Wassermann: nowo odnalezione akta Lesiaka mogą być podstawą nowych śledztw
Nowo odnalezione akta, związane ze sprawą oficera UOP z lat 90. płk. Jana Lesiaka, mogą być podstawą nowych śledztw - poinformował koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann.
10.10.2006 | aktual.: 10.10.2006 21:02
Prokurator krajowy Janusz Kaczmarek powiedział, że prokuratura odtajniła już 16 z 30 tomów swoich akt, zawierających głównie protokoły przesłuchań świadków ze sprawy Lesiaka, oskarżonego o inwigilację polityków opozycji w latach 90.
Fragmenty ich będą wciąż tajne na mocy decyzji ABW z 1 września tego roku (sprawy osobiste, działalność tajnych agentów, techniki operacyjne). Kaczmarek dodał, że w środę trafią one do Sądu Okręgowego w Warszawie, przed którym toczy się proces Lesiaka. To sąd podejmie decyzję o możliwości udostępnienia akt dziennikarzom.
Wassermann ujawnił, że wśród tych akt są m.in. dokumenty posiedzeń Rady Ministrów z lat 90.
Kaczmarek powiedział, że kwerenda w ABW nt. sprawy Lesiaka nie została jeszcze zakończona, a dokumenty są rozproszone po różnych instytucjach np. w Kancelarii Prezydenta, MSWiA, ministerstwie sprawiedliwości. Dotychczas odnaleziono 114 dokumentów "operacyjnego rozpracowania".
Zdaniem Wassermanna, konieczna jest odpowiedź na pytanie, "czy mamy do czynienia z działaniem przestępczym, polegającym na utrudnianiu postępowania i ukryciem materiału dowodowego, czy mamy do czynienia z beztroską".
To jest poważny problem i pierwsza sprawa do rozstrzygnięcia w ocenie prawnokarnej. Tej oceny będą dokonywali prokuratorzy - powiedział Wassermann.
Zdaniem Wassermanna, odpowiedzi wymaga też pytanie, "na ile ten materiał może wpłynąć na toczący się proces, na ile może mieć wpływ na tę część postępowania, która została zakończona umorzeniem śledztwa, i na ile pozwoli przywołać dziś do odpowiedzialności karnej tych, którzy dopuścili się czynów przestępczych". W 2002 roku umorzono wątek odpowiedzialności przełożonych Lesiaka.
Doniesienie o przestępstwie w sprawie inwigilacji prawicy, 17 września 1997 r. - na krótko przed wyborami parlamentarnymi - złożył w warszawskiej prokuraturze ówczesny szef UOP w rządzie SLD gen. Andrzej Kapkowski. Napisał on, że akta z szafy płk. Lesiaka wskazują na "dokonywanie przez niektórych funkcjonariuszy UOP czynności wykraczających poza zakres ustawowych zadań, w tym m.in. takich, których realizacja mogła oddziaływać na kształt życia politycznego".
W doniesieniu Kapkowski przekazał prokuraturze kilkanaście dokumentów z szafy Lesiaka, w których było ich kilkaset.
W początkach tego roku Janusz Kaczmarek ujawnił, że w ABW miały się bowiem odnaleźć nieznane wcześniej akta sprawy, których nie przesłano prokuraturze. Ziobro mówił, że z akt sprawy wynika, iż Lesiak miał mocodawców. Odpowiedzą oni przed sądem, jeżeli terminy przedawniania na to pozwolą - zapowiadał w czerwcu minister. Od tego czasu nic się jednak nie ruszyło w tej sprawie.
Od 20 września toczy się proces płk. Lesiaka. Jest on jedynym oskarżonym w ujawnionej w 1997 r. głośnej sprawie inwigilacji, którą UOP miał prowadzić w latach 1991-1997 wobec polityków opozycyjnych, wobec prezydenta Lecha Wałęsy i premier Hanny Suchockiej - braci Kaczyńskich, Adama Glapińskiego, Antoniego Macierewicza, Jana Olszewskiego, Romualda Szeremietiewa, Jana Parysa, a także szefa PPS Piotra Ikonowicza.
Zespół Lesiaka miał w 1993 r. opracować plany działań operacyjnych UOP, których celem miało być skłócenie i skompromitowanie działaczy PC, Ruchu III Rzeczypospolitej oraz RdR. Zamierzano do tego wykorzystać m.in. tajnych agentów UOP.
Prokuratura zarzuca Lesiakowi przekroczenie w latach 1991-1997 uprawnień, m.in. przez stosowanie "technik operacyjnych" i "źródeł osobowych" wobec legalnych ugrupowań. 61-letni Lesiak, któremu grozi do 3 lat więzienia, nie przyznaje się do winy. Do końca października sąd chce przesłuchać wszystkich polityków pokrzywdzonych w sprawie.
