Wiejas: "Porozumienie z biskupami zawarte. To grubymi nićmi szyte" (Opinia)
Biskupi proszą Polaków o udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Sam udział to jednak za mało. Głosować należy z "właściwie ukształtowanym sumieniem". Ciekawe, kto komu pisze wystąpienia – PiS biskupom czy biskupi PiS. Różnica niewielka.
20.05.2019 | aktual.: 20.05.2019 10:00
W kontekście tego, czym Polska żyje od ponad tygodnia, pisanie o "właściwie ukształtowanym sumieniu" brzmi jak najbardziej ponury żart.
Oto grupa hierarchów, wśród których, co bardzo możliwe znajdują się ci, którzy milczeli w sprawie wykorzystywania nieletnich przez duchownych, pouczają wyborców, jak mają głosować. Jakie nieprzebrane pokłady cynizmu trzeba mieć w sobie, by używać obecnie takich słów? Za jaką ciemną masę trzeba mieć Polaków? To ociera się o pogardę dla intelektu wiernych.
Biskupi już się otrząsnęli
"Jakże można liczyć na zbudowanie 'wspólnego domu' dla całej Europy, jeśli zabraknie cegieł ludzkich sumień wypalonych w ogniu Ewangelii, połączonych spoiwem solidarnej miłości społecznej, będącej owocem miłości Boga?" – instruują biskupi, którzy najwyraźniej otrząsnęli się już po filmie braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu".
A mogli się otrząsnąć, bo nie grozi im, przynajmniej w najbliższym czasie, państwowa komisja, która zbadałaby mechanizm tuszowania pedofilii przez hierarchów. Zapewnia im to prezes PiS Jarosław Kaczyński. Ogłosił, że jak najbardziej jest za komisją, ale taką, która będzie badała sprawę pedofilii w skali ogólnej, a nie kościelnej.
Czyli prawy i sprawiedliwy Kaczyński jest za tym, żeby sprawę wyjaśniać przynajmniej przez kilka najbliższych pokoleń, a tak będzie, gdy do jednego worka wrzuci się, murarzy (dzięki wysiłkom TVP) i "wilków w koloratkach".
Jak widać prawo i sprawiedliwość w wydaniu najpotężniejszego polityka w kraju ma być nierychliwe. A już na pewno nie może szkodzić interesom jego partii, która ma ambicje rządzić długo i dla rządzących szczęśliwie.
Sojusz tronu i ołtarza
PiS od wielu tygodni uderzał w religijne nuty. Partia jawiła się jako ostoja chrześcijaństwa, która ma ponownie chrystianizować Europę. I nagle, na finiszu kampanii, otrzymała potężny cios w sojusz z hierarchami. Pisowscy spin doktorzy pewnie w pierwszej chwili chwycili się za serce, ale już znaleźli receptę.
Jest nią właśnie – zbadamy wszystko (czyli nic), ale nadal nieśmy religię na swoich sztandarach. Wyborcom to się spodoba. Przecież ktoś musi Europę nawrócić i zrobi to PiS.
Podkreślał to w swoich przemówieniach Jarosław Kaczyński, podkreślali wdzięczni hierarchowie w swoim liście do wiernych. PiS jest dla nich gwarantem rozmycia sprawy, a w każdym razie przeczekania, aż przestanie budzić takie emocje.
I to strategia doskonała, opracował ją sam Machiavelli – "cel uświęca środki". A dla PiS i hierarchów cel jest jeden – nie stracić władzy. Symbioza jednych i drugich zapewnia im trwanie w niezmienionej formule.
"Sumienie miał czyste, bo nieużywane" – pisał Stanisław Jerzy Lec. I te słowa sprzed lat, idealnie oddają to, co wyczyniają książęta Kościoła z partią Jarosława Kaczyńskiego.