"Washington Post" alarmuje: ostrzał tych ukraińskich zakładów wodociągowych może przynieść katastrofę dla ludzi i środowiska
• "Washington Post" ostrzega przed katastrofą ekologiczną na wschodzie Ukrainy
• Zagrożone walkami są zakłady wodociągowe
• Gdyby doszło do ich zniszczenia bez wody zostaną setki tysięcy ludzi
• Okolica może również zostać skażona chlorem
• Tymczasem mimo rozejmu, na wschodzie kraju co jakiś czas dochodzi do zbrojnych incydentów
Ukrainie grozi poważny kryzys humanitarny i katastrofa dla środowiska - ostrzega amerykański dziennik "Washington Post". Gazeta wyjaśnia, że chodzi o ryzyko zniszczenia podczas walk, do których dochodzi mimo formalnego rozejmu, zakładów wodociągowych w okolicach miejscowości Awdiejewka w regionie donieckim. To nie tylko pozbawiłoby dostępu do bieżącej wody 400 tys. ludzi po obu stronach konfliktu - jak podaje "WP" - ale ostrzał mógłby uszkodzić skład chloru używanego w oczyszczalni. Taki wyciek byłyby tragiczny dla środowiska.
Przestrogi "Washington Post" nie są wyssane z palca. Przedsmak tego, co może czekać nie tylko okolice Awdiejewki, ale też część samego Doniecka, do którego dostarczana jest woda z oczyszczalni, mieszkańcy regionu mieli już w marcu. Z powodu walk zakłady wodociągowe przestały działać na kilka dni, a jej pracowników ewakuowano. Jak oceniało wówczas OCHA (Biuro NZ ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej), ok. 30 tys. okolicznych mieszkańców odczuło niedobory wody, a takie widmo zawisło nad dalszymi setkami tysięcy ludzi w regionie. Zapasy wody zaczęły się wyczerpywać i lokalne władze dostarczały ją cysternami do szkół i przedszkoli - podawało ONZ. Zakłady wodociągowe wznowiły pracę dopiero, gdy do akcji weszła misja monitorująca OBWE (Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie ) i specjalne centrum kontroli ustanowione przez stronę ukraińską i rosyjską.
Starcia mimo rozejmu
Jednak kłopoty cywilów z Donbasu z dostępem do czystej wody nie są niczym nowym. Już we wrześniu ubiegłego roku OBWE wydało specjalny raport na ten temat. Jak szacowano, w połowie 2015 r. 1.3 mln mieszkańców obwodów donieckiego i ługańskiego cierpiało przez niedobory wody. Przyczyn było wiele: od zniszczonych i uszkodzonych wodociągów, przez brak prądu potrzebnego do działania oczyszczalni czy skażenie wody w instalacjach dopływowych wyciekami z rur kanalizacyjnych, po miny, niewybuchy i obecność grup zbrojnych utrudniających cywilom korzystanie ze studni i awaryjnych cystern.
W dokumencie podsumowano, jakie wówczas tereny mają największe problemy z wodą, ale też zawarto cały szereg rekomendacji dla walczących stron. Pierwszą z nich było przestrzeganie rozejmu zawartego w lutym 2015 r. Wezwano również do nieatakowania, a nawet nierozmieszczania instalacji wojskowych w pobliżu obiektów, które są niezbędna do przetrwania cywilnej ludności, a takim stają się właśnie oczyszczalnie wody.
Problem w tym, że mimo trwającego rozejmu, w Donbasie nadal dochodzi do kolejnych starć między ukraińską armią i prorosyjskimi separatystami wpieranymi przez Moskwę. Jak podawał serwis Unian.info, powołując się na przedstawiciela ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa i Obrony, od początku 2016 r. aż do końca maja na wschodzie kraju zginęło 42 żołnierzy, a 350 zostało rannych. Tylko jednej doby w ostatnim tygodniu maja zginęło w starciach siedmiu ukraińskich wojskowych. Ofiary są także po drugiej stronie. Przedstawiciel prorosyjskich separatystów, którego cytowała Polska Agencja Prasowa, przyznawał w ubiegłym miesiącu, że sytuacja wokół Awdijewki jest napięta.
Zakaz ostrzału
Jak podaje "Washington Post", ukraińscy dowódcy mieli dostać rozkaz nie odpowiadać na ostrzał z okolic zakładów wodociągowych, właśnie ze względu na zagrożenie, które wiązałoby się z ich uszkodzeniem. Jeden z oficerów twierdził jednak w rozmowie z amerykańskim dziennikiem, że separatyści wykorzystują przez to oczyszczalnię jako tarczę.