Wielka akcja KGB. Łukaszenka ukrył to przed ludźmi
Portal Nasza Niwa podaje, że w ubiegłym tygodniu białoruskie KGB zatrzymało i przesłuchało łącznie 44 pracowników Narodowej Akademii Nauk Białorusi. Media w kraju nie poinformowały o sprawie obywateli. Służby aresztowały badaczy za aktywność na "ekstremistycznym" czacie w popularnej aplikacji.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie klikając TUTAJ
Portal Nasza Niwa dotarł do doniesień, z których wynika, że w ubiegłym tygodniu nawet 44 naukowców z białoruskiej Narodowej Akademii Nauk zostało zatrzymanych i przesłuchanych przez służby specjalne Łukaszenki. Pracownicy naukowi nie ujawniają szczegółów działań KGB, ponieważ prawdopodobnie nakazano im podpisać dokumenty o zachowaniu tajemnicy w sprawie śledztwa. Portal potwierdził informację w dwóch niezależnych źródłach.
Serwis podaje, że w minionym tygodniu zostało zatrzymanych m.in. trzech naukowców chemii bioorganicznej ośrodka naukowo-przemysłowego "ChemFarmSintez", jeden pracownik Instytutu Fizyki i Techniki i co najmniej jedna osoba z Prezydium Narodowej Akademii Nauk Białorusi. KGB, prawdopodobnie 26 października, dotarło także do Centrum Badań Kultury, Języka i Literatury Białoruskiej. Pracownikom Instytutu Filozofii przejrzano telefony komórkowe i weryfikowano m.in. prywatne galerie zdjęć oraz obserwowane kanały w aplikacji Telegram. Podobne działania miały miejsce w przypadku innych ośrodków.
Funkcjonariusze KGB w innym instytucie rozmawiali z osobami z biura dyrektora. Służby bez ostrzeżenia wtargnęły do budynku i kolejno przesłuchiwały pracowników, niektórzy otrzymali od nich oferty "współpracy".
Zatrzymanych naukowców przesłuchano, a następnie wypuszczono do domów. Nasza Niwa informuje, że kilka osób zostało jednak skierowanych na dobę do aresztu śledczego.
Łącznie służby przesłuchiwały około 44 pracowników Narodowej Akademii Nauk Białorusi.
Funkcjonariusze Łukaszenki najprawdopodobniej zainteresowali się działalnością naukowców z powodu ich uczestnictwa w czacie "naukowcy przeciwko przemocy" w aplikacji Telegram. Białoruskie władze twierdzą, że treści w nim zamieszczane są "ekstremistyczne".