Warszawa. Okruch starej stolicy. Remont z ukłonem dla przeszłości
Prosty szyld sklepowy, stworzony po najmniejszych kosztach, za pomocą pędzelka i farby, nie miałby szans na ocalenie, gdyby nie fantazja renowatora. I choć przez dekady zmieniały się branże w tym zakątku, znów na elewacji widnieje zaproszenie po spożywczy asortyment. Ale tymczasem zagnieździł się tam biznes, który oferuje ucztę, ale dla duszy.
28.07.2021 21:31
W dawnym spożywczym, zapraszającym po piwo, konserwy, pieczywo, nabiał, wędliny, dziś działa druga filia warszawskiego Domu Roślin. Można tam wprawdzie zaopatrzyć się w jadalne doniczkowe rośliny, ale jednocześnie są też koneserskie rośliny trujące.
Dom Roślin to nie tyle sklep, co wyspecjalizowana placówka doradcza, gabinet botaniczny, w którym eksperci doradzą, jaki kwiat zaakceptuje naszą naturę, wnętrze i styl życia.
Każdy kupowany kwiat ma załączoną instrukcję obsługi, więc jest szansa, że nie zepsuje się nowego podopiecznego. Wiadomo bowiem, jak podlewać, ile wody dozować, gdzie ustawić doniczki.
Dom Roślin wspaniale wkomponował się w odrestaurowaną kamienicę, która lśni na zasobnej w architektoniczne perły ulicy Narbutta 25a/27. Zespół tych budynków powstał w latach dwudziestych, szacowne obiekty mają więc już sto lat. Kolonię Mokotów stworzył warszawski przedsiębiorca Aleksander Gut-Gutowski.
Przed 99 laty działkę, na której stanęła kamienica numer 27 kupił Jan Wędrychowski. Na początek stanęła część zabudowy ulokowana najgłębiej. Do 1934 roku wzniesione zostały pozostałe części budynku. Na rok przed wojną dom urósł o dwie kondygnacje. W 1941 roku udziały w kamienicy odkupili wytwórca czekolady Jan Grabowski oraz Jerzy Leśkiewicz.
Warszawa. Okruch starej stolicy. Remont z ukłonem dla przeszłości
Jeszcze w latach wojennych, wbrew zaopatrzeniowym problemom, działała tu fabryka czekolady Grabowskiego. Zakład był w oficynie w głębi podwórza.
W czasie wojny kamienica spaliła się. Jednak jej solidne mury przetrwały. Była więc dobrą kandydatką do nieskomplikowanej odbudowy. Wróciła do kształtu sprzed 1938 roku, bez dwupiętrowej dobudówki.
Trudno więc dziś orzec, czy napis przetrwał, jak sądzą komentujący z rozczuleniem internauci, z czasów przedwojennych, czy też po spaleniu, po odbudowie, w komunistycznych czasach, ciężkich dla prywatnego handlu, powstał sklep z piwem, pieczywem, konserwami i nabiałem. Najważniejsze, że z tego napisu patrzy na nas dawna Warszawa.