Węgierski rząd podpowiada, jak obejść własne prawo. Soros wygrywa z Orbanem
Minister edukacji Węgier Laszlo Palkovics podpowiada uczelni Georga Sorosa jak ominąć prawo, które właśnie wprowadził rząd w Budapeszcie. Viktor Orban nie przejmuje się demonstrantami i lekceważy krytykę Brukseli, ale reakcja USA była dla niego niemiłym zaskoczeniem.
Około 10 tys. Węgrów wyszło na ulice Budapesztu, żeby zaprotestować przeciwko reformie szkolnictwa wyższego, która może doprowadzić do zamknięcia Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego (CEU) finansowanego przez amerykańskiego milionera Geore’a Sorosa. Komisarz Frans Timmermans grzmi z Brukseli i grozi konsekwencjami ze strony Komisji Europejskiej, jeżeli Węgry nie cofną decyzji. Krytyki nie szczędzi Parlament Europejski.
Tym wszystkim Viktor Orban może się nie przejmować. – Opozycyjny ruch Momentum nazwał demonstrację „świętem”, bo jego działacze doszli do wniosku, że Węgrzy budzą się z apatii – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Dominik Hejj, autor portalu www.kropka.hu. - Pamiętajmy jednak, że kilka lat temu protesty przeciwko opodatkowaniu internetu wyciągnęły na ulice 100 tys., a Orban i Fidesz nadal jest u władzy.
Orban zaatakował CEU przyklejając jej łatkę uczelni znajdującej się pod wpływem „lewicowo-liberalnym”. - Pojęcia tego nie trzeba tłumaczyć wyborcom Fideszu, którzy wiedzą, co ono oznacza dokładnie tak samo, jak wyborcy PiS wiedzą, co to znaczy – zauważa ekspert.
Zaskakujący cios z Waszyngtonu
Premier Węgier chciał wykorzystać niechęć prezydenta Trumpa do liberałów i w ten sposób rozprawić się z Sorosem, którego oskarża o finansowanie opozycji. Tutaj się jednak przeliczył. Nawet Marc C. Toner, rzecznik Departamentu Stanu oficjalnie wzywa do umożliwienia niezakłóconej działalności CEU.
Doprowadziło to do kuriozalnej sytuacji, w której minister edukacji Węgier podpowiada CEU, jak znaleźć lukę i ominąć prawo. Zgodnie z kontrowersyjną ustawą jedynie zagraniczne uczelnie posiadające kampusy w swoich krajach mogłyby działać na Węgrzech. Wyegzekwowanie tego zapisu doprowadziłoby do zamknięcia CEU. Tymczasem Laszlo Palkovics tłumaczy, że wystarczy, aby uczelnia Sorosa wystawiała dyplomy za pośrednictwem uczelni węgierskiej. To pozwoli jej dalej funkcjonować bez przeszkód.
Nieuzasadnione obawy Orbana
- Orban atakuje CEU i organizacje pozarządowe w obawie o władzę, ale stanowczo przesadza – uważa Hejj. – Dominacja i siła Fideszu jest tak duża, że żadna organizacja mu nie zagraża. Nikt odwołujący się do Rady Europy, ONZ czy Brukseli niczego nie osiągnął. Nawet TASZ, czyli ruch powstały na fali protestów przeciwko naruszaniu wolności prasy, nie zdołał przekształcić się w partię polityczną.
Hejj dodaje, że atak na organizacje „para-pozarządowe”, jak nazywają je zwolennicy Orbana, podszyty jest zwykłą zawiścią. W przeciwieństwie do liberałów i lewicy, węgierska prawica nie zdołała zbudować sieci organizacji, które kształciłyby kadry i zaplecze intelektualne na przyszłość. Co więcej, atak na CEU ma ukryć, ilu polityków Fideszu było stypendystami Sorosa.
- Rzecznik prasowy węgierskiego rządu Zoltan Kovacs doktoryzował się na CEU, a teraz komunikuje światu, że Soros jest złym człowiekiem – zauważa ekspert. – To jeden z paradoksów całej tej historii.