsze felietony Wiesława Dębskiego
Jeszcze jakiś cytacik?… Nie, nie… Wystarczy, wystarczy, wystarczy…
To wszystko pada z ust poważnego profesora, wieloletniego wicepremiera, bardzo wpływowego ministra finansów. Tego samego, który jako czynny polityk przyczyniał się do wzrostu zadłużenia Polaków a dzisiaj wyświetla aktualny wzrost długu na elektronicznej tablicy w centrum Warszawy. W dodatku, gdy cyferki zasuwają się nieco wolniej, to pan profesor zaczyna liczyć jakiś inny dług, zwany przez niego ukrytym. I znów, cyferka za cyferką zasuwa, jak nakręcona.
Mógłbym powiedzieć, że to kłótnia w rodzinie. Ale tym razem tak nie powiem. Chodzi bowiem o moje własne pieniądze. To Leszek Balcerowicz firmował reformę emerytalną z 1998 r., wprowadzającą oscylator emerytalny. Nazywam to oscylatorem z takiego oto powodu: ZUS przekazuje część mojej składki do OFE; w ZUS-ie robi się dziura, którą zasypuje skarb państwa; spowodowaną tym dziurę w budżecie państwa zasypuje się obligacjami, które wykupują… oczywiście OFE! Pobierając przy okazji solidną do niedawna marżę. Tak to przyciskając odpowiednie klawisze w komputerze zarabiano setki milionów złotych rocznie. To jedna z przyczyn, dla których za każdą ofowską operacją cyferki licznika Balcerowicza zasuwają coraz szybciej.
Leszek Balcerowicz z uśmiechem na ustach przyglądał się jak ja i wielu, wielu innych robieni byliśmy w wała (że zbliżę się do języka profesorskiego). Pokazywano nam palmy, drinki z parasoleczkami, loty samolotem. Tak mieliśmy żyć na emeryturze. Byle byśmy się zapisali do OFE. Dzisiaj już wiemy, że tak żyją tylko ludzie zarządzający tymi instytucjami.
System przez lat funkcjonował, choć wszyscy wiedzieli, że błąd tkwił w samym założeniu. Ale nic z tym nie zrobili premierzy Miller, Marcinkiewicz, Kaczyński. Dopiero Tusk się zdecydował i za to mu chwała… Leszek Balcerowicz strasznie się za to na rząd oburza, choć chyba nie kwestionuje tego, że wpłaty do OFE znacząco zwiększają deficyt finansów państwowych. Ba, proponuje nawet co zrobić w zamian. Zostaw złoczyńco Tusku – nawołuje pan profesor - OFE w spokoju i tnij, co się tylko da. Konkretnie należy:
1) Przyspieszyć prywatyzację, bo w rękach państwa są zakłady warte 100 mld zł.
2) Stopniowo podnosić wiek emerytalny (to Tusk akurat zrobił).
3) Zlikwidować emerytury górnicze i mundurowe.
4) Obniżyć zasiłek pogrzebowy do 1,1 tys. zł. (rząd obniżył zasiłek do 4 tys. zł).
5) Obniżyć zasiłki chorobowe i opiekuńcze z 80 do 60 proc. pensji.
Brrr. Strach się bać, prawda? To my więc mamy ponieść koszty utrzymania oscylatora emerytalnego. Co ciekawe, profesor nigdy nie postulował, by porzucić, bądź ograniczyć, albo przynajmniej odsunąć w czasie zakupy nowego uzbrojenia, na które rząd przeznacza 130 mld zł!!!
Pod koniec swojego listu prof. Balcerowicz pisze: „Tylko dla porządku dodaję więc, że nie byłem współautorem - w intelektualnym sensie tego słowa - reformy emerytalnej z 1998 r.”. A w sensie formalnym, panie wicepremierze, ministrze finansów, przewodniczący partii współrządzącej?
Kiedyś Kazik śpiewał: Wałęsa, oddaj moje 100 milionów… Dzisiaj ja mogę zaśpiewać: Balcerowicz, zostaw moją kasę w spokoju… Daj mi wybór a ja sobie poradzę… (Sorry, ale takiego języka uczyłem się czytając pana profesora).
Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski