Znieczulica motorniczego i pasażerów [LIST]
"Co by było, gdyby ten człowiek miałby zapaść lub zawał serca?" - pyta nasz czytelnik
Od jednego z naszych czytelników otrzymaliśmy dziś list. Publikujemy go w całości.
Dzisiaj moja żona jechała rano tramwajem numer 8, na odcinku Plac Zawiszy – Nowy Świat. Była mniej więcej godzina 9:30. Sytuacja, którą zastała zszokowała ją. W tramwaju na podłodze leżał człowiek. Nikt nie interesował się tym co się z nim dzieje, każdy obojętnie przechodził obok niego. Zadzwoniła do mnie, by zapytać się co robić i dlaczego nikt nie reaguje. Poprosiłem żeby podeszła do niego i sprawdziła czy widać oznaki życia, następnie żeby zrobiła zdjęcie i udała się do motorniczego tramwaju, by poinformować go o tym człowieku - z pasażerów nikt nie chciał pomóc, ani nawet zareagować!
Gdy podeszła do motorniczego, ten kiwnął ręką i pokazał jej, że widzi wszystko na monitoringu. Nic nie zrobił.
Czy takie są procedury w naszym kraju? Żona nie była w stanie sama pomóc - nie jest Polką, nie zna naszego języka polskiego i nie mogła zadzwonić na pogotowie. Co by było, gdyby ten człowiek miał zapaść lub zawał serca? Motorniczy nie zareagował. Ludzie mieli leżącego w nosie.
Nie wiemy czy leżący mężczyzna był "tylko" pijany, czy chory. Warto się jednak zastanowić nad tym, czy jeśli potrzebowalibyśmy pomocy w podobnej sytuacji, to czy otrzymalibyśmy ją od obcych nam osób.