Warszawskie getto - 64 lata później
Wyszlifowany bruk dawnych Nalewek, stare tory tramwajowe, resztki muru okalającego Ogród Krasińskich. To wszystko co przetrwało w miejscu, gdzie było jedno z głównych wejść do Getta Warszawskiego.
19.04.2007 | aktual.: 19.04.2007 15:22
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/64-rocznica-wybuchu-powstania-w-getcie-warszawskim-6038708356387969g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/64-rocznica-wybuchu-powstania-w-getcie-warszawskim-6038708356387969g )
64. rocznica wybuchu powstania w Getcie Warszawskim
Tędy Niemcy w kolumnie z czołgami, samochodami pancernymi, armatkami i esesmanami na motocyklach ruszyli 19 kwietnia 1943 roku do akcji ostatecznej likwidacji getta. U zbiegu z Gęsią (obecnie Anielewicza) zostali zaskoczeni silnym ogniem, obsypani butelkami z benzyną i granatami. Było to pierwsze starcie z Żydowską Organizacją Bojową. Niemcy po 2 godzinach wycofali się, zostawiając na placu boju zabitych i rannych.
To jeden z nielicznych epizodów powstania w getcie zakończonych sukcesem militarnym.
Ja pamiętam wojnę - mówi reporterce PAP spacerowicz z Ogrodu Krasińskich, pan Kazimierz Włodarczyk - należałem do AK i wiem, że Polacy w Powstaniu Warszawskim mieli jeszcze jakąś nadzieję na zwycięstwo. A dla Żydów w getcie ta walka to był desperacki zryw przed wywiezieniem na śmierć do obozów koncentracyjnych. Zresztą prawie wszyscy zginęli, tylko pojedyncze osoby ocalały.
Włodarczyk ubolewa, że zanikają ślady pamięci po tych heroicznych chwilach. Dlatego potrzebne są pamiątki minionych czasów, takie jak bruk na dawnych Nalewkach czy sąsiedni pomnik bitwy pod Monte Cassino.
Tak trzeba, chociaż to bardzo smutne wydarzenia. Ale taka jest i zawsze była historia naszego kraju - mówi.
Podobnie myśli Grażyna Wasilewska, nauczycielka historii w Zespole Szkół Licealnych i Ekonomicznych przy ul. Stawki, w pobliżu miejsca, gdzie był Umschlagplatz. W czasie wojny w budynku szkoły znajdował się szpital, w którym przetrzymywano umierających żydowskich więźniów, zbyt osłabionych, aby przeżyć transport do obozu zagłady w Treblince. Informuje o tym tablica, umieszczona na murze szkoły, na której historia budynku opisana jest po polsku i po hebrajsku.
Za rogiem jest Umschlagplatz, miejsce, z którego wywożono ludzi do obozu zagłady. Z okna pracowni historycznej widać tory, po których jeździły pociągi zabierające ich do Treblinki. Pokazuję je moim uczniom, kiedy uczymy się o holokauście - mówi nauczycielka.
Pierwszy transport ludzi odjechał z placu przeładunkowego do Treblinki 23 lipca 1942 roku, dzień po rozpoczęciu akcji likwidacji getta. Ostatnie ofiary zostały wywiezione 21 września 1942 roku.
Według danych organizacji żydowskich, przez Umschlagplatz wywieziono 275 tys. Żydów z warszawskiego getta. W raporcie Juergena Stroopa - dowódcy akcji likwidacji getta - liczba ta jest jeszcze większa - 310 tys. W okresie największego zaludnienia w marcu 1941 r. w obrębie murów getta znajdowało się w sumie ok. 460 tys. Żydów. Po deportacjach z połowy 1942 r. zostało ich kilkadziesiąt tysięcy.
Szkoła dba o to, aby uczniowie znali historię getta. Już pierwszoklasiści mają na lekcjach wychowawczych zajęcia z lokalnej historii, a uczniowie ostatnich klas, kiedy przerabiają historię drugiej wojny światowej, szczegółowo uczą się o holokauście i historii getta warszawskiego. Czasami okazuje się, że nasi uczniowie lepiej znają losy Żydów w czasie II wojny światowej, niż losy Polaków - przyznała pani Wasilewska.
Edukację historyczną uczniów wspomaga szkolna izba pamięci, w której zgromadzone są zdjęcia i pamiątki. Nauczyciele historii pokazują im też film dokumentalny z udziałem ostatniego żyjącego przywódcy powstania w getcie - Marka Edelmana, zrealizowany na terenie dawnego getta, czyli w sąsiedztwie i na terenie szkoły.
Oficjalnie akcja likwidacji getta zakończyła się w maju 1943 roku, kiedy wojska niemieckie wysadziły w powietrze Wielką Synagogę na Tłomackiem (dziś al. Solidarności). Po upadku powstania dokończono eksterminację warszawskich Żydów. W swoim raporcie, przygotowanym dla Adolfa Hitlera, Juergen Stroop napisał lakonicznie: "Żydowska dzielnica mieszkaniowa przestała istnieć". Teren, na którym znajdowało się getto planowano zrównać z ziemią i utworzyć tam ogromny park. Dlatego zburzono niemal wszystkie znajdujące się tam budynki.
