Wiejas: "Powódź może mieć wpływ na wynik wyborów" (Opinia)
Sprzątać zalane obejścia, czy iść do urn – przed takim dylematem może stanąć wielu wyborców z Polski południowej i wschodniej. Kataklizm może wypaczyć wynik niedzielnego głosowania.
Najważniejsze, co zaprząta teraz głowy politykom, to jak najszybciej pomóc ludziom poszkodowanym przez żywioł. Stąd obecność premiera Mateusza Morawieckiego, wicepremier Beaty Szydło i szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego na zagrożonych terenach.
Premier Morawiecki apelował: "Proszę o postawienie w stan gotowości wszystkich służb, o przesunięcie służb z innych części województwa tak, żeby była, żeby dostępność dla pomocy mieszkańcom".
Powodzie i podtopienia dotknęły tereny w województwach: lubelskim, podkarpackim, małopolskim, świętokrzyskim i śląskim. Dodatkowo stan wód może się długo utrzymywać powyżej poziomu alarmowego. A może być jeszcze gorzej, bo dla Polski południowo-wschodniej prognozowane są deszcze.
Jeśli porównać mapy IMGW z ostrzeżeniami oraz te z poparciem dla poszczególnych partii w ostatnich wyborach samorządowych, to okaże się, że kataklizm dotknął tereny, na których zwyciężyło Prawo i Sprawiedliwość. Na trzy dni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego może to budzić niepokój PiS. To dlatego, że liczba głosów oddana na daną partię ma wpływ na podział mandatów nie tylko w danym okręgu, ale w skali całego kraju.
Tymczasem PiS właśnie w tych województwach uzyskiwał doskonałe wyniki. Szczególnie na Podkarpaciu, które jest bastionem partii Jarosława Kaczyńskiego.
W przeszłości wielu polityków traciło na niefrasobliwym podejściu do nieszczęścia powodzian. Doświadczył tego choćby Włodzimierz Cimoszewicz i Donald Tusk.
Nawet największa troska o ludzi, których dotknęła tragedia, będzie jednak niewystarczająca, aby sprawić, że zamiast sprzątać gospodarstwa (lub zabezpieczać je przed kolejnym atakiem żywiołu), wybiorą się głosować.
Obecnie trudno przewidzieć czy w niektórych miejscach w ogóle będzie możliwe przeprowadzenie głosowania – wezbrane rzeki grożą wylaniem.
Może okazać się, że wszystkie sondaże przedwyborcze, staną się nic niewarte. Choć nie, one już teraz są zdecydowanie nieaktualne.