Wiejas: "PiS nie miał litości. Zalewska ma jeszcze stołek, ale ministrem już nie jest" (Opinia)
Niema statystka – taką rolę PiS wyznaczył w czasie rozmów z nauczycielami Annie Zalewskiej. To okrutna ocena całokształtu jej dokonań jako szefowej MEN. Tak po ludzku współczuję Zalewskiej. Tym bardziej, że zastąpiła ją Beata Szydło, polityk tyle nieskuteczna, co cyniczna. Właśnie napuszcza Polaków na ZNP.
Wbrew marzeniom, które zapewne miała, Anna Zalewska nie przejdzie do historii jako wielka reformatorka systemu polskiej edukacji. PiS odebrał jej nawet szansę na obronę dokonań i symbolicznie zdymisjonował szefową MEN w trakcie negocjacji z nauczycielami szykującymi się do strajku. Partia, która miesiącami stała murem za Anną Zalewską, wymierzyła jej siarczysty policzek.
Zamienił stryjek Beatę na Annę
Bo w jakich innych kategoriach traktować to, że pierwsze skrzypce w ostatnich dniach grała wicepremier Beata Szydło? Oczywiście można powiedzieć – i taka jest narracja przedstawicieli PiS – że to podniesienie rangi rozmów. To nieprawda. Szykująca się do wyjazdu do Brukseli Beata Szydło ma zerową moc sprawczą. To było zadanie dla minister finansów lub osobiście dla premiera Mateusza Morawieckiego.
To prawda, że Anna Zalewska działa na związkowców jak płachta na byka, ale zastępowanie jej stojącą w rozkroku Beatą Szydło nie miało prawa zapobiec strajkowi. Co się udało, to jedynie ustawka z oświatową "Solidarnością".
To nie koniec pastwienia się PiS nad szefową MEN i podważania efektów jej dotychczasowej pracy.
"Druga propozycja zaproponowana przez rząd zmierzała ku przebudowie całego systemu, nie tylko wynagradzania nauczycieli, ale również doszlusowania do standardów europejskich, jeśli chodzi o podwyższenie pensum" – mówił w niedzielę szef kancelarii premiera Michał Dworczyk.
Tym jednym zdaniem minister obalił PR-owy przekaz PiS, że reformy Zalewskiej to niekończące się pasmo sukcesów. Nagle okazało się, że jesteśmy gdzieś w połowie drogi, bo PiS zapomniał, że system edukacji to nie tylko szkoły i uczniowie, ale również nauczyciele. Po raz kolejny zepchnięto na ich barki nadprogramowe zadania w nadziei, że w imię dobra dzieci zacisną zęby i będą robili tak, jak politycy im zagrają. Cóż, nie udało się.
Anna Zalewska mądrze mówiła. Do czasu
Między Bogiem a prawdą, to z nauczycielami powinien rozmawiać Jarosław Kaczyński. To on, pędząc po zdobycie głosów kolejnych wyborców, decydował o rozdawaniu pieniędzy na lewo i na prawo. Powinien mieć odwagę spojrzeć w oczy nauczycielom i wyjaśnić im, dlaczego dobrostan krów jest ważniejszy od dobrostanu ludzi. Tak pięknie mówił w sobotę w Kadzidle o programie "Krowa +".
Co ważne – w tym pędzie po władzę prezes PiS musiał najwyraźniej naginać karki swoim podwładnym z partii.
Dlaczego tak sądzę?
"Reforma edukacji musi być obudowana pieniędzmi", "co rząd, to zmiana koncepcji", "prace [nad reformą oświaty] powinny być kontynuowane bez względu na to, czy ktoś jest z jednej, czy innej opcji", a wreszcie: "Finlandia [stawiana za wzór reformy oświatowej – red.] przez siedem lat przygotowywała reformę i zainwestowano tam ogromne pieniądze".
To nie słowa jakiegoś "pieniacza" z opozycji w 2019 roku. To słowa poseł PiS Anny Zalewskiej z roku 2009. Z którym z powyższych zdań można by się nie zgodzić? Ja podpisałbym się pod każdym z nich i podkreślił wężykiem.
Czyli wbrew obiegowej opinii Anna Zalewska potrafi postawiać trzeźwą diagnozę. Tyle że robiła to jako posłanka opozycji. Kiedy jej partia doszła już do władzy i udzielił się jej szał "reformowania", wywróciła polski system oświaty do góry nogami. Zapomniała przy tym i o finansowaniu, i o wzorcu fińskim, którym tak się zachwycała. Albo inaczej – to nie Zalewska zapomniała, tylko partia kazała jej o tym zapomnieć.
Właśnie z zapartym tchem słucham wystąpienia Beaty Szydło. Słyszę, jak winą za strajk obarcza nauczycieli z ZNP i FZZ, i jak chwali "Solidarność". Z przerażeniem skonstatowałem, że pani wicepremier jest pozbawiona układu nerwowego.
Na wzór ministra Dworczyka ogłasza, że reforma Zalewskiej wymaga reformy, a powieka jej nie zadrży. Szydło nastawia przeciwko ZNP i FZZ nie tylko nauczycieli, ale również tych Polaków, którzy od władzy PiS już dostali jakieś pieniądze z socjalu. Sugerowała, że Sławomir Broniarz, szef ZNP chciał odebrać pieniądze jakiejś grupie i przekazać je nauczycielom.
Z zadowolenia Beaty Szydło wnioskuję, że dobrostan władzy najwyraźniej już osiągnął postulowany przez PiS standard.