Nie wszyscy, którzy żyją dziś w okolicach Twardej, Gęsiej, Dzikiej, Zamenhofa i innych ulic dawnego getta wiedzą, co zdarzyło się tam przed 64 laty. Inni mówią, że nie chcą o tym pamiętać. Przebywam tu ponad 8 godzin dziennie i nie chcę myśleć, że tu byli mordowani ludzie - mówi pracownica jednego z biurowców mieszczącego się przy ul. Żelaznej.
Taka postawa dominuje wśród obecnych mieszkańców okolicznych domów i przechodniów. Nie potrafią wskazać miejsca w rejonie ul. Żelaznej i Grzybowskiej, gdzie znajdowała się jedna z głównych bram łączących getto z tzw. stroną aryjską.
Getto warszawskie zostało oficjalnie utworzone przez okupacyjne władze hitlerowskie w październiku 1940 roku, ale planowano je już wcześniej. W marcu 1940 roku, wyznaczono w tym celu specjalną strefę o nazwie "Seuchensperrgebiet" (niem. obszar zagrożony epidemią). 1 kwietnia rozpoczęła się budowa muru wokół tego obszaru. Do pracy przy budowie zapędzono miejscową ludność, zaś kosztami wzniesienia muru obarczono Judenrat (żydowską radę starszych utworzoną na polecenie władz okupacyjnych). Budowa została ukończona w czerwcu. Od sierpnia rozpoczęły się stopniowe wysiedlenia Żydów z innych dzielnic miasta i spoza miasta. 20 sierpnia rozpoczęto przesiedlenia na masową skalę. 2 października (w wigilię żydowskiego Nowego Roku) szef dystryktu warszawskiego Ludwig Fischer podpisał oficjalne rozporządzenie o utworzeniu getta w Warszawie. 16 listopada getto zostało zamknięte.
Według autorów monografii "Getto warszawskie. Przewodnik po nieistniejącym mieście", Barbary Engelking i Jacka Leociaka, dziś ciężko już odnaleźć materialne pamiątki po warszawskim getcie. Obszar getta warszawskiego jest dziś niemal doszczętnie ogołocony z materialnych śladów, które mogłyby wspomóc naszą pamięć. Zgładzono ludzi, zagładzie uległa przestrzeń, substancja materialna tego miejsca. Getto istnieje już tylko pod asfaltem ulic muranowskich, pod chodnikami, pod skwerami podwórek, szkolnymi boiskami, dziedzińcami przedszkoli, pod obrośniętymi trawą skarpami usypanymi z gruzów, pod wyjątkowo w tej okolicy wybujałymi topolami, lipami, klonami. Tam są sklepienia piwnic przykryte gruzem i ziemią - mocne gettowe korzenie pamięci" - napisali autorzy monografii.
Jedną z nielicznych zachowanych pamiątek po getcie warszawskim jest fragment jego muru w okolicy ul. Jana Pawła II i Złotej, którym opiekuje się pan Mieczysław Jędruszczak.
Pan Jędruszczak, obecnie 86-letni, dzieciństwo i młodość spędził w Warszawie, a na początku wojny opuścił miasto i przeniósł się na Lubelszczyznę, gdzie walczył w szeregach AK. Za tę działalność został przez sowietów zesłany w 1944 roku do łagru na Syberię, gdzie spędził 3 lata. Po odzyskaniu wolności, powrócił do Warszawy i zamieszkał w domu przy ul. Siennej, gdzie żyje do dziś.
Na początku nie interesowałem się murem, który stał obok mojego domu, jednak kiedy w 1978 roku został on niemal w całości rozebrany, zainteresowałem się pozostawionym fragmentem. Okazało się, że jest to fragment południowej granicy muru getta warszawskiego - opowiadał pan Jędruszczak.
Jak wspomina pan Jędruszczak, od tego czasu zaczął zagłębiać się w historię getta, przez lata bezskutecznie walcząc o pomoc władz w opiece nad miejscem pamięci. Sam zadbałem o otoczenie muru, zorganizowałem ogródek i wykonałem tablicę z planem getta. Plan, który pochodził z "Nowego Kuriera Warszawskiego" z 1940 roku, przeniosłem na dużą płytę ze sklejki. Moja tablica wisiała przez 12 lat, potem udało mi się skłonić władze do zrobienia nowej, z pleksi, z zaznaczoną zburzoną Wielką Synagogą i Główną Biblioteką Judaistyczną. Do planu dodałem współczesne punkty orientacyjne - mówił pan Jędruszczak.
Opiekun tego żydowskiego obiektu pamięci podkreśla, że miejsce to już od wczesnych lat powojennych jest celem wycieczek praktycznie z całego świata. Pan Jędruszczak zawsze stara się opowiadać przychodzącym historię zachowanego fragmentu muru getta. Jest jednak osamotniony w swoich staraniach o zachowanie pamięci. Jak zdradza, okoliczni mieszkańcy nie interesują się tym miejscem.
Jednak pan Jędruszczak podkreśla, że i tak będzie walczył o zachowanie pamięci o wydarzeniach w getcie warszawskim. Ten fragment getta, o który walczę od prawie 30 lat jest bowiem nie tylko historią Warszawy, ale i Polaków i Żydów i stał się już znany całemu światu.
Anna Kondek, Urszula Rybicka