Wiec Tuska kluczowy przed wyborami? "Kropka nad i, ale niekoniecznie rewolucyjna"
W ostatnim tygodniu przed wyborami do Parlamentu Europejskiego Platforma Obywatelska zorganizowała wiec w Warszawie. W rozmowie z Wirtualną Polską skomentowała go dr Barbara Brodzińska-Mirowska. Politolożka wskazała, że wydarzenie "niosło za sobą pewne ryzyko".
Z okazji rocznicy pierwszych, częściowo wolnych wyborów z 4 czerwca 1989 r. we wtorek na placu Zamkowym w Warszawie odbył się wiec Platformy Obywatelskiej. Podczas wydarzenia wystąpił premier Donald Tusk, a także m.in. Lech Wałęsa czy Rafał Trzaskowski.
Jakub Leduchowski, zastępca rzecznika prasowego UM Warszawa, przekazał pierwsze dane dotyczące frekwencji. Jak poinformował: "Nasze Stołeczne Centrum Bezpieczeństwa szacuje, że w szczytowym momencie było ok. 30 tys. uczestników".
Dr Barbara Brodzińska-Mirowska wskazała w rozmowie z Wirtualną Polską, że "wiec niósł za sobą pewne ryzyko, które wynikało z faktu porównania go do marszu z zeszłego roku". - Na tym tle jego skala może wydawać się mniejsza - powiedziała politolożka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekspertka zwróciła również uwagę na "plusy" wydarzenia. - Wykorzystano symboliczną datę - 4 czerwca - podkreśliła. Dodała również, że zgromadzenie odbyło się tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.
- Ostatnie kilka dni przed wyborami są zawsze kluczowe. Ludzie bardziej zwracają uwagę na kwestie polityczne - zwłaszcza, kiedy są już zmęczeni kolejną kampanią - tuż przed dniem wyborów - wyjaśniła.
- Sytuacja została dobrze wykorzystana. Obrazki z wiecu są bardzo przyzwoite. Dodatkowo Tusk i inni liderzy mieli szansę, by wzmocnić swój przekaz - zaznaczyła.
Donald Tusk na wiecu. "Polaryzujące elementy" w wystąpieniu premiera
Politolożka odniosła się też do wystąpienia premiera. Wskazała, że pojawiły się w nim polaryzujące elementy. - A to dlatego, że Tusk zdaje sobie sprawę z tego, co będzie kluczowe do zmiany miejsca na podium. To mobilizacja swojego elektoratu - zaznaczyła.
Brodzińska-Mirowska przyznała, że nie jest przekonana, czy wydarzenie będzie miało "kluczowe" znaczenie w całej kampanii. - Kampania była zasadniczo dość niemrawa. To była taka "kropka nad i", ale niekoniecznie rewolucyjna - oceniła.
- Wybory do Parlamentu Europejskiego - czy Donald Tusk chce, czy nie - będą swego rodzaju "plebiscytem" dla rządu. Informacją, jak ludzie oceniają ich działania. Ostatnie tygodnie nie były wykorzystywane dobrze przez partie z koalicji rządzącej pod względem komunikacji. Nie mówiono m.in. o tym, co udało się już zrobić, że odblokowano środki z KPO itd. - powiedziała.
- Trochę próbowano wykorzystać Fundusz Sprawiedliwości. Być może to będzie miało istotny wydźwięk. Wybory do PE są o czymś innym, ale zawsze będą uwzględniały aspekt spraw wewnętrznych - podsumowała.
Karina Strzelińska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Czytaj więcej:
Źródło: WP/PAP