Wawrzyk, Kik, Maliszewski - profesorowie Dobrej Zmiany. Jeden dosłużył się posady w MSZ, drugi tytułu, trzeci czeka
Główne media kontrolowane przez PiS mają nie tylko swoich dziennikarzy i publicystów, ale i swoich profesorów i doktorów, którzy tak objaśniają widzom świat, aby zawsze wyszło, że prezes Kaczyński miał rację. I prędzej czy później na tym zyskują.
19.02.2018 | aktual.: 20.02.2018 13:22
30 lat po habilitacji, 9 lat po ostatniej publikacji naukowej (dane z bazy "Ludzie Nauki) politolog Kazimierz Kik został profesorem belwederskim, czyli otrzymał tytuł naukowy od prezydenta. Skoro naukowiec nie może się pochwalić w ostatnim czasie żadnymi znaczącymi sukcesami naukowymi, to skąd ten awans do ekstraklasy? Teoria nasuwa się sama.
Walka o Belweder
Ostatnie dwa lata były dla prof. Kika bardzo pracowite. Naukowiec intensywnie udzielał się w mediach, szczególnie tych opanowanych przez Prawo i Sprawiedliwość. Jeszcze półtora roku temu zaprzeczał by jego nagła zmiana poglądów to efekt starań o profesurę. W portalu wPolityce prof. Kik dołączył do tak cenionych komentatorów jak Marek Król czy Wojciech Reszczyński. Ten pierwszy to były członek PZPR i poseł Polskiej Unii Socjaldemokratycznej do Sejmu kontraktowego, drugi był gwiazdą PRL-owskiego "Teleexpressu".
Prof. Kik także ma za sobą karierę polityczną, chociaż mniej udaną. Podobnie jak Król był w PZPR i Polskiej Unii Socjaldemokratycznej, ale nie zasiadał w parlamencie. Startował do Senatu w 1997 i 2011 roku (z poparciem SLD)
, ale nie zyskał mandatu. Podobnie jak w 2009 roku, gdy próbował dostać się do Parlamentu Europejskiego z list lewicowego Porozumienia dla Przyszłości. Wydawałoby się, że taka aktywność dyskwalifikuje w roli naukowca-komentatora polityki, a tym bardziej w prawicowych mediach.
Zobacz także: Joanna Kluzik-Rostkowska o Antonim Macierewiczu. "Nie znam drugiego takiego przypadku"”
Jednak wystarczy dobrze sobie radzić z kamerą i mówić to, czego według zapraszających oczekują widzowie i ma się pewne miejsce w programach. Wystarczy wspomnieć o Magdalenie Ogórek czy Aleksandrze Jakubowskiej, które regularnie goszczą w prawicowych mediach, a pierwsza z nich dostała nawet kilka programów w TVP Info. Dlatego Kikowi bez problemu wybaczono nie tylko członkostwo w PZPR, SLD i regionalnym komitecie poparcia PO, ale też krytyczne wobec PiS wypowiedzi
"Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz dawno powinni siedzieć. Za sponiewieranie godności Rzeczypospolitej" - mówił jeszcze w 2012 r. dla TOK FM. W 2014 r. tak oceniał program PiS: "To program pod tytułem "PRL wróć". To, co proponuje w tym programie Jarosław Kaczyński, było symbolami PRL ".
Od tego czasu wiele się zmieniło, przede wszystkim to, że PiS z opozycji stało się władzą. Prof. Kik pokazał, że umie wpisać się w oczekiwania wyborców Dobrej Zmiany. "PiS ma szansę uzdrowić wiele rzeczy . Nie wiem, czy uda się to zrobić bez szoku społecznego. Być może niektóre rzeczy trzeba będzie zmieniać nawet siłą" - mówił w "Plus Minus" w listopadzie 2016 roku. "Fakty nie kłamią, z podsumowania efektów naszej transformacji wychodzi , że PO i jej poprzednicy to były rządy antynarodowe. Dopiero PiS ma jakąś sensowną ofertę" - dodawał.
Z UW do MSZ
Jeszcze większy awans zaliczył nowy wiceszef MSZ prof. UW Piotr Wawrzyk. Nie ma on na koncie politycznych epizodów - nie startował w wyborach, nie ma informacji o jego przynależności do partii politycznych, zajmował tylko urzędnicze stanowiska w administracji i przygotowywał analizy dla Sejmu. Przez lata był cenionym przez dziennikarzy ekspertem, przede wszystkim od spraw europejskich.
Choć przegląd jego wypowiedzi z poprzednich lat pokazuje, że zawsze ostrzej oceniał PO, to dopiero w ostatnich dwóch latach stał się dyżurnym ekspertem prawicowych mediów. "To w pewnym sensie rozdawnictwo pieniędzy, ale kryje się za tym szczytny cel - zwiększenie przyrostu naturalnego. Musiało być wprowadzone coś, co sprawi, że Polacy będą chcieli mieć więcej dzieci" - chwalił niedawno partię w "Super Expressie". We wrześniu 2017 r. przekonywał na antenie wPolsce.pl: "Gdyby w Polsce rządziła PO, to mielibyśmy kolejne kontyngenty napływających imigrantów". Miesiąc wcześniej mówił, że "Bruksela szuka kolejnych pretekstów do zaognienia sporu z rządem w Warszawie".
Ważny sygnał: koniec komentowania
Jeszcze latem, gdy Donald Trump był przyjacielem PiS i nie wspierał Izraela w sporze z polskim rządem, prof. Wawrzyk przekonywał: "Od czasów Reagana nie mieliśmy tak propolskiego prezydenta USA. "Polska wyrasta na najważniejszego amerykańskiego sojusznika w UE". Samej Unii też nie szczędził ostrych słów. A przede wszystkim jej liderom, tak nielubianym przez polskie władze. "Reakcje Junckera, Schulza i Tuska pokazują, że nie wyciągnęli żadnych wniosków z Brexitu".
Po dwóch latach niemal codziennych wizyt w TVP Info, "Wiadomościach" i innych częściach medialnego ekosystemu PiS prof. Wawrzyk nie doczekał się co prawda profesury belwederskiej (może wpływ na to mają dawne oskarżenia o plagiat). Ta, a także kontrowersyjne wypowiedzi w sieci nie zaszkodziły jednak prof. Wawrzykowi w karierze ministerialnej. Na kilka dni przed nominację naukowiec ogłosił, że przestaje komentować politykę. Podobnie - choć z dużo większym wyprzedzeniem - zrobił inny politolog z UW, który związał się z PiS dr Błażej Poboży. W 2015 r. wystartował do Sejmu, ale nie uzyskał mandatu, później został wiceburmistrzem Bemowa. Do komentowania polityki już nie wrócił.
Cały czas niedoceniony pozostaje dr hab. Norbert Maliszewski - nie politolog, tylko psycholog społeczny, ale za to regularnie komentujący politykę. "Poprzednie rządy mówiły, że pewnych rzeczy się nie da. PiS realizuje wszystkie obietnice" - mówił. O polityce europejskiej PiS mówił: "twarde stanowisko rządu znajdowało poparcie, nie tylko wśród wyborców PiS, ale także w innych elektoratach - nie polityka otwartych drzwi, ale takie racjonalne podejście". Podkreślanie "racjonalnego podejścia" u popierających PiS to zresztą znak rozpoznawczy naukowca UKSW.
Prawo i Sprawiedliwość potrzebuje kadr i regularnie jesteśmy świadkami nieprawdopodobnych wręcz karier. Stąd możemy spodziewać się jeszcze wielu awansów z komentatorskich foteli wprost do rządu.