Warszawa. Pikieta Afgańczyków przed MSZ. Proszą o ocalenie ich rodzin
O ratunek dla swoich bliskich, którzy pozostali w opanowanym przez talibów Afganistanie, błagali zebrani przed Ministerstwem Spraw Zagranicznych cudzoziemcy mieszkający w Polsce. Boją się o los swoich rodzin i chcą pomocy w sprowadzeniu bliskich z Kabulu.
26.08.2021 15:33
Manifestację Afgańczycy osiedleni w Polsce zorganizowali w obliczu informacji o zakończeniu polskiej akcji ewakuacyjnej. Wiedzą, że w czwartek na lotnisku w stolicy wylądował ostatni samolot z uciekinierami, którymi zgodziły się zaopiekować polskie władze.
Osiedleni w naszym kraju Afgańczycy proszą o wizy dla członków swoich rodzin i o kolejne transporty, które sprowadzą wskazane przez nich osoby do Polski. Na manifestację przed siedzibę MSZ przyszli ze zdjęciami tych ludzi i transparentami z napisem "Save our families" (Ratujcie nasze rodziny).
Chcą sfinansować tę podróż, byle tylko polskie państwo pomogło w formalnościach. Było dużo łez i emocjonalnych wypowiedzi.
- Nie jest łatwo mieszkać w obcym kraju. Trzeba zaczynać od zera, uczyć się języka, szukać pracy. Ale tam nie jest bezpiecznie. Oni mogą zginąć. Naprawdę tam nie jest bezpiecznie. Oni nie mogą tam mieszkać - płakała młoda dziewczyna.
Warszawa. Pikieta Afgańczyków pod MSZ. Proszą o ocalenie ich rodzin
Afgańczycy relacjonowali, że już od poprzedniego piątku pisali maile z błaganiem wręcz o pomoc dla rodzin. - Potrzebujemy tylko wiz dla nich. Za wszystko sami zapłacimy. Oni nie będą kłopotem dla Polski - mówili Wirtualnej Polsce Afgańczycy.
Obawiają się, że ich bliskich spotka zły los, jeśli nie pomoże im polski rząd. Mówią, że nie mogą spać z powodu niepokojów o to, co stanie się z ich braćmi, siostrami czy rodzicami. Wizy, wydane przez polski rząd, mogą być podstawą do wpuszczenia ich rodzin na lotnisko w Kabulu.
Apel Afgańczyków mieszkających w Polsce. "Uratujcie nasze rodziny"
Uczestnicy zgromadzenia przed MSZ to osoby dobrze mówiące po polsku. Część przebywa w naszym kraju od kilku lat. Jeden z mężczyzn, dziennikarz, opowiadał, że nadal pracuje dla stacji w Afganistanie i jest pewien, że jego rodzinę za to może dotknąć zemsta ze strony talibów.
Po demonstracji przed budynkiem resortu spraw zagranicznych uczestnicy próbowali wejść do środka gmachu. Nie otrzymali żadnej odpowiedzi poza karteczkami ze wskazówką, jak przesłać pismo do MSZ i poradą, by swoje problemy opisać.