Wiejas: "Tusk w szoku. Elegancko powiedział, że jest bezsilny" (Opinia)
Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej, rzadko znajduje się w stanie politycznego szoku. Wiele wskazuje na to, że teraz jest równie rozbity, jak Grzegorz Schetyna po starciu z Jarosławem Kaczyńskim.
Donald Tusk długo nie komentował wyników wyborów w Polsce. Zrobił to dopiero we wtorek. Jego przekaz do Koalicji Europejskiej można podsumować: Trwajcie razem.
To zapewne nie jest szczyt marzeń Grzegorza Schetyny i spółki.
W czasie kampanii wyborczej Donald Tusk był zdecydowanie bardziej ostry w ocenie PiS niż obecnie. Wtedy, gdy zaangażował się po stronie Koalicji Europejskiej, mówił o głosowaniu nie na większe zło, a na większe dobro (w jego przekazie chodziło oczywiście o KE).
Dziś nawet Tuskowi, który osobiście najczęściej wygrywał starcia wyborcze Jarosławem Kaczyńskim, pozostały do wypowiedzenia jedynie okrągłe zdania. Podpowiedzi dla opozycji nie znalazł.
Był wręcz zmuszony przyznać, że "wynik PiS-u jest jest wyraźnie lepszy, niż można się było spodziewać. Obóz rządzący ma prawo do satysfakcji. Bardzo skutecznie użył narzędzi przekonywania Polaków, polityka socjalna, czasem wręcz prezenty".
To żadne odkrycie Ameryki, ale w końcu przewodniczący Rady Europejskiej nie jest cudotwórcą. O tym, na co postawi "dobra zmiana" Jarosława Kaczyńskiego - da Polakom trochę kasy, wiadomo było od dawna.
Prezes i jego partia musieliby być niespełna rozumu, żeby tego nie przypominać na każdym kroku.
Przypominali, a jakże. Rano i w południe. W południe, i w wieczór. Na okrągło. W TVP i rządowych rozgłośniach. Oczywiście można oburzać się na skalę tej pomocy. A czy to coś zmieni? Oczywiście, że nie.
To jak oklepany i nudny już numer, gdy szatniarz mówi: "Nie mam pańskiego płaszcza. I co mi pan zrobi?"
Dostrzegł to również Tusk, który stwierdził: - Dzisiaj media publiczne w Polsce to raczej taka bardzo ukierunkowana i agresywna propaganda rządowa.
Ale wróćmy do rad dla opozycji. Tych Donald Tusk nie miał. No, chyba że za radę uznać wspomniane już: Trwajcie razem. Ponownie niezbyt odkrywcze.
- Tylko taka koalicja (KE – red.) była w stanie zdobyć prawie 39 proc. głosów. To wynik obiektywnie dobry, choć przyćmiony wynikiem PiS. Szczególnie że wyborcom trudno utożsamiać się z tak szeroką koalicją. Doceniam ich wynik, choć mają materiał do przemyślenia – mówił dziennikarzom Tusk. Zaznaczył również, że "budowanie, a nie rozbijanie jest wartością".
Z tym dalszym budowanie może być problem. Politycy PSL już zapowiedzieli, że na poważnie rozważają opuszczenie koalicji.
A jakby Schetyna, który koalicję sklecił, zaczął rozmawiać dodatkowo z Wiosną Roberta Biedronia, to oni uciekną szybciej niż konkurencja w F1 Robertowi Kubicy.
I nie pomoże tu apel Tuska: "Gdybyście mieli się podzielić, to zastanówcie się trzy razy, czy na pewno podzieleni macie pomysł na zwycięstwo".
Po prostu Władysław Kosiniak-Kamysz (ludowcy pewnie też będą go rozliczali z dokonań) raczej schowałby dumę w kieszeń i poszedł razem z Kaczyńskim, który opluwał PSL w kampanii, niż wspólnie pod tęczową flagą Biedronia.
Nie ma więc Donald Tusk pomysłu na zwycięstwo jesienią. Zapowiada, że będzie wspierał koleżanki i kolegów, ale to już nie jest cudowna broń.
Schetynie, który w poniedziałek wyglądał jak Gołota po starciu z Tysonem i bełkotał o pokonaniu PiS: "Pomysł jest, tylko trzeba go dobrze znaleźć", Donald Tusk nie potrafił udzielić rady.
Nie podejrzewam, że zrobił to również telefonicznie, choć jak zaznaczył "rozmawialiśmy".
Choć nie, mógł mu powiedzieć to, co powiedział dziennikarzom, że należy wyjść ze studia i iść do ludzi. Proszę państwa, cóż za odkrywczy pomysł.
Kaczyński już pobladł ze strachu. OK, żartuję. Oblizał się jak kot na widok śmietanki.
Opozycji pozostaje wierzyć, że Tusk to jednak gracz nad gracze, że ma pomysł. Tyle, że "trzeba go dobrze znaleźć".