Wszawica w stołecznych szkołach. Kontrole głów bez zgody rodziców
Sanepid ostrzega przed wszawicą w warszawskich szkołach, a rzecznik praw dziecka informuje, że do przebadania uczniów nie potrzeba zgody rodziców.
17.01.2018 | aktual.: 17.01.2018 14:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Warszawski sanepid ostrzega przed epidemią wszawicy w szkołach - tym bardziej, że trwają właśnie ferie i okres wyjazdów. "Dzieci wypuszczone spod twojej opieki nie zwracają uwagi na przestrzeganie zasad higieny, stąd choroba pożyczonej szczotki i czapki zbiera swoje żniwo po powrocie do domu / szkoły – czytamy w specjalnym komunikacie inspekcji sanitarnej.
Zobacz także
Jedna z stołecznych radnych Monika Suska skierowała list do prezydent Warszawy z prośbą. Domaga się, by we wszystkich placówkach oświatowych wprowadzić obowiązkową kontrolę głów "w związku z epidemią wszawicy". Jak podaje "Gazeta Wybrocza", nie ma na razie reakcji ratusza w tej sprawie. Co więcej, problem zgłaszała ostatnio dzielnica Wilanów. Pasożyty pojawiły się w jednym z przedszkoli, ale sytuacja ma być już pod kontrolą.
- Sanepid w te sprawy nie ingeruje. Od 9 lat wszawica nie jest uznawana za chorobę zakaźną, ponieważ w Polsce nie występują niebezpieczne choroby zakaźne przenoszone przez wszy. – Wszawica była i jest, pytanie, czy będzie – mówi Katarzyna Pienkowska z wydziału prasowego urzędu miasta w rozmowie z "Gazetą Stołeczną". Podkreśla równiez, że najważniejsza jest współpraca między rodzicami i innymi placówkami.
Kontrole głów bez zgody rodziców dzieci
Niedawno rzecznik praw dziecka Marek Michalak wysłał list do dyrektorów szkół, w którym informuje, że do przebadania dzieci nie potrzeba zgody opiekunów. Zaalarmowały go listy od rodziców z całej Polski. Skarżą się oni, że nie ma znaczenia, czy wytępią pasożyty, bo za chwilę dziecko zarazi się z powrotem od swoich rówieśników. Rozwiązaniem problemu mogłoby być sprawdzanie głów dzieci przez szkolne pielęgniarki, jednak część rodziców nie tylko nie zawiadamia szkoły o tym, że dziecko cierpi na tę dolegliwość, ale w niektórych przypadkach dochodzi nawet do sytuacji, że nie wyrażają zgody na takie kontrole.
- To wybór najgorszy z możliwych, ponieważ opóźnia właściwą reakcję i naraża pozostałe dzieci na zarażenie - mówi Michalak.- Nie potrzebujecie żadnej zgody rodziców na to, by pielęgniarki sprawdzały dzieciom głowy - informuje rzecznik praw dziecka.
Obowiązek kontroli dzieci pod kątem wszawicy zniósł w 2003 roku ówczesny minister zdrowia.
Wszystko za sprawą standardów kontroli, które wtedy panowały. Pielęgniarki często przy całej klasie sprawdzały włosy uczniów i komentowały ewentualne wykryte przypadki, narażając w ten sposób dzieci na duży dyskomfort. Michalak apeluje, by szkoły zaczęły znowu sprawdzać dzieci, lecz by robiły to w warunkach poszanowania praw dzieci.
Czym jest wszawica? To choroba pasożytnicza zwana inaczej pedikulozą. Występuje na całym świecie, do zarażenia dochodzi najczęściej w dużych skupiskach ludzi. Wystarczy kontakt głowy z głową, groźne jest również korzystanie z tych samych grzebieni, gumek do włosów, spinek.
Źródło: Warszawa "Gazeta Wyborza"