Zarzucają kłamstwo niepełnosprawnemu. Oświadczenie Blue Cactus
Restauracja twierdzi, że niewidomy "nie miał rezerwacji"
03.10.2013 15:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wczoraj Warszawą wstrząsnęła historia niewidomego, którego nie wpuszczono do restauracji Blue Cactus z powodu... psa przewodnika. O sprawie czytamy w Gazecie.pl , a krytyk kulinarny Maciej Nowak sprawę kwituje zdaniem: Blue Cactusowi serdecznie już dziękujemy. Adieu!* Sama restauracja artykułem jest oburzona. Po pierwsze, podkreśla *nierzetelność dziennikarza, który nie skonsultował artykułu z drugą stroną sporu. Po drugie, opisuje własną wersję historii niewpuszczenia niewidomego do resturacji, zarzucając mu kłamstwo. Przeczytajcie oświadczenie restauracji Blue Cactus (pogrubienia pochodzą od redakcji):
Podkreślamy, że w restauracji Blue Cactus nigdy nie miał, ani nie będzie miał miejsca żaden przejaw jakiejkolwiek dyskryminacji osób ze względu na ich niepełnosprawność lub przynależność do jakiejkolwiek mniejszości etnicznej, społecznej czy narodowej. Od lat jesteśmy postrzegani jako miejsce tolerancyjne, wielokulturowe i bardzo otwarte na różne potrzeby naszych gości. Blue Cactus jest restauracją, która wielokrotnie deklarowała na oficjalnym fanpage’u na portalu Facebook, że nasi goście ze swoimi czworonogami są zawsze mile widziani, pod warunkiem zachowania oczywistych zasad bezpieczeństwa. Przekonało się o tym wiele osób przychodzących do nas ze swoimi pupilami, którzy zostali przyjęci przez obsługę bardzo życzliwie, a pieski dostawały miski z wodą.
Jesteśmy wstrząśnięci sposobem, w jaki portal oskarżył nas o dyskryminację osób niewidomych. Przedstawiona relacja narusza zasady etyki dziennikarskiej oraz przepisy o obiektywnym, rzetelnym i prawdziwym przedstawianiu zdarzeń. Przed opublikowaniem artykułu wydawca nie skontaktował się z restauracją Blue Cactus w celu poznania i przedstawienia naszej relacji tego zdarzenia. Należy przy tym podkreślić, że takie działanie jest rażącym niedbalstwem dziennikarza, które narusza dobra osobiste naszych pracowników i Blue Cactus.
Zdarzenie miało miejsce 30 czerwca 2013 podczas niedzielnego rodzinnego brunchu w godzinach 12:00-15:00, podczas, którego restauracja jest pełna gości z dziećmi. Dania serwowane są na dużych stołach w formie „szwedzkiego bufetu”. Każdy gość sam podchodzi do bufetów i wybiera sobie dania. Aby mieć pewność, że będzie w tym czasie wolne miejsce w restauracji, nasi goście dokonują na ten dzień rezerwacji stolika. Kiedy troje gości z dwoma psami asystującymi (prawdopodobnie rasy owczarek niemiecki) podeszło do recepcjonistki witającej gości i poprosiło o stolik, zostali zapytani o rezerwację. Z uwagi na fakt, iż rezerwacji nie posiadali, menedżerka, która w tym dniu była odpowiedzialna za nadzór nad restauracją, standardowo, tak jak jest to zawsze czynione, zaproponowała Państwu do wyboru dwa z wolnych miejsc. Jeden z dwójki mężczyzn podziękował i przystał na propozycję, natomiast towarzysząca panom kobieta zaczęła grozić pracownikom restauracji, mówiąc, że nie zgadza się na dokonanie za nią wyboru
miejsca, na którym ma usiąść. Tłumaczenia naszego pracownika, że restauracja jest pełna i nie ma więcej miejsc, rozgrzały emocje tych Państwa i oburzeni wyszli.
* Od medium, które od wielu lat działa na rynku i jest postrzegane jako opiniotwórcze, można by oczekiwać,* że do przygotowania tak negatywnego w swoim wydźwięku i rodzącego bardzo poważne dla restauracji Blue Cactus konsekwencje wizerunkowe, a co za tym idzie, także sprzedażowe, podejdzie profesjonalnie i rzetelnie. Rozumiemy przez to podjęcie przez autora artykułu minimum działań, które polegają na kontakcie z drugą stroną i weryfikacji wydarzeń z jej punktu widzenia. Dane kontaktowe są ogólnie dostępne w zakładce Kontakt na stronie www.bluecactus.pl (w tym m.in. adresy mailowe i telefony do Działu Public Relations).
Sam poszkodowany, niewidomy Sebastian Grzywacz, po zacytowaniu mu oświadczenia restauracji Blue Cactus nie mógł powstrzymać się od śmiechu - informuje Gazeta.pl. Po pierwsze, jak można pomylić labradory z owczarkami niemieckimi. Jeden z naszych psów jest co prawda czarny, ale w niczym, poza czterema łapami, nie przypomina owczarka - mówi. Dodaje również, że historia przytoczona przez Blue Cactus jest nieprawdziwa. Pani witająca tego feralnego dnia gości sama podeszła do nas i od razu poinformowała, że z psami nie wejdziemy - opisuje swoją wersję historii, w której nadmienia, iż pracownica powiedziała, że nie chce mieć problemów, gdyby pies np. pogryzł dzieci.
Przebieg wypadków przedstawionych przez Blue Cactusa nazywa żałosną próbą obrony wizerunku restauracji, której pracownicy zachowali się skandalicznie - kwituje sprawę Gazeta.pl