ŚwiatWieje Boski wiatr - komu zagraża?

Wieje Boski wiatr - komu zagraża?

W świecie arabskim wieje Boski wiatr wolności i godności - pisze Internauta Wirtualnej Polski Jihad Abou Hasan. Kolejne narody, po Tunezyjczykach i Egipcjanach, szykują się do walki z tyranami. Zbiera się na rewolucję, która może ogarnąć cały Bliski Wschód.

Wieje Boski wiatr - komu zagraża?
Źródło zdjęć: © AFP | Marco Longari

08.02.2011 | aktual.: 15.02.2011 11:59

Nie ulega wątpliwości, iż początek tego wieku i uderzenia w ludność cywilną w Nowym Jorku, Madrycie, Moskwie i innych miejscach na świecie zapisują się na czarnych kartach naszej historii. Przemoc rodzi przemoc.

Trzeba już zamknąć teczkę terroryzmu i odłożyć ją do archiwum konfliktów światowych. Walka i agresja do niczego nie doprowadzą - chyba, że do dalszych walk, przelewu krwi, nienawiści i wrogości.

Ciemne chmury, które zapoczątkowały ten wiek, doprowadziły również do przebudzenia niektórych narodów z kilkusetletniej drzemki. Arabowie, którzy od ósmego wieku żyli pod rządami totalitarnymi, nie mogą już się skarżyć na żaden zagraniczny protektorat. Dziś trzymani są pod władzą bezwzględnych przywódców, którzy królują przy pomocy ognia i miecza.

Boski wiatr

Widać miarka się przebrała. Tunezja rozpoczęła swoją jaśminową rewolucję, a Egipt ją kontynuuje. Czy świat będzie jedynie świadkiem tych wydarzeń? Chyba nie, ponieważ wiatr nadal wieje. Dla narodów arabskich to jest Boski wiatr wolności i godności. Nie wydaje mi się, że tym razem ludzie się znudzą i wrócą do domów. Dla nich to nie jest zabawa. To walka w imię godności. Arabskie gazety, w tym między innymi libańskie "Alnahar" oraz "Alsafir" podają, że kwiaty jaśminu zaczęły rozwijać się już w Sudanie, Jemenie i Jordanii.

Na Facebooku można zobaczyć, że również Syryjczycy nabierają chęci do powstania. Dla większości obserwatorów jest zaskoczeniem, iż ruch z Facebooka nabrał dynamiki nawet w Arabii Saudyjskiej - najbardziej radykalnym kraju arabskim.

Władcy autorytarnych reżimów Bliskiego Wschodu intensywnie kontaktują się ze sobą, ponieważ mają wspólny cel - umocnienie swych rządów. Świat spogląda w ich stronę, ale szczególnie uważnie sprawy obserwują Stany Zjednoczone.

Teraz nastał moment poważnej refleksji co do polityki rządu USA. Czy lepiej bronić 28 arabskich prezydentów i królów, czy godności 300 mln Arabów? Ciekawe co wybierze Waszyngton. Arabska ulica bardzo liczy na pomoc Obamy i mądrych Amerykanów.

Jihad Abou Hasan, Internauta Wirtualnej Polski

Masz pomysł na ciekawy artykuł? Chcesz opublikować własny felieton? ** Zamieścimy Twój tekst w naszym serwisie!

Źródło artykułu:WP Wiadomości
arabia saudyjskaegiptsyria
Zobacz także
Komentarze (0)