PolskaWielka awantura na trzech "osiemnastkach"

Wielka awantura na trzech "osiemnastkach"

Od kiedy Kazimierz stał się modną dzielnicą rozrywkową, w dzielnicy można spokojnie poruszać się nocą. Czasy legendarnych "mordowni" już minęły. Jednak czasami zdarza się, że policja ma pełne ręce roboty. Tak było ostatnio przy ulicy Gazowej. Poszło o telefon.

W jednym lokalu odbywały się tam jednocześnie trzy imprezy zamknięte ("osiemnastki"), w których uczestniczyło niespełna sto osób. Zabawa trwała w najlepsze, gdy nagle kilkadziesiąt osób zaczęło się bić. Poszło o... telefon komórkowy. Ktoś go zgubił, ktoś inny kopnął po ziemi i bójka wybuchła zarówno w lokalu, jak i na zewnątrz. Ktoś zadzwonił po policję.

Po przyjechaniu na miejsce funkcjonariusze musieli rozdzielać walczących. Zatrzymali 15 osób w wieku 18-21 lat, wielu z nich pijanych. Jeden z nich, 19-letni chłopak jadący samochodem (prawdopodobnie na odsiecz) na wezwanie do zatrzymania się... przyśpieszył i najechał autem na policjantów. Ścigali go później aż do Podgórza. Okazało się, że jechał po pijanemu i bez prawa jazdy. Postawiono mu zarzut czynnej napaści na policjanta. Wielu jego kolegów z rozbitymi głowami skorzystało z pomocy medycznej.

Choć ta historia brzmi groźnie, policjanci zapewniają, że Kraków to "lokalowo" wyjątkowo spokojne miasto. We wszystkich pubach, kawiarniach i restauracjach (a jest ich w mieście kilkaset) w ubiegłym roku zanotowano jedynie osiem bójek i pobić, czyli mniej więcej tyle ile w ciągu dwóch tygodni na osiedlach Nowej Huty.

Wiele razy interweniujemy w lokalach i to coraz więcej na Kazimierzu, ale najczęściej chodzi o zakłócanie ciszy nocnej mieszkańcy skarżą się, że goście za głośno "wychodzą z pubów" - tłumaczy Sylwia Bober-Jasnoch z biura prasowego małopolskiej policji. Dodaje, że od czasu zwiększenia się liczby turystów, plagą stały się kradzieże, mają oni bowiem zwyczaj trzymania przy sobie bardzo drogiego sprzętu: kamer, aparatów fotograficznych i innych

W ubiegłym roku w lokalach skradziono na przykład 231 karty kredytowe. Hałaśliwi turyści, głównie Anglicy przodują także w niszczeniu sprzętu w lokalach, ale nie wdają się w bójki na mieście. Zazwyczaj załatwiają sprawy polubownie z właścicielem pubu - mówi Sylwia Bober. Nie znaczy to, że powinniśmy się bać chodzić po mieście. Wystarczy robić to z pewną ostrożnością - kwituje.

Marta Paluch

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)