PolskaWiceprezydent Świętochłowic podejrzany o korupcję

Wiceprezydent Świętochłowic podejrzany o korupcję

W związku z podejrzeniem żądania korzyści majątkowych funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali zastępcę prezydenta Świętochłowic - podała rzeczniczka ABW ppłk Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska.

20.05.2010 | aktual.: 20.05.2010 17:05

Zastępca prezydenta jest czwartym podejrzanym w postępowaniu, które od listopada ubiegłego roku nadzoruje Prokuratura Rejonowa w Bytomiu. Zarzuty korupcyjne usłyszał w nim także m.in. prezydent Świętochłowic Eugeniusz Moś i sekretarz miasta Jolanta S.-K. Prezydent do dzisiaj przebywa w areszcie, sekretarz została z niego zwolniona kilka tygodni temu.

Szef bytomskiej prokuratury Artur Ott powiedział, że zastępcy prezydenta postawiono żądania korzyści majątkowej. Zasłaniając się dobrem postępowania, śledczy nie ujawniają, za co miała być żądana ta łapówka, od kogo ani też w jakiej wysokości.

- Wiceprezydent nie przyznał się do winy. Pozostanie na wolności za poręczeniem majątkowym w wysokości 30 tys. zł, będzie pod dozorem policji, został też zawieszony w wykonywaniu funkcji zastępcy prezydenta miasta - poinformował Ott.

Za zarzucone mu przestępstwo - żądania korzyści majątkowej w związku z pełnieniem funkcji publicznej - może grozić kara do 10 lat pozbawienia wolności.

Prezydent Moś, a także sekretarz Świętochłowic Jolanta S.-K. zostali zatrzymani w styczniu tego roku. Według śledczych w jednym przypadku podejrzani żądali 100 tys. zł i przyjęli 25 tys. zł. Innym razem prezydent i sekretarz mieli żądać kwoty "równoważnej 15-krotności 40 proc. z miesięcznego wynagrodzenia brutto" osoby, od której żądano łapówki.

W tym przypadku urzędnicy - zdaniem prokuratury - przyjęli 70 tys. zł. Pieniądze miały trafić do prezydenta za pośrednictwem sekretarza miasta - wynika z ustaleń śledztwa. Prokuratura, zasłaniając się dobrem postępowania, odmawia podania informacji, za co miały być te łapówki. Po zatrzymaniu podejrzani nie przyznali się do winy.

W połowie kwietnia, po wniosku prokuratury, sąd przedłużył Mosiowi areszt o kolejne dwa miesiące. Prokuratura pierwotnie wystąpiła do chorzowskiego sądu o przedłużenie aresztu także Jolancie S.-K., w ostatniej chwili jednak go wycofała, a kobieta wyszła na wolność. "Wycofaliśmy nasz wniosek, po tym jak podejrzana złożyła wyjaśnienia. Uznaliśmy, że ustały przesłanki do dalszego stosowania tego środka zapobiegawczego" - wyjaśnia Ott.

Rodzina aresztowanego prezydenta od początku wyrażała opinię, że sprawa ma charakter polityczny, a zarzuty wobec niego nie potwierdzą się. Według córki prezydenta Eugeniusz Moś był od dłuższego czasu "nękany tajemniczymi telefonami" i zastraszany. Według rodziny nie było potrzeby zatrzymywania Mosia, ponieważ wezwany sam zgłosiłby się do prokuratury. Córka prezydenta zadeklarowała wpłatę 50 tys. zł na konto fundacji walki z korupcją (miałaby wskazać ją prokuratura), jeżeli sąd orzeknie "o bezwzględnej winie" prezydenta.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)