Wielka Brytania w irańskim potrzasku. Czy USA "wrobiły" Londyn w Iran?
Wiele wskazuje na to, że Stany Zjednoczone najpierw "wrobiły" Wielką Brytanię w zatrzymanie irańskiego tankowca, a później zostawiły ją na lodzie, gdy dosięgnęła ją irańska zemsta. Lekcję z tego epizodu powinna wyciągnąć także Polska.
- Odpowiedzialność za dbanie o własne okręty spada przede wszystkim na Wielką Brytanię - w ten sposób sekretarz stanu USA Mike Pompeo odniósł się do sprawy zatrzymania przez Iran płynącego pod brytyjską banderą tankowca Stena Impero w cieśninie Ormuz.
Jak na dyplomatę, komentarz Pompeo do problemów najbliższego sojusznika brzmi nadzwyczaj dosadnie. Zaś biorąc pod uwagę okoliczności, trudno uznać je za coś innego niż brutalny cios w plecy. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że Brytyjczycy narazili się na niebezpieczeństwo starając się realizować postulat USA.
Irańska interwencja jest pokłosiem incydentu z początku lipca w Gibraltarze. Wtedy to brytyjska marynarka wojenna zatrzymała irański tankowiec Grace 1 płynący pod panamańską banderą z ropą przeznaczoną dla Syrii. Londyn zareagował w ten sposób na wysłane przez USA informacje o tym, że statek łamie unijne sankcje.
Przeczytaj również: Iran przejął brytyjski tankowiec Stena Impero. Nie ma kontaktu z załogą
Sytuacja bez wyjścia
Nie jest jasne, czy tak rzeczywiście było. Ale wysyłając te informacje USA postawiły Brytyjczyków w sytuacji bez wyjścia. Podobnie jak Polska, Londyn starał się dotąd w sprawie Iranu balansować na cienkiej linii. Z jednej strony podtrzymując unijną politykę wobec Teheranu i popierając powrót do zerwanego przez USA porozumienia atomowego. Z drugiej dbać o maksymalnie dbając oprzyjazne stosunki z USA, które po brexicie będą dla Londynu absolutnie kluczowe.
Otrzymując amerykańskie informacje na temat irańskiego statku Brytyjczycy nie mogli sobie zatem pozwolić na ich zignorowanie lub podanie w wątpliwość. Jednocześnie jednak zostali zmuszeni do głębszego włączenia się w konflikt USA z Iranem. I zapewne na to liczył Waszyngton, który od dawna różnymi sposobami próbuje przekonać Europę do jasnego opowiedzenia się po jego stronie.
Zobacz także: Szczerski przegrał wyścig o fotel wiceszefa NATO. Jacek Sasin tłumaczy
Co bardzo wymowne, Unia Europejska - której sankcje miały zostać naruszone przez syryjski statek - zachowała milczenie w sprawie. Głos zabrał jednak hiszpański minister spraw zagranicznych Josep Borrell, przyszły szef unijnej dyplomacji. Hiszpan stwierdził, że jego kraj został powiadomiony przez Amerykanów o potencjalnym złamaniu sankcji przez Grace 1 i sugerował przy tym, że Madryt zignorował sygnał z Waszyngtonu.
Przeczytaj również: Supertankowiec zatrzymany przez Brytyjczyków. Hiszpania wskazuje na USA
Zostawieni na lodzie
Londyn jednak nie do końca poszedł Waszyngtonowi na rękę. Wielka Brytania odmówiła bowiem wzięcia udziału w budowanej przez USA koalicji mającej patrolować cieśninę Ormuz i zapewniać swobodę nawigacji. Dlatego teraz, kiedy brytyjski tankowiec znalazł się w irańskich rękach, Pompeo ostentacyjnie umył ręce. Co symptomatyczne, w dyplomatyczne rozwiązanie na rzecz wypuszczenia statku zamiast Waszyngtonu włączył się Oman.
Sprawa tankowca wystawia niezbyt korzystne świadectwo dla Ameryki Trumpa jako sojusznika. Widać w niej jak na dłoni zasady, którymi kieruje się obecna administracja: liczy się naga siła i interes. Sojusznicy traktowani są czysto instrumentalnie i nie ma w nich miejsca na różnice zdań. Żeby móc liczyć na lojalność Ameryki, należy spełniać amerykańskie życzenia bez sprzeciwu.
Choć cieśnina Ormuz znajduje się tysiące kilometrów od Polski, konsekwencje incydentu dotyczą również nas. Tym bardziej, że podobnie jak Brytyjczycy, my również próbujemy jednocześnie pozostać lojalni wobec polityki Unii, jak i przyjaźni wobec Waszyngtonu. USA robi jednak wszystko, by zmusić sojuszników do wyboru. Pozostaje mieć nadzieję, że rządzący w Polsce są na taką ewentualność przygotowani.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl