Mazowieckie. Żabia Wola na linii ognia. Sąsiad strzela, pan Bóg kule nosi
Od miesięcy czują się, jakby mieszkali na strzelnicy. Przejście przez ogród może w każdej chwili okazać się spacerem po linii ognia. Wypatrują kolejnych dziur w betonowym murze, jaki dzieli ich od stanowiska strzelca. Policja zajęła się sprawą, ale postępowanie umorzyła. - Czy musi się coś komuś stać, żeby policjanci to ukrócili - pyta mieszkanka miejscowości Zaręby koło Żabiej Woli.
- Pamiętam dobrze, to była niedziela Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wyszłam odśnieżyć ścieżkę. Coś huknęło. Usłyszałam dźwięk odbicia o coś metalowego. Coś przeleciało obok mnie. A potem odkryłam tę dziurę. Nie ma wątpliwości: kula przebiła się przez betonowy mur na naszą stronę.
Pani Aleksandra zrobiła zdjęcie, na którym dziurę porównuje z pięciozłotówką. Przez dziurę widać posesję sąsiada. A na niej tarcza, zwana gongiem strzeleckim. Widocznie nie zawsze strzelający ma pewne oko i dłoń, i zamiast w tarczę, trafia kulą w płot.
- Strzały słyszeliśmy już od dawna. Wiedzieliśmy, że sąsiadka ma pozwolenie na sportową broń. Ale że pasjami, o różnych porach dnia, a szczególnie nocą, strzela z tych karabinków jej mąż, przekonaliśmy się niedawno. Padła na nas groza - ten pan jest nieco nieprzewidywalny - opowiada mieszkanka Żabiej Woli.
Jak mówi, sąsiad nawet pokazywał kiedyś tę broń mężowi, gdy ten przyszedł do niego z jakimiś sprzętami do naprawy. Namawiał go też na strzelanie, ale on nie wykazał zainteresowania. Huk wystrzałów słyszeli, ale trochę bali się zawiadamiać policję. Sprawa stanęła na ostrzu noża, gdy mur zaczął przypominać sito.
- Na posesji wisiała taka tarcza strzelnicza. Sąsiedzi mieszkający z drugiej strony tego strzelającego pana mogą potwierdzić. Potem nagle zniknęła. Ale cele były różne. Chyba strzały miały też trafiać w cegłę położona na murze. Wtedy kule dolatywały do komina sąsiadów - denerwuje się pani Aleksandra.
Wreszcie sąsiedzi zdecydowali się zwrócić do policji, jednak interwencja nie przebiegła tak, jak się tego spodziewali. Nie zebrano odcisków palców, sąsiada nie zbadano alkomatem. Policjanci mieli niechętnie rozmawiać z podejrzanym. Ale efektem było pismo o umorzeniu we wrześniu całej tej sprawy.
- Czy musi się stać coś złego, by policja zaczęła działać? Nikt nie daje mi gwarancji, że będziemy bezpieczni. Jak długo przyjdzie nam żyć w wiecznym strachu? - zastanawia się pani Aleksandra.
Żabia Wola. Życie na linii ognia. Rodzina sterroryzowana przez strzelającego sąsiada
I wylicza, co jej zdaniem powinno się zadziać podczas wizyty policji. - Liczyłam na to, że broń zostanie zatrzymana do ekspertyzy. Bo jeśli strzela z niej sąsiad, to nie ma przecież zezwolenia. Nic takiego się nie stało. Ten pan powinien też zostać pouczony, że bezpiecznym miejscem do strzelania jest, jak nazwa wskazuje, strzelnica. Mamy taką w okolicy, w odległości zaledwie 5 kilometrów.
Aspirant sztabowa Katarzyna Zych z Komendy Policji w Grodzisku Mazowieckim poinformowała Wirtualną Polskę, że w zakresie miejsc, w których można strzelać z broni, jaką posiada jeden z mieszkańców miejscowości, zastosowanie ma przepis, który mówi, że broń palna oraz inna broń zdolna do rażenia celów na odległość może być używana w celach szkoleniowych i sportowych tylko na strzelnicach. Rzeczniczka potwierdza, że policjanci z posterunku w Żabiej Woli interweniowali po skargach mieszkańców i zgłoszeniu przez nich podejrzeń, że ktoś strzela. Policjanci zjawili się nawet trzykrotnie.
- Policjanci dokładnie sprawdzili broń, którą zgodnie z wymaganymi pozwoleniami posiada wskazana osoba. Podczas czynności na miejscu interwencji nie udało się potwierdzić faktów strzelania z broni na terenie jej posesji. W tym zakresie prowadzone było również dochodzenie pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Żyrardowie. W toku prowadzonej sprawy policjanci przesłuchali świadków, wykonali oględziny i przeprowadzili konfrontację między zainteresowanymi stronami. Mimo wykonanych czynności nie zgromadzono materiału dowodowego, który pozwoliłby na przedstawienie osobie zarzutów karnych, w związku z czym postępowanie zostało umorzone - poinformowała aspirant sztabowa Katarzyna Zych.
Dodała także, że w ostatnim czasie policjanci nie otrzymywali już sygnałów i informacji o sytuacjach, które były przedmiotem prowadzonego wcześniej postępowania. Co jednak nie znaczy, jak utrzymuje przestraszona mieszkanka, że strzałów już nie było.