RegionalneWarszawaWarszawa. Składowisko odpadów nadal uciążliwe. "Bareja w środku stolicy"

Warszawa. Składowisko odpadów nadal uciążliwe. "Bareja w środku stolicy"

Po 6 latach protestów i walki przed sądem mieszkańcy warszawskich Bielan, Bemowa i Woli odnieśli sukces. W październiku część składowiska Radiowo została zamknięta. Jednak z trzech instalacji zostały dwie, jak się okazało, niemniej uciążliwe.

Warszawa. Składowisko odpadów nadal uciążliwe. "Bareja w środku stolicy"
Źródło zdjęć: © PAP | PAP
Katarzyna Romik

01.08.2019 | aktual.: 01.08.2019 17:47

W grudniu 2016 r. marszałek województwa mazowieckiego wydał decyzję: składowisko odpadów na Radiowie zostanie zamknięte i przestanie przyjmować odpady komunalne.

Od 1 stycznia 2017 r. na teren, zarządzany przez Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania, mogą trafiać jedynie odpady ziemi i gruzu celem zakończenia procesu rekultywacji.

Kolejna decyzja z 31 sierpnia 2016 r.: Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska wstrzymał użytkowanie MBP, co znaczy, że nie są już przetwarzane zmieszane odpady komunalne.

Mieszkańcy stołecznych dzielnic po upalnych czerwcowych i lipcowych dniach alarmują – problem pozostał.

Bareja w środku Bielan. "Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?"

Bogdan Bajak ze Stowarzyszenia Czyste Radiowo przez 6 lat walczył o to, by składowisko Radiowo zniknąło z sąsiedztwa. Teraz rozkłada bezradnie ręce – przyznaje, że skargi, smród i bałagan nadal są.

- Do października ubiegłego roku (kiedy zlikwidowano sortownię)
w Radiowie mieliśmy wysypisko śmieci, czyli górę odpadów wysoką na 96 metrów. Zwożono tu śmieci z całego miasta. To kanał napowietrzający miasta, droga do lądowania, nikomu to nie przeszkadzało – mówi WP Bajak.

- Druga instalacja to kompostownia, przez władze uparcie nazywana najnowocześniejszą, a przez nas - najbardziej prymitywną. To polegało na tym, że zwożono wszystko i magnesem wyciągano te metalowe części, które się dało. Reszta szła do zmielenia i dalej na pryzmy. Tam było wszystko – plastiki, odpady chemiczne, biologiczne. Pompowano gorące powietrze 80 st. I te pryzmy pod plandekami gotowały się – tłumaczy działacz Stowarzyszenia.

Bajak przywołuje argumenty władz. Zdaniem MPO i samorządu, ten proceder wybijał wszystkie bakterie. – Nikomu to nie śmierdziało, tylko mieszkańcom wmawiali fanaberie. Twierdzili, że działamy na zamówienie polityczne i jesteśmy na usługach firm konkurencyjnych – relacjonuje. Dopiero wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego pozwolił na zamknięcie składowiska.

- Teraz zwożone są tu odpady zielone. Na teren wielkości boiska do piłki nożnej trafiają nie tylko liście, gałęzie czy skoszona trawa. Nie wiemy co jeszcze tam ludzie wrzucają, nie wiemy czy pod gałęziami nie ma plastiku albo obierek po ziemniakach. I wszystko oczywiście w foliowych workach. Wjeżdża na to wielkie urządzenie z widłami, rozdrabnia te wory i to sobie gnije – opisuje Bajak.

Mieszkańcy nie mają już szans na wygranie przed sądem. Prawnicy stowarzyszenia mówią, że MPO ma wszystkie wymagane dokumenty, pozwolenia i ekspertyzy.

Bogdan Bajak nie ma wątpliwości: - Problem jest i on pozostał. Nikogo nie obchodzi to, że nie możemy spać, że latem siedzimy jak w zadaszonym kuble na śmieci, że dzieci nie wychodzą na spacer. To nikogo nie obchodzi. Jest jak w filmach Barei – przyznaje nasz rozmówca.

Burmistrz Bielan: czekamy na tereny rekreacyjne

Burmistrz warszawskich Bielan Grzegorz Pietruczuk od samego początku wspierał mieszkańców swojej dzielnicy. Przyznaje, że ich batalia zakończyła się połowicznym sukcesem.

- Skarg mieszkańców jest mniej. Była kompostownia, teraz są te zielone odpady, które są mniej szkodliwe. Kiedyś ten odór ciągnął się 6-7 km w głąb dzielnicy, teraz to nieporównywalnie mniej. Jest też mniej samochodów MPO – podkreśla w rozmowie z WP.

Od ubiegłego roku zmniejszyła się liczba odpadów zwożonych na Radiowo. Zamiast 300 tys. ton odpadów trafia tam ok. 40 tys. i to głównie zielonych.

- W dokumentach MPO jest zapisane, że za 20-30 lat będzie to teren rekreacyjno-sportowy, bardzo chciałbym żeby się tak stało. MPO nam obiecywało to wiele razy. Będziemy tego pilnować – zaznacza burmistrz.

Trzeba czekać co najmniej 30 lat, żeby góra odpadów osiadła i ustabilizowała się. Cały czas jest odgazowywana, żeby nie dochodziło do niebezpiecznych procesów pod ziemią.

- Warto też przykryć teren hermetyczną halą. Nie trzeba żadnej wyrafinowanej technologii. Takie miejsca działają np. w Krakowie, w Wiedniu. Rozmowa w tej sprawie odbędzie się we wrześniu – mówi burmistrz.

MPO: brak zgłoszeń o uciążliwości Radiowa

Edyta Motyka z warszawskiego MPO, które odpowiada za Radiowo, zapewnia, że w październiku zamknięto instalację przetwarzania mechaniczno-biologicznego.

- Teraz są przetwarzane wielkie gabaryty, czyli meble oraz odpady zielone. W tej chwili nie docierają już do nas żadne sygnały o nieprawidłowościach – zapewnia.

Magdalena Borek, rzeczniczka urzędu dzielnicy Bielany, potwierdziła WP, że do biura wpłynęło kilka skarg. Wszystkie przekazano stołecznemu ratuszowi. Ten skierował je do wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska.

Krzysztof Gołębiewski, przedstawiciel WIOŚ, poinformował nas o przeprowadzonej 2 tygodnie temu kontroli.

– Potwierdziliśmy, że zakład nie prowadzi przetwarzania odpadów. Cały czas działają dwie instalacje, ale jeśli chodzi o składowisko to jest już zamknięte, jest w procesie rekultywacji. Już tam nie są dowożone odpady. Natomiast jeśli chodzi o odpady zielone, to ono funkcjonuje i tutaj mamy postępowanie, którego celem ma być wstrzymanie działań. Mamy interwencje związane z tym, że to zapachowo uciążliwy teren – stwierdza Gołębiewski.
Wnioski z kontroli trafiły do prokuratury na Żoliborzu.

Postępowanie trwa. Śledczy sprawdzają czy doszło do przestępstwa, które polega na zanieczyszczeniu powietrza, w sposób zagrażający życiu i zdrowiu (także psychicznemu) ludzi.

Masz news, zdjęcie lub film związany z pogodą? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)