Wciąż żyją bez gazu i wody
Dwa dni po tragicznej w skutkach awarii w Zielonej Górze prawie siedem tysięcy ludzi nadal nie ma gazu. Większość mieszkańców powróciła już do swoich domów. Nie może tego zrobić około stu rodzin z klatki jednego z wieżowców, gdzie doszło do zabójczego wybuchu. Zdesperowani ludzie zapowiadają, że pozwą do sądu dostarczyciela gazu.
03.12.2010 06:42
Na siódmym piętrze wieżowca na osiedlu Pomorskim straszą dwie ogromne wyrwy w ścianie. To tutaj doszło do największej z kilkudziesięciu eksplozji gazu, które we wtorek wstrząsnęły osiedlami na rogatkach miasta.
Większość mieszkańców powróciła już do domów. Jednak nie dotyczy to stu rodzin z najbardziej zniszczonej klatki. Dlaczego? Służby budowlane badają, czy popękane ściany nie spowodują, że wieżowiec runie. Wielki problem, to również brak gazu. Szczególnie teraz, kiedy na dworze jest tak zimno.
- Jakoś sobie trzeba radzić, więc przyniosłem z piwnicy starą kuchenkę elektryczną i na niej będziemy z żoną gotować - mówi Kazimierz Szcześniak (70 l.), mieszkaniec os Pomorskiego.
Zdecydowanie gorsza jest sytuacja na pobliskim osiedlu Raculka. W tutejszych domkach jednorodzinnych oprócz gazu nie ma też ciepłej wody. - Cały czas trzeba grzać wodę, czy to, żeby się umyć, czy żeby coś ugotować. To bardzo uciążliwe przy tym mrozie - denerwuje się Małgorzata Surmiak (44 l.).
Dlatego zdesperowani mieszkańcy zamierzają się zebrać razem i wystąpić przeciwko dostarczycielowi gazu do sądu, żądając zadośćuczynienia za krzywdy moralne i zdrowotne. Sprawę przeciwko firmie gazowniczej ma poprowadzić kancelaria prawnicza z Wrocławia.
Polecamy w wydaniu internetowym Fakt.pl:
Ona kocha buty. Ma ich...