Wielkopolscy radni PiS‑u oczekują wyjaśnień w sprawie "Hiszpanki", która miała być filmowym arcydziełem, a okazał się spektakularną porażką
• Na film "Hiszpanka" Sejmik Województwa Wielkopolskiego wydał 6 mln zł
• Miała to być filmowa superprodukcja, która zainteresuje kinową publiczność Powstaniem Wielkopolskim
• "Hiszpanka" okazała się jednak wielką klęską, który w tym roku nominowano m.in. do Węży - antynagród przyznawanych najgorszym polskim filmom
• Radni PiS-u chcą poznać dokładne wyliczenia, na co dokładnie przeznaczono pieniądze podatników
Pomysłodawcą stworzenia filmu inspirowanego Powstaniem Wielkopolskim był Marek Woźniak, marszałek Sejmiku Województwa Wielkopolskiego. Film miał trafić do szerokiego grona odbiorców i w ten sposób zainteresować ich historią zwycięskiego zrywu zbrojnego Wielkopolan z 1918 r.
Konkurs na nowelę, która stała się podstawą scenariusza, wygrała „Hiszpanka” Łukasza Barczyka, który podjął się także wyreżyserowania całości. Film miał kosztować 20 mln zł, z czego 6 mln miało pochodzić z budżetu Województwa Wielkopolskiego, a drugie tyle miał dołożyć Polski Instytut Sztuki Filmowej. Ostatecznie budżet filmu przekroczył 24 mln zł, stając się jednym z najdroższych w dziejach polskiej kinematografii.
Premiera „Hiszpanki” miała uczcić 95. rocznicę Powstania Wielkopolskiego, ale ostatecznie na ekrany kin trafiła ponad rok później. Film reklamowany jako „arcydzieło filmowe” okazał się frekwencyjną klapą. Opowieść o grupie spirytystów próbującej uratować Ignacego Paderewskiego przed niemieckim medium okazała się nie tylko trudna w odbiorze dla masowej publiczności, ale też nie miała zbyt ścisłego związku z Powstaniem Wielkopolskim, które w filmie pokazano w telegraficznym skrócie.
„Hiszpankę” z powodu braku zainteresowania ze strony widzów zdjęto z filmowych afiszy już po trzech tygodniach. Szacuje się, że obejrzało ją zaledwie 60 tys. widzów, a dla porównania „Miasto 44” z podobnym budżetem przyciągnęło do kin ponad 1,7 mln kinomanów.
Puentą do klęski „Hiszpanki” jest aż sześć nominacji do Węży – antynagród przyznawanych najgorszym polskim filmom. Obraz ma szansę na statuetkę w kategoriach: najgorszy film, najgorszy reżyser (Łukasz Barczyk), żenujący film na ważny temat, występ poniżej talentu (Jakub Gierszał)
, najgorszy duet na ekranie (Jan Rycz i mucha), najgorszy plakat. Wręczenie Węży nastąpi 1 kwietnia i wtedy poznamy laureatów.
To właśnie nominacje do Węży sprawiły, że tematem „Hiszpanki” postanowili zająć się radni PiS-u zasiadający w Sejmiku Województwa Wielkopolskiego.
- Gdybyśmy zajęli się tym tematem wcześniej, zarzucano by nam, że sprawa ma charakter polityczny, a grono osób nominujących filmy do Węży to ludzie, którzy znają się na kibnie i trudno ich nominacje uznać za atak polityczny – wyjaśnia Sławomir Hinc, radny PiS. – „Hiszpankę” nominowan za „artystyczny bełkot i spektakularnie zmarnowany jeden z największych budżetów w historii polskiego kina” – dodaje.
Radni zwracają uwagę, że zmarnowano 6 mln zł publicznych pieniędzy i dziś należy wyjaśnić, dlaczego nikt tego nie przewidział.
- O wydaniu tych pieniędzy podjęto decyzję na podstawie noweli zgłoszonej na konkurs. Gdy radni chcieli zapoznać się ze scenariuszem, marszałek poinformował nas, że to niemożliwe ze względu na tajemnicę handlową – mówi Hinc. – Rozmawiałem o tym z ludźmi z branży filmowej, którzy zapewniają mnie, że nie wydaje się pieniędzy na produkcję filmu, nie znając nawet jego scenariusza – dodaje.
Radni PiS-u chcą też poznać szczegółowe wyliczenia, na co przeznaczono 6 mln zł i czy w należyty sposób nadzorowano ich wydatkowanie, skoro przy tak dużym budżecie osiągnięto tak mizerny efekt.
- Obrońcy filmu wskazują, że nagrodzono go za scenografię i kostiumy, ale o to było nietrudno przy tak dużym budżecie. Szkoda jednak, że tych pieniędzy nie przeznaczono na zatrudnienie reżysera, który potrafiłby zrobić film przyciągający widzów do kin – zwraca uwagę radny PiS.
Sam marszałek przyznał niedawno, że inwestycja w „Hiszpankę okazała się chybioną inwestycją, bo powstał film dla koneserów.
- Przyznaję, że nie takie były oczekiwania, film miał przyciągnąć masowego odbiorcę i zachęcić go do poznania historii Powstania Wielkopolskiego. To się do końca nie udało, uważam jednak, że rolą samorządu nie jest cenzurowanie sztuki. Ważne jest zaufanie do profesjonalistów - twórców, którzy mieli taką właśnie wizję – mówi pod koniec grudnia w rozmowie z Wirtualną Polską Marek Woźniak.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .