Właściciele restauracji Krowarzywa: "Zapewniamy pracownikom wyjątkowe i przyjazne miejsce pracy"
Obecni na proteście: "Związek powstał w niedzielę, oni w poniedziałek rano umieścili ogłoszenie o poszukiwaniach pracowników, nie jednego pracownika"
Trwa konflikt pomiędzy pracownikami, a właścicielami popularnej, wegetariańskiej restauracji "Krowarzywa". Dotychczasowe rozmowy zakończyły się fiaskiem. Pracownicy wciąż okupują lokal.
O sprawie informowaliśmy wczoraj . Pracownicy od dłuższego czasu prowadzili zażarty dialog z właścicielami lokalu. Domagają się zatrudnienia na umowę o pracę, stałej stawki godzinowej zamiast wynagrodzeń opartych na procencie od utargu; likwidacji monitoringu wizyjnego w miejscu pracy oraz uznania związku zawodowego, który zawiązał się w niedzielę.
Według nich, ten ostatni warunek sprawił, że pracownicy zostali zwolnieni z pracy. - Chcieliśmy prowadzić z pracodawcami normalny dialog na partnerskich zasadach, ale okazało się że nie są oni tym zainteresowani. W odpowiedzi na informację o powstaniu związku zawodowego usłyszeliśmy, że albo akceptujemy decyzje właścicieli albo jesteśmy zwolnieni – informują. Inicjatywa Pracownicza, którą powołali, dodaje, że wydano skandaliczne oświadczenie, w którym napisano m.in.: "jak w rodzinie, brudy pierzemy za zamkniętymi drzwiami".
Właściciele "Krowarzyw" przesłali do redakcji oświadczenie w tej sprawie. "Zwolniliśmy jednego pracownika, który nie spełniał naszych oczekiwań – nie wywiązywał się należycie ze swoich obowiązków służbowych. Dla nas bezcenne są najwyższa jakość naszych produktów oraz obsługi klientów. Zatrudniliśmy nowego menedżera restauracji i przeorganizowaliśmy pracę w lokalu. Zainstalowaliśmy system monitoringu wizyjnego, dzięki czemu możemy zagwarantować jeszcze lepszą jakość dań oraz serwisu. To spotkało się z niezadowoleniem pozostałej części załogi" - pisze Krzysztof Bożek, współwłaściciel restauracji. I dodaje: "Mimo podjętych z naszej strony prób wyjaśnienia nowych standardów pracy, pracownicy odmówili wykonywania pracy, tym samy uniemożliwili funkcjonowanie restauracji.
Nieprawdą jest, że zwolniliśmy pracowników po przystąpieniu przez nich do związku zawodowego. Zwolniliśmy tylko jednego pracownika, a po tym fakcie pracownicy z restauracji przy ul. Hożej przystąpili do związku zawodowego, czego jako pracodawca nie kwestionujemy". Bożek podkreśla też, że "jako odpowiedzialny pracodawca, nie godzimy się pod presją pracowników na niekorzystne dla restauracji i jej klientów żądania".
Ponadto, w oświadczeniu możemy także przeczytać, że lokal "zapewnia pracownikom wyjątkowe i przyjazne miejsce pracy". - Oferowane wynagrodzenie wynoszące od 14 do 22 zł netto za godzinę, jest bardzo konkurencyjne, znacznie powyżej średniej rynkowej - podkreśla Bożek. I dodaje: - Tworząc to miejsce zależało nam żeby pasję połączyć z biznesem oraz dać szansę osobom o podobnym spojrzeniu na kwestię zdrowego stylu życia, jakości jedzenia i obsługi. A więc firmę familijną z wartościami. Jest nam bardzo przykro, że ten incydent uniemożliwia normalne funkcjonowanie lokalu przy ul. Hożej. Robimy wszystko, żebyśmy jak najszybciej mogli spotkać się w funkcjonującej restauracji".
Warto dodać, że strajkują pracownicy nie tylko lokalu przy Hożej, ale również przy Marszałkowskiej.
Z oświadczeniem właścicieli nie zgadzają się protestujący pracownicy. W rozmowie z WawaLove.pl zapowiedzieli, że wkrótce odniosą się do całej sprawy.
Obecna na miejscu Marcelina Zawisza z partii Razem widzi zaś w całej sprawie pewien przełom. - Po raz pierwszy, pracownicy zatrudnieni na czarno, na śmieciówkach czy umowach, bo taki miks pracowniczy zapewniają właściciele Krowarzyw, postanowili wspólnie negocjować warunki pracy, założyć związki, co nie było możliwe do tej pory - mówi. I dodaje, że według niej, w oświadczeniu, właściciele restauracji napisali nieprawdę. - Związek powstał w niedzielę, oni w poniedziałek rano umieścili ogłoszenie o poszukiwaniach pracowników, nie jednego pracownika. Byłam w kontakcie z pracownikami. Rano, gdy poinformowali pracodawcę o założeniu związku, dowiedzieli się, że zostali zwolnieni - mówi. Zwraca też uwagę, że w całej sprawie chodzi o prawa pracownika, nie o pieniądze. - Co z tego, że ktoś zarabia 14 złotych netto, jeśli w każdej chwili może zostać zwolniony? - pyta.* *
Na problem warunków pracy w warszawskiej gastronomii serwis WawaLove.pl zwracał uwagę wielokrotnie. Pisaliśmy o tym m.in. tutaj:* Praca za 8 zł/h, przez siedem dni w tygodniu, po 14 godzin. Lista grzechów warszawskiej gastronomii*