Warszawa. Niegodziwa opiekunka. Podbierała starszej pani biżuterię
Miała troszczyć się o schorowaną kobietę. Rodzina płaciła jej za to pensję. Tymczasem opiekunka obecność w domu podopiecznej wykorzystywała również do tego, by przeszukiwać szuflady w poszukiwaniu cennych rzeczy, które odnosiła do lombardu. Teraz może jej za to grozić kara do pięciu lat pozbawienia wolności.
Sprawa wyszła na jaw po śmierci kobiety, którą zajmowała się 45-letnia opiekunka. Rodzina zorientowała się, że w domu seniorki brakuje wielu cennych przedmiotów. Jednocześnie, podczas tych porządków, w ręce córki zmarłej wpadły potwierdzenia z lombardu. Cień podejrzeń w sprawie zniknięcia rzeczy, które do rodziny należały od kilku pokoleń, padł na ostatnią opiekunkę starszej, schorowanej pani.
Rodzina złożyła zawiadomienie na mokotowskiej komendzie policji. Policjanci z wydziału do walki z przestępczością przeciwko mieniu zatrzymali kobietę, która mogła przebywała w mieszkaniu podopiecznej przez ostatnie 10 miesięcy jej życia i mogła mieć coś wspólnego z zaginięciem łańcuszków, szwajcarskiego zegarka, złotych obrączek i srebrnych monet. Wszystkie te precjoza warte były ponad 6 tysięcy złotych.
Funkcjonariusze przyjęli zawiadomienie i po zapoznaniu się z dowodami sprawdzili trop wskazywany przez pokrzywdzoną. Odnaleźli podejrzaną kobietę na targowisku przy ul. Bakalarskiej w Warszawie, gdzie podjęła nową pracę.
Warszawa. Niegodziwa opiekunka. Podbierała starszej pani biżuterię
Nieuczciwa opiekunka częściowo przyznała się do przestępstwa. Swoje postępowanie tłumaczyła ciężką sytuacją materialną. Dostawała wprawdzie zapłatę za opiekę, ale - jak twierdziła - potrzebowała dodatkowych pieniędzy na adwokata w związku z rozwodem. Twierdziła, że najpierw sprzedała złoty łańcuszek, później zegarek, a na końcu obrączki. Od samego początku żałowała tego, co robi i chciała wykupić te rzeczy z lombardu, a