Wiadomo, gdzie trafiają tajne konserwy z ASF. Uczciwy kucharz wygadał

W stołówce jednej z wojskowych uczelni miało dojść do buntu po podaniu konserw wieprzowych wyprodukowanych z mięsa świń pochodzących ze stref zagrożonych wirusem ASF - dowiaduje się Wirtualna Polska. Uczciwy wobec kolegów kucharz wygadał, że wieprzowina pochodzi ze specjalnego zamówienia.

Wiadomo, gdzie trafiają tajne konserwy z ASF. Uczciwy kucharz wygadał
Źródło zdjęć: © WP.PL | WP.PL
Tomasz Molga

Afera z "tajnymi konserwami ze strefy ASF" nabiera rumieńców. Nie tylko zostały wyprodukowane, ale trafiły już na rynek - wynika z ustaleń śledztwa dziennikarzy Wirtualnej Polski i "Gazety Wyborczej". Specjalny komunikat w tej sprawie opublikowała firma Sokołów SA. To pierwszy producent, który przyznał się do udziału w tajnym rządowym projekcie. Po publikacjach mediów firma jest krytykowana przez klientów. Oburza ich brak informacji i styl akcji. Problem z niechcianymi świniami miał zostać rozwiązany przez sprzedaż wysterylizowanych konserw nieświadomym konsumentom.

Bunt w stołówce

Jak ustaliła WP, jeszcze 2017 roku "tajne konserwy" otrzymało kilka jednostek wojskowych. To dzięki specjalnym zamówieniom organizowanym przez Regionalne Bazy Logistyczne. W transakcji pierwszeństwo miały produkty z surowca pochodzącego ze stref świńskiego pomoru. Konserwy powstały w oparciu o rozporządzenie ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela. Zgodnie z przepisami, nawet zdrowe świnie pochodzące ze stref zagrożonych wirusem ASF, miały być zabite, a ich zwłoki zutylizowane. Aby ograniczyć straty hodowców minister rolnictwa w 2016 roku zmienił prawo. Zarządził, że mięso można ugotować. Wówczas potencjalnie obecny w mięsie wirus ASF ginie i produkt staje się bezpieczny dla ludzi.

Informator, osoba zajmująca się sprzedażą "tajnych konserw z ASF" ujawnia WP kilka szczegółów. - Markety nie chciały takiego mięsa. Jedyne miejsce, gdzie mogły trafić konserwy, to państwowe instytucje zajmujące się również zbiorowym żywieniem - opowiada. W kilku przetargach w 2017 roku wojsko zamówiło konserwy powołując się rozporządzenie ministra Jurgiela. Dodajmy, że ten zawarł ciche porozumienie z ówczesnym szefem MON Antonim Macierewiczem. Obaj są już poza rządem.

- W jednej z jednostek zaczęto plotkować o zrealizowanym przetargu. Kucharz ze stołówki ujawnił kolegom, że na wieczór i śniadanie poda pokrojone plastry mielonki wieprzowej. Informacja szybko się rozeszła, wojskowi odmówili zjedzenia posiłku - opowiada rozmówca WP. To informacja nieoficjalna, MON nie potwierdza, powołując się na tajemnicę państwową. Podobnie Agencja Rezerw Materiałowych, gdzie według "Gazety Wyborczej", konserwy mają być przechowywane.

Przysmak śniadaniowy

Zamówienia liczone w tonach pasztetów, mielonek wieprzowych, konserw turystycznych chciała zrealizować służba więzienna. W październiku 2017 r. ponad 9 ton "tajnych konserw" zamówił Areszt Śledczy w Krakowie. Dotarliśmy do ogłoszenia o zamówieniu. Określono w nim, że więzienie kupi "wysterylizowane konserwy mięsne":
1750 kg konserw "przysmak śniadaniowy"
2000 kg konserwy turystycznej
2000 kg konserwy tyrolskiej
3000 kg mielonki wieprzowej
1950 kg pasztetu wieprzowego

Rzecznik prasowy Służby Więziennej poinformował, że do transakcji nie doszło, a przetarg został unieważniony.

Producenci konserw przekonują, że produkty są całkowicie bezpieczne. Twierdzą, że zwierzęta i mięso były dokładnie badane na obecność ASF. Ponadto proces sterylizacji gwarantuje, że wirus ginie. - Podjęliśmy decyzję o zaangażowaniu się w rządowy projekt wykupu żywca z terenów zagrożonych ASF, ze względu na pomoc hodowcom trzody chlewnej długotrwale współpracującym z naszą firmą - czytamy w oświadczeniu Sokołów SA. Skup prowadzony był głównie na terenie Podlasia, które jako pierwsze odczuło skutki problemu ASF. Zdaniem przedstawicieli biznesu, afera wynika z nieuzasadnionej podejrzliwości konsumentów.

Niech ludzie to zjedzą

Sprawa budzi wielkie emocje nie ze względu na znikome zagrożenie wirusem, ale na styl w jakim działali urzędnicy. - Chodzi o to, żeby te świnie, które nadają się do spożycia, a których z powodów propagandowych i psychologicznych, nie chcą kupować konsumenci, trafiły do przerobu i odbiorców, którzy mogą z tego skorzystać - tak na posiedzeniu sejmowej komisji rolnictwa tłumaczył zamysł Jan Krzysztof Ardanowski, wówczas jeszcze poseł PiS, obecnie minister rolnictwa. Koszty walki z ASF tylko w 2017 roku pochłonęły 140 mln zł.

Minister Jurgiel skarżył się, że na 16 firm, z którymi podjął negocjacje, ani jedna nie chciała się podjąć produkcji. Dopiero po utajnieniu danych producentów (co zakładają przepisy) ruszyła produkcja. Rozporządzenie ministra Jurgiela nosi tytuł "... w sprawie określenia sposobu postępowania z surowcami, które nie mogą być wykorzystywane do produkcji produktów mięsnych". Wynika z niego, że wszelkie inne przepisy ulegają zmianie i niedopuszczany wcześniej surowiec do produkcji żywności jednak może być wykorzystany.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1345)