Wiara, nadzieja, miłość. Koronawirus i rozum
Gorliwość wiary jako broń w walce z koronawirusem. Tymczasowa rewizja praktyk liturgicznych i poluzowanie dyscypliny kościelnej. To tylko niektóre przykłady, jak różne Kościoły radzą sobie z pandemią wirusa Covid-19.
O ile kaszlący papież i wirtualna audiencja generalna oraz oświadczenia Konferencji Episkopatu Polski bez problemu przebijają się przez polskie media, trudno usłyszeć jakiekolwiek informacje, jak na niebezpieczeństwo związane z wirusem reagują wierni Kościołów mniejszościowych i innych wspólnot religijnych.
Wypowiedź przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski o zwiększeniu liczby Mszy celem rozproszenia wiernych w świątyniach zdobyła uznanie ministra Łukasza Szumowskiego, który jednak później nieco zmienił ton wypowiedzi, a episkopat wydał zalecenia połączone z dyspensą od udziału w niedzielnych mszach.
W Polsce nie zanosi się – przynajmniej na razie – na decyzje podjęte przez rzymskokatolickie episkopaty w Austrii czy we Włoszech, aby odwołać niedzielne msze.
I znów pojawiają się różne opinie. Dla jednych byłaby to zdrada powołania i przejaw tchórzostwa tudzież oznaka małej wiary, a dla innych wręcz przeciwnie: świadectwo chrześcijańskiej modlitwy.
W niektórych krajach hierarchowie doszli do przekonania, że nawet przy zachowaniu środków ostrożności, większe zbiorowości stanowią istotne zagrożenie, a wiara praktykowana w kościołach domowych nie tylko nie zaniknie, ale ma szansę na pogłębienie.
Nawet na katolickich portalach tradycjonalistycznych pojawiły się przypomnienia dekretów Soboru Trydenckiego z XVI w., który mówił o możliwości przyjmowania duchowej Komunii.
Kościoły mniejszościowe też reagują
W tyglu katolickich głosów praktycznie niezauważone pozostały zmagania innych Kościołów, które w początkowej fazie epidemii, a później pandemii zmagały się z nową sytuacją wywołaną przez wirus.
Do mediów przenikały jedynie skrawki informacji z Grecji, Cypru i Rumunii, krajów, w których rola Cerkwi prawosławnej porównywalna jest do tej, jaką w Polsce ma Kościół rzymskokatolicki.
Na spotkaniu premier Morawiecki przedstawił aktualne informacje o działaniach państwa, a przedstawiciele Kościołów i wspólnot religijnych przedstawili swój punkt widzenia – katolicy obrządku łacińskiego i wschodniego, prawosławni, luteranie, Żydzi i muzułmanie.
Trudno powiedzieć, według jakiego klucza Kancelaria Premiera zapraszała na spotkanie, ale oprócz przedstawicieli Polskiej Rady Ekumenicznej i dwóch religii niechrześcijańskich zabrakło reprezentantów wielu innych Kościołów.
Jak najbezpieczniej?
Różne Kościoły, teologie, wrażliwości i rodzaje duchowości to w chrześcijaństwie norma, nie zawsze zauważalna czy zrozumiana przez katolicką większość. Chyba że w rodzinie lub kręgu przyjaciół są osoby innego wyznania, lub istnieją małżeństwa wyznaniowo mieszane.
Nawet jeśli Polska w ok. 90 procentach jest nominalnie krajem rzymskokatolickim to jednak w naszym kraju żyją, chrześcijanie różnych wyznań, innych religii i oczywiście osoby niewierzące.
Te poprzez kontakt z wierzącą większością też są narażeni na ryzykowne kontakty, jeśli nie przestrzegają zasad ostrożności.
Czy jest najbezpieczniejszy sposób przyjmowania Komunii Świętej?
- Najbezpieczniejszy to taki, o którym słyszałem z USA. W jakiejś wspólnocie protestanckiej wierni sami przynoszą do kościoła hostie lub chleb komunijny. Ogólnie im mniej kontaktów z komunikantem innych ludzi i mniej stłoczenia tym lepiej – mówi w rozmowie z wp.pl Rafał Halik, epidemiolog z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny, pracownik Zakładu Monitorowania i Analiz Stanu Zdrowia Ludności.
- Rezygnacja z komunii obniżyłaby ryzyko transmisji wirusa, ale samo stłoczenie jest sytuacją, w której drogi szerzenia są otwarte. Stanowią ryzyko nie tylko dla siebie i innych zebranych, ale i ryzykiem dla ludzi niezwiązanych z obrzędami – dodaje Halik.
Jezus da wycisk wirusowi
Komunia Święta, Eucharystia, Przenajświętszy Sakrament, Wieczerza Pańska czy Sakrament Ołtarza to różne terminy na określenie tego samego w różnych Kościołach funkcjonujących w Polsce.
Kościoły różni nie tylko rozumienie Komunii Świętej, ale też sposób jej udzielania – czasami są to różnice diametralne, a czasami niewielkie.
W kontekście koronawirusa, szczególnie w krajach prawosławnych, ale i w Polsce, gdzie społeczność prawosławnych jest najszybciej rosnącą grupą wyznaniową ze względu na imigrację ze Wschodu, Eucharystia stanowi centrum Boskiej Liturgii, niekiedy mylnie nazywanej mszą.
Stanowi ona centrum prawosławnej duchowości i jest widzialnym znakiem jedności Cerkwi.
O ile najczęściej kojarzony z prawosławiem kult ikon i piękne śpiewy są nieodłącznymi elementami mistycznej duchowości wschodniego chrześcijaństwa, o tyle żaden prawosławny nie ma obowiązku całować ikon, które w czasach epidemii nie tylko mogą, ale i są nośnikami zarazków i wirusów.
Dotychczas przy stojakach z ikonami były chusteczki do wytarcia pocałunku, śladów po szmince, a ikony czyszczono perfumami z alkoholem.
Jednak wobec zagrożenia koronawirusem duchowni zachęcali w wielu krajach do unikania bliskiego kontaktu z ikonami.
Trudniej sprawa wygląda z Eucharystią podawaną wiernym na długiej łyżeczce (cs. lżica/gr. kochilarion) – chleb zmieszany z winem podawanym z jednego kielicha eucharystycznego.
W Internecie nie brakuje wypowiedzi zagranicznych hierarchów mówiących, że Ciało i Krew Chrystusa nie mogą być nośnikiem chorób, nie mogą zarażać, gdyż są lekiem na nieśmiertelność. Nie mogą?
Więcej, niektórzy biskupi mówią, że jeśli ktoś wierzy w świętą moc Eucharystii, ten nie może się zarazić.
Na razie nie ma żadnej oficjalnej wypowiedzi Świętego Soboru Biskupów Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego.
Jednak w prywatnych wypowiedziach dostępnych również w Internecie, polscy duchowni podkreślają, że to test dla wiary, ale jednocześnie apelują o przestrzeganie zasad higieny.
Dla części wiernych to jednak za mało i wskazują, że jest multum cerkiewnych utensyliów, które są potencjalnymi nośnikami wirusa – to nie tylko wspomniane ikony, ale też relikwiarze, pieniądze, za które w cerkwi kupuje się świeczki, literaturę religijną i inne dewocjonalia.
– Trzeba podkreślić, że sposób przyjmowania Eucharystii to tylko forma przyjmowania, najważniejsza jest wiara, że to Ciało i Krew, które ulegają świętej przemianie. Ale też nie traci przez to właściwości chleba i wina, a więc może też ulegać wpływom bakterii. Dlatego konieczne jest zwrócenie uwagi na higienę i bezpieczeństwo wiernych – powiedział w rozmowie z wp.pl polski teolog prawosławny pragnący zachować anonimowość.
W prawosławiu, w którym szczególną uwagę przywiązuje się do zachowania tradycji rozumianej nie tylko jako ortodoksja (prawowierna nauka), ale i ortopraksja (prawowierna praktyka) wszelkie zmiany w przepisach liturgicznych widziane są jako przejaw rozmywania wiary i poddaniem ufności Bogu potrzebom chwili.
Jednak w niektórych Cerkwiach lokalnych wprowadzono (Fińska Cerkiew Prawosławna) jednorazowe ekołyżeczki komunijne z drewna albo po każdym udzieleniu Komunii celebrans macza kochalirion we wrzątku celem dezynfekcji. Jednocześnie zachęca się, by po Komunii nie całować kielicha czy rąk kapłanów jak to jest w zwyczaju.
Na prawosławnych forach internetowych pojawił się obrazek, ukazujący Jezusa ze złowrogą minę, który wykopuje z kochalirionu koronawirusa.
Dla dla jednych to zachęta do zachowania dotychczasowych praktyk i niezrozumiałe pomieszanie teologii z przepisami sanitarno-epidemiologicznymi, a dla innych pochwała religijnej lekkomyślności.
Trudno spodziewać się zamknięcia cerkwi, ale pewien precedens z polskim akcentem już jest.
Polska Parafia Prawosławna w Brukseli, znajdująca się w jurysdykcji Patriarchatu Ekumenicznego Konstantynopola, decyzją swojego biskupa została zamknięta.
- Będzie trudno, ale tłumaczę sobie, że mnisi w pierwszych wiekach szli na pustynię na okres całego wielkiego postu. I wracali na Paschę - mówi o. Paweł Cecha, proboszcz Polskiej Parafii Prawosławnej w Brukseli.
W rodzinie Kościołów protestanckich już dość wcześnie podjęto działania prewencyjne w związku z mnożącymi się przypadkami zachorowań.
Pojedyncze kielichy, odpraw nabożeństwo sam
Zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce bp Jerzy Samiec wydał apel, aby podczas nabożeństw luterańskich unikać podawania wina z jednego kielicha (u ewangelików tradycji luterańskiej i reformowanej Wieczerza Pańska jest pod dwiema postaciami), stosować mniejsze kielichy komunijne albo udzielać Komunii Świętej poprzez imersję, czyli duchowny zanurza hostię w winie i podaje przyjmującym.
13 marca bp Jerzy Samiec wydał w liście pasterskim zalecenia, aby do Niedzieli Judica (5. Niedziela Czasu Pasyjnego) odbywały się jedynie nabożeństwa Słowa Bożego, a tam, gdzie jest to konieczna, Komunia Święta może być udzielana albo poprzez zanurzenie opłatka w winie albo przy użyciu małych kielichów liturgicznych.
Rada Parafialna może również podjąć decyzję o odwołaniu nabożeństwa, jeśli taka będzie potrzeba: - W razie odwołania nabożeństwa zalecam, by w porze, gdy miało się ono rozpocząć, w drzwiach kościoła był obecny duchowny lub ktoś, kto mógłby udzielić informacji osobom przybyłym i mógł się z nimi pomodlić – napisał bp Samiec.
Duchowny zalecił, aby korzystać z możliwości udziału w nabożeństwach transmitowanych w Internecie (kilkanaście parafii luterańskich robi to od dawna) i postawić na sprawdzone wzorce.
Choćby z czasów prześladowań religijnych lub innych sytuacji braku możliwości uczestniczenia w liturgii w niedzielę, i prowadzić nabożeństwa domowe.
Powstał nawet filmik opracowany przez dwóch duchownych luterańskich, jak można przeprowadzić takie nabożeństwo.
W Internecie pojawiły się również listy duchownych i inne słowa pociechy w trudnym czasie, a także apel, aby zrezygnować z pójścia do kościoła i zachęta do modlitwy w domu.
Z kolei Parafia Ewangelicko-Reformowana w Warszawie odwołała nabożeństwo niedzielne i zaprasza do wysłuchania kazania proboszcza podczas transmisji online.
O rezygnację z nabożeństw komunijnych zaapelowały do swoich zborów władze Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego i pozostanie w domach, jeśli są jakiekolwiek symptomy przeziębienia lub wierni zmagają się z przewlekłymi chorobami.
List do kapłanów i Ludu Mariawickiego wystosowali również biskupi Kościoła Starokatolickiego Mariawitów, czwartego co do wielkości Kościoła chrześcijańskiego w Polsce.
Kult Przenajświętszego Sakramentu stanowi fundamentalny charyzmat i centrum duchowości mariawickiej, stąd też Kościół mariawicki, a właściwie Kościoły, gdyż funkcjonują dwie denominacje tradycji mariawickiej (Kościół Katolicki Mariawitów i Kościół Starokatolicki Mariawitów), nazywany jest Kościołem eucharystycznym.
Biskupi mariawiccy zachęcili do szczególnej ostrożności, nakazali usuniecie wody święconej i zachęcili kapłanów do udzielania Komunii pod jedną postacią (hostii). Nie zdecydowano się jednak na odwołanie rekolekcji, które w Wielkim Poście tradycyjnie odbywają się w parafiach mariawickich.
Z wiarą i rozsądkiem
W różnych tradycjach kościelnych słyszy się, że jeśli wiara będzie wystarczająco silna to właściwie można stłuc termometr, właściwie można inhalować się kadzidłem i recytować formułki, a wtedy nic się nie stanie.
Temu przekonaniu – niestety wielu – towarzyszy też inne przeświadczenie, że kiedy jak kiedy, ale akurat teraz należy pójść do kościoła lub cerkwi, bo gdzie, jeśli nie tam, będzie ulga i ratunek, a kto wie – może nawet i uzdrowienie. Być może tak, być może nie.
Co więcej, wielu ludzi czuje konflikt egzystencjalnych interesów, bo z jednej strony Minister Zdrowia tudzież Generalna Inspekcja Sanitarna, a z drugiej przykazanie o święceniu dnia.
Zapomina się – niestety – że także dla osób wierzących rozum jest darem Bożym i inaczej niż w przypadku starożytnych religii, Bóg nie jest związany sakramentami, nie jest więźniem ludzkich wyobrażeń, a Jezus nie stacza bitwy z korona-szatanem na ringu religijnych doświadczeń.
Być może niektórzy tak to widzą i mają prawo, podobnie zresztą, jak mają przywilej używania rozumu.
Do podobnych czynności, stosowania higieny rozumu zachęcani mogą czuć się zaproszeni też religijnie sceptyczni lub obojętni.
Wtedy ze spokojem i zrozumieniem mogli wysłuchać obaw i refleksji, które mają osoby, dla których religia to nie tylko część życia. To całe życie.