Wezwanie polskiego dyplomaty. Morawiecki reaguje na ruch Kijowa
Dyplomatyczny zgrzyt na linii Warszawa-Kijów. Po wezwaniu do siedziby ukraińskiego MSZ polskiego ambasadora, do sprawy odniósł się premier Mateusz Morawiecki. "W polityce międzynarodowej, w obliczu toczącej się wojny, biorąc pod uwagę ogrom wsparcia, jakiego Polska udzieliła Ukrainie, takie błędy nie powinny się zdarzać" - napisał premier.
01.08.2023 | aktual.: 01.08.2023 19:54
"Wezwanie polskiego ambasadora - reprezentanta kraju, który jako jedyny pozostał w Kijowie w dniu inwazji Rosji na Ukrainę, do ukraińskiego MSZ, nigdy nie powinno mieć miejsca" - ocenił premier Mateusz Morawiecki decyzję ukraińskiego MSZ o wezwaniu polskiego ambasadora Bartosza Cichockiego.
"W polityce międzynarodowej, w obliczu toczącej się wojny, biorąc pod uwagę ogrom wsparcia, jakiego Polska udzieliła Ukrainie, takie błędy nie powinny się zdarzać" - dodał premier we wpisie na platformie X (dawniej Twitter).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
"Zawsze będziemy bronić dobrego imienia Polski, jej bezpieczeństwa, a interes żadnego innego państwa nigdy nie będzie stał ponad interesem Rzeczypospolitej" - zapewnił premier.
Ostra odpowiedź na słowa Marcina Przydacza
Od poniedziałku jesteśmy świadkami dyplomatycznego zgrzytu na linii Warszawa-Kijów. Zapoczątkowała go wypowiedź Marcina Przydacza, szefa prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej na antenie TVP1.
- To, co najważniejsze dziś, to obrona interesu polskiego rolnika. Jesteśmy w okresie żniw. Polskie zboże musi zostać zebrane, musi zostać zmagazynowane i dystrybuowane po odpowiedniej, godnej cenie - stwierdził w poniedziałek Przydacz. - Jeśli chodzi o Ukrainę, Ukraina naprawdę otrzymała dużo wsparcia od Polski. Myślę, że warto by było, żeby zaczęła doceniać to, jaką rolę przez ostatnie miesiące i lata dla Ukrainy pełniła Polska. Stąd też takie, a nie inne decyzje, jeśli chodzi o ochronę granic - zaznaczył.
Na słowa te zareagował zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Andrij Sibiga. - Kategorycznie odrzucamy próby narzucenia polskiemu społeczeństwu przez niektórych polityków bezpodstawnych twierdzeń, że Ukraina nie docenia pomocy z Polski - oznajmił Sibiga cytowany przez serwis Ukraińska Prawda. - To oczywista gra, która służy do tego, by realizować własne interesy. Nie ma ona nic wspólnego z rzeczywistością. To manipulacja - dodał.
Polski ambasador "na dywaniku" w ukraińskim MSZ
- Wszyscy wiedzą, w jakich warunkach pracuje dziś ukraiński rolnik, który naraża swoje życie na zaminowanych polach i pod ostrzałem rakietowym. W tych wyjątkowych okolicznościach naciski, by Ukraina w ramach wdzięczności dla Polski zaakceptowała zamknięcie swoich granic dla ukraińskich produktów rolnych, jest równoznaczne ze zmuszaniem nas do wyrażenia zgody na "eutanazję". Nie ma nic gorszego, niż gdy twój wybawca żąda od ciebie opłaty za ratunek, nawet gdy krwawisz - podsumował Sibiga.
We wtorek ukraińskie MSZ zaprosiło na rozmowę polskiego ambasadora w Kijowie Bartosza Cichockiego. W komunikacie po tym spotkaniu ukraiński resort dyplomacji przekazał, że rozmowa dotyczyła wypowiedzi Marcina Przydacza.
Tego samego dnia do polskiego MSZ wezwano na dywanik ambasadora Ukrainy w naszym kraju.