PolitykaWaszczykowski spełnia żądanie J.Kaczyńskiego ws. ambasadorów: 44 już odwołał

Waszczykowski spełnia żądanie J.Kaczyńskiego ws. ambasadorów: 44 już odwołał

Do tej pory minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski (PiS) doprowadził do odwołania 44 ambasadorów z polskich placówek rozrzuconych po całym świecie - to połowa polskich ambasadorów w ogóle. Wymiana kadr w dyplomacji nabrała rozpędu, bo w połowie 2016 r. prezes Jarosław Kaczyński uznał, że szef MSZ ociąga się z decyzjami.

Waszczykowski spełnia żądanie J.Kaczyńskiego ws. ambasadorów: 44 już odwołał
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

16.01.2017 | aktual.: 16.01.2017 15:50

W połowie minionego roku prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił, że w rządzie "kolumna nam się rozciągnęła". I wskazał na "tabory", które zostają w ogonie. - Sprawa aparatu dyplomatycznego, który w tej chwili jest jeszcze w niemałej części po prostu stary - mówił, między słowami krytykując Witolda Waszczykowskiego za zbyt wolne zmiany personalne w dyplomacji. W nieoficjalnych rozmowach w MSZ-cie przyznawano, że zmian dokonają chętnie i szybko, ale trudno znaleźć dobrych kandydatów na nowych ambasadorów.

Ratując stanowisko Waszczykowski jednak przyspieszył wymianę kadr na placówkach. Według danych, jakie Wirtualna Polska uzyskała w MSZ od 16 listopada 2015 r., gdy premierem została Beata Szydło (PiS) dokonała się w polskich placówkach dyplomatycznych mała rewolucja. Aż do teraz zostało odwołanych 44 ambasadorów.

Do kraju wróciło już 31 spośród tych ambasadorów, a 13 kolejnych zakończy misję do 30 czerwca 2017 r. Taka duża wymiana kadr sprawiła, że obecnie jest 12 placówek, którymi kieruje chargé d’affaires ad interim. To działający przejściowo jako szef misji członek personelu dyplomatycznego. Dyplomata taki reprezentuje państwo, jeżeli stanowisko szefa misji nie jest obsadzone lub jeżeli szef misji nie może pełnić swoich funkcji.

- Jest rzeczą zupełnie normalną, że okres pomiędzy końcem urzędowania danego ambasadora a przyjazdem jego następcy trwa ponad 6 miesięcy - twierdzi MSZ w odpowiedzi dla WP.

Skąd takie braki w obsadzie polskich placówek na świecie? MSZ odpowiada, że procedura mianowania ambasadorów jest wieloetapowa, stąd też wakaty w ambasadach. Proces powoływania nowych ambasadorów rzeczywiście jest długi. Decyzja w sprawie mianowania i odwołania ze stanowiska należy - formalnie - do prezydenta, który podejmuje ją w oparciu o wniosek ministra spraw zagranicznych, a ten musi być zaakceptowany przez premiera. W praktyce osobą najważniejszą w tym procesie jest minister spraw zagranicznych. Wcześniej trwają przesłuchania przed sejmową Komisją Spraw Zagranicznych.

Ponadto kandydat musi także - zgodnie z Konwencją Wiedeńską o stosunkach dyplomatycznych - uzyskać tzw. agrément. To poufnie zapewnienie obcego państwa, w którym miałby być ambasadorem, że zostanie przez to państwo przyjęty. - Nie podając przyczyn, państwo przyjmujące może odmówić przyjęcia danej osoby, stąd wystąpienie o agrément jest poufne przed oficjalną nominacją i może być ustne, aby nie narażać się na jawną odmowę i nie zadrażniać stosunków międzypaństwowych - podkreśla MSZ.

Mimo wakatów w ambasadach MSZ twierdzi, że wymiana ludzi pełniących te stanowiska odbywa się sprawnie: - Bez zakłóceń pracy placówki, z jak najkrótszym okresem wakatu na stanowisku. Przy ustalaniu daty odwołania każdego z ambasadorów brane są pod uwagę uwarunkowania związane m.in. z realizacją ważnych projektów na danej placówce, czy też uwarunkowania rodzinne, w tym np. obowiązujący system szkolny w państwie przyjmującym.

Kiedy placówki zostaną obsadzone? MSZ odpowiada, że "w odpowiednim czasie". Ministerstwo wstrzymuje się z podawaniem nazwisk kandydatów, bo państwo docelowe dla dyplomaty może nie chcieć przyjąć rozważanej przez stronę polską osoby. - Nasi partnerzy oczekują - zgodnie z wciąż obowiązującym zwyczajem dyplomatycznym - zdolności do zapewnienia przez nas procesowi obsadzania stanowisk ambasadorskich minimum dyskrecji - zasłania się ministerstwo pod wodzą Witolda Waszczykowskiego.

Ambasadorowie wrócili już z najważniejszych polskich placówek w takich państwach jak: USA, Niemcy, Rosja, Ukraina, Węgry, Izrael, Turcja czy Francja. Odwoływane były zwłaszcza osoby związane z poprzednią ekipą rządową jak np. Jaromir Sokołowski (były minister w Kancelarii Bronisława Komorowskiego czy Marcin Bosacki - były rzecznik Radosława Sikorskiego)
. W grupie ambasadorów jest wiele osób, którym skończyły się zwyczajowe czteroletnie kadencje, więc w ich przypadku nie ma mowy o łamaniu obyczajów.

Zmiany w dwóch placówkach Polski - w Waszyngtonie i Berlinie - były jednymi o największym znaczeniu. Zajęły je osoby, do których Witold Waszczykowski musiał mieć zaufanie: prof. Andrzej Przyłębski (prywatnie mąż prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej) i Piotr Wilczek.

Co ciekawe jednymi z pierwszych decyzji tych dwóch ambasadorów było premierze filmu "Smoleńsk". W Berlinie ambasada nie zdołała jej zorganizować, bo kolejne kina wycofywały się z projektu (pokaz zorganizował za to Klub Polskich Nieudaczników))
. Z kolei w USA się udało - całkowity koszt projekcji wyniósł 8 tys. 700 dolarów.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (718)