Wieczorkowie zeznali: chroniliśmy Zytę
Zeznania przed Sądem Lustracyjnym w sprawie lustracyjnej Zyty Gilowskiej nie były wstrząsające. Były oficer SB Witold Wieczorek potwierdził swoje wcześniejsze zeznania, że zarejestrował Gilowską jako TW "Beatę" po to, by ją chronić. To samo zeznała jego żona - Urszula. Sąd Lustracyjny odroczył proces do 31 sierpnia. Strony wygłoszą mowy końcowe.
To nie dla "Beaty", to na alkohol
Były oficer SB Witold Wieczorek przyznał się przed Sądem Lustracyjnym do fałszowania służbowych rachunków. Powiedział, że rachunki, które znajdowały się w teczce tajnego współpracownika "Beata" służyły do rozlicznia alkoholu, który funkcjonariusze kupowali na własne potrzeby.
Wieczorek, który przyznał wcześniej, że fikcyjnie zarejestrował w 1986 r. Gilowską jako agenta - nie umiał wyjaśnić, dlaczego do swych meldunków dla przełożonych nie wpisywał, że wiadomości od "Beaty" w istocie pochodzą też od innych źródeł.
Ja wrzucałem temat, a pani Gilowska mówiła - tak Wieczorek scharakteryzował spotkania z Gilowską po jej wyjazdach do Niemiec w drugiej połowie lat 80.
Sąd dopytywał się też o prywatne notatki i kalendarze funkcjonariusza. Wieczorek oświadczył, że nie pamięta szczegółów. Zbagatelizował zapiski wskazując, że nigdy w terminarzach nie zapisywał żadnych dat; służyły one tylko do sporządzania pobieżnych notatek. Nie wykluczył jednak, że jego prywatne zapiski mogły być później wykorzystywane w dalszych działaniach służb specjalnych.
Dodał też, że w latach 80. osłabły kontakty jego żony z Zytą Gilowską i kobiety spotykały się sporadycznie. Zeznał, że widywał się już wówczas z Gilowską tylko na okazjonalnych spotkaniach towarzyskich. Zeznania Urszuli
Żona Witolda Wieczorka przytoczyła słowa męża: Zytę Gilowską trzeba było chronić.
Mąż zawsze mówił, że jest oficerem kontrwywiadu, a nie SB - zeznała Urszula Wieczorek. Gilowska nigdy nie mówiła, że nie chce się widywać z moim mężem - dodała. Podkreśliła, że nie zauważyła jakiegoś szczególnego zainteresowania ze strony męża wypowiedziami Gilowskiej w drugiej połowie lat 80.
Po wybuchu sprawy Zyty Gilowskiej mąż nic mi o tym nie mówił, zasłaniając się tajemnicą - zeznała Urszula Wieczorek.
Nie pamiętam, czy Zyta Gilowska po wyjeździe do Niemiec w drugiej połowie lat 80. opowiadała coś o tym - zeznała przed Sądem Lustracyjnym Urszula Wieczorek.
Dodała, że wtedy jej kontakty z Gilowską już nie były tak częste jak wcześniej.
Pytana o czerwcowy apel Gilowskiej, by coś powiedziała o sprawie, Urszula Wieczorek odparła, że pytała męża, co ma zrobić, ale konkretnej informacji nie uzyskała. To stare sprawy, do wyjaśnienia, ale nie tutaj - tak, jak opowiadała, powiedział wtedy mąż.
To właśnie do Urszuli Wieczorek w czerwcu tego roku Gilowska skierowała dramatyczny - i bezskuteczny - apel: Weź coś powiedz! Apeluję do swojej przyjaciółki wieloletniej i zwracam się do niej: Urszula, czy ty Boga w sercu nie masz, przecież twój mąż najwyraźniej mnie wrobił w jakąś gigantyczną historię, tak przynajmniej twierdzą faceci od służb. Jeśli nawet nie jest winny, to musi coś wiedzieć - mówiła Gilowska.
Były kontroler MSW: nigdy nie wykryłem fikcyjnego agenta
Oficer głównego inspektoratu MSW Janusz Słowikowski, który kontrolował w kwietniu 1989 r. agenturę lubelskiej SB stwierdził przed sądem, że nigdy nie spotkał się z sytuacją, by jakiś oficer mówił o fikcyjnym zarejestrowaniu. Powiedział, że w czasie swych licznych kontroli nigdy nie żądał spotkania kontrolnego z agentem, ale podkreślił, że były takie praktyki.
Ocenił jednocześnie, że fikcyjną rejestrację agenta trudno byłoby wykryć już po trzech latach od takiego zarejestrowania. Gdyby jednak coś takiego wykrył, to wnioskowałby o wyjaśnienie sprawy.
Świadek zeznał, że na podstawie analizy samej teczki trudno byłoby stwierdzić fikcyjną współpracę jakiegoś agenta.
Słowikowski mówił przed sądem, że wierzył oficerom co do wydatków z funduszu operacyjnego dla agentów. Nie pamiętał jednak, by spotkał się z sygnałami o nieprawidłowościach w funduszu operacyjnym lubelskiej SB.
Jeśli nie pojawią się nowi świadkowie, była to przedostatnia rozprawa w sprawie lustracji Gilowskiej. - Jeśli przy pomocy takich prymitywnych sztuczek można było uderzyć w wicepremiera, to co mają powiedzieć te miliony osób, które również stykały się z oficerami - mówiła Gilowska po rozprawie. Dodawała: trzeba skończyć tę grę.