Wassermann: Cimoszewicz chce rozjechać Jarucką
Oświadczenie marszałka Sejmu Włodzimierza Cimoszewicza było próbą
urobienia opinii publicznej i pokazania, że niezależnie od tego,
co jego b. asystentka Anna Jarucka zezna przed komisją, to i tak
jest osobą niewiarygodną - uważa wiceprzewodniczący komisji śledczej ds. PKN Orlen Zbigniew Wassermann (PiS).
Wystąpienie Cimoszewicza w żaden sposób nie zmieni toku prac komisji. Chciałbym, aby Jarucka wytrzymała ten napór i żeby zeznała przed komisją o tym, co wie w sprawie oświadczenia pana marszałka - powiedział Wassermann. Wyraził też nadzieję, że zeznania Jaruckiej przed komisją przyczynią się do wyjaśnienia sprawy.
Zdaniem Wassermanna, "fatalną sprawą" jest sytuacja, że zanim doszło do przesłuchania Jaruckiej, to publicznie próbuje się dyskredytować jej osobę. Mamy do czynienia z sytuacją, gdy tej osobie nie dano szansy powiedzieć o okolicznościach sprawy i o dowodach, które chce przedstawić, tylko starano się ją rozjechać - ocenił.
Nie twierdzę, że świadek jest wiarygodny, bo nie miałem możliwości z nią porozmawiać i ją przesłuchać. Ale nie można pracować w takim standardzie, że opinię publiczną z góry urabia się, że niezależnie od tego, co świadek powie, to wychodzi na to, że jest to osoba prawie chora, psychiczna, powiązana ze służbami - powiedział Wassermann.
W piątek podczas konferencji prasowej Cimoszewicz stwierdził, że jego oświadczenie majątkowe z roku 2002 "zostało złożone jeden jedyny raz, nigdy nie podlegało żadnej zmianie". Marszałek Sejmu powiedział też, że jego była asystentka Anna Jarucka popełniła przestępstwo, bezprawnie wynosząc z MSZ jego oświadczenie majątkowe.