Wąsik i Kamiński już na wolności. "Ludzie zobaczyli, że nic nie chroni przed odpowiedzialnością. To przełom"
Andrzej Duda zdecydował o ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. - Jest w tym jednak coś ważniejszego. To istotny przełom świadomościowy - mówi Wirtualnej Polsce prof. dr hab. Robert Alberski. Zdaniem politologa ludzie zobaczyli, że nawet osoby pełniące wysokie stanowiska mogą zostać skazane i nie unikną odpowiedzialności.
23.01.2024 | aktual.: 23.01.2024 21:37
- Postanowienie w przedmiocie prawa łaski zostało wydane. Panowie są ułaskawieni. Z całą mocą. Apeluję o natychmiastowe procedowanie sprawy dalej - o natychmiastowe wykonanie postanowienia prezydenta i natychmiastowe uwolnienie panów, zwłaszcza Mariusza Kamińskiego, z uwagi na jego zdrowia - stwierdził we wtorek prezydent Andrzej Duda, ogłaszając decyzję o ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.
Wieczorem obydwaj politycy opuścili areszt.
Prof. dr hab. Roman Bäcker z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu podkreśla, że decyzję prezydenta należy rozpatrywać wielowątkowo. - Rozumiem, że polska scena polityczna coraz bardziej przypomina ring bokserski. Ale tak realistycznie - trzeba na nią patrzeć pod wieloma kątami - wskazuje w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Sprawa Wąsika i Kamińskiego jest rozgrywką nie tylko między PiS i "Koalicją 13 października". Nie chodzi też o posiadanie jedynej słusznej prawdy. Jest przede wszystkim przełomem w rozumieniu tego, czy można ludzi należących do rządzącej elity wsadzać do więzienia za przestępstwa stwierdzone przez sąd. Wydaje się, że mimo dość krótkiego pobytu panów Wąsika i Kamińskiego w więzieniu, to jednak ten podstawowy dylemat, czy wszyscy ci, którzy zostali skazani - czy byli posłami, ministrami, czy szefami MSWiA - bez wyjątku powinni iść do więzienia, został rozstrzygnięty - podkreśla prof. Bäcker.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kto wyjdzie z tego sporu wygrany, a kto będzie przegrany?
- Tu nie ma sensu patrzeć na to pod kątem, kto wygrał, a kto przegra. Było dosyć oczywiste, jaki ta sprawa będzie miała finał. Jedna i druga strona odgrywają rolę, które wynikają z procedur, w które się uwikłały - wskazuje z kolei prof. dr hab. Robert Alberski z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Zobacz także
Politolog podkreśla także wagę odsiadki Wąsika i Kamińskiego dla społecznego odbioru. - Jest w tym coś ważniejszego. To dość istotny przełom świadomościowy - oni posiedzieli co prawda tylko kilka dni - ale ludzie zobaczyli, że jeżeli ktoś pełni wysokie stanowisko w państwie, to wcale go przed odpowiedzialnością nie chroni. W pewnym sensie to jest przełom, bo w Polsce był pogląd, że politycy są poza wszelkim zagrożeniem. Jak spojrzymy na ostatnie 30 lat, są to sporadyczne przypadki i nie dotyczą one raczej polityków z samej "góry". Więc w tym sensie jest to korzystna zmiana - podkreśla politolog.
Jakie skutki będzie miała cała sprawa dla wizerunku PiS?
- Jeśli spojrzymy na to od strony PiS, możemy to nazwać jak Morawiecki - "politycznym złotem". Prawo i Sprawiedliwość z tego korzystało. Na tym, że panowie siedzieli za kratami, budowano całą narrację partii krzywdzonej, prześladowanej, była mowa niemal o reżimie na wzór Korei Północnej. Tego typu sytuacja generowała mobilizację samej partii, ale także wyborców. Przypominam choćby o protestach - podkreśla prof. Alberski.
Prezydent podsyca podziały?
Duda wykorzystał oświadczenie, w którym poinformował o ponownym ułaskawieniu Wąsika i Kamińskiego, do uderzenia w ministra sprawiedliwości Adama Bodnara i rząd Donalda Tuska. O ile sama decyzja prezydenta zaskakująca nie była, zadziwiające były słowa głowy państwa.
- Ubolewam, że mimo moich apeli Prokurator Generalny nie zastosował normy z artykułu 568, aby zawiesić odbywanie kary. Mimo strajku głodowego i sytuacji zdrowotnej Mariusza Kamińskiego. Ubolewam, że jako byłego RPO nie było pana Adama Bodnara stać na ten ludzki gest - stwierdził.
- Apeluję o to ze względów humanitarnych i państwowych o tę odrobinę przyzwoitości w kompromitującej sytuacji, w jakiej znajduje się polskie państwo, kiedy ci, którzy realizują interesy tego państwa walczą z korupcją, znajdują się w więzieniu. Podczas gdy ci, wobec których postawiono zarzuty korupcyjne, wędrują do Parlamentu Europejskiego na skutek decyzji ich kolegów z tej samej klasy politycznej. To po prostu jest kompromitacja. Mam nadzieję, że ta kompromitacja zostanie jak najszybciej usunięta, bo po prostu wstyd - powiedział Duda.
O ocenę słów prezydenta poprosiliśmy politolog dr Barbarę Brodzińską-Mirowską z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. - Wystąpienie nie było specjalnie koncyliacyjne. Powiedziałabym, że wręcz przeciwnie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Prezydent miał prawo ułaskawić. Pełna zgoda, procedura dochowana, informacje dostał, nie musiał się stosować, nie dostosował się. Proceduralnie nie ma się o co czepiać - wskazuje Brodzińska-Mirowska.
Ale zaraz wskazuje: - Po wystąpieniu nie mam w ogóle poczucia, że to zamyka bałagan prawny. Prezydent trochę sobie zaprzeczył. Tym razem skorzystał zgodnie z procedurą z prawa łaski, jednak swoją decyzją potwierdził, że poprzednie ułaskawienie nie było zgodnie z przepisami, a mimo to dalej utrzymuje, że było. Inaczej nie byłoby tego całego hałasu - podkreśla.
Jej zdaniem w wystąpieniu Dudy było bardzo dużo nieścisłości. - Bardzo lekko przedstawił kwestię zarzutów wobec Wąsika i Kamińskiego. Żaden sąd nie skazałby ludzi za to, że próbują wyeliminować patologie społeczne. Jest jasne, za co panowie zostali skazani. Zostali ułaskawieni, ale nie oznacza to, że byli niewinni - przypomina dr Brodzińska-Mirowska.
Jak dodaje, było szereg sugestii, które ją zaskoczyły, np. taka, że były jakieś siły, którym bardzo zależało, aby politycy znaleźli się w więzieniu. - W tym właśnie upatruję domniemanie, że nie chodzi o żadną koncyliację. Wręcz przeciwnie - podsumowuje w rozmowie z WP.
Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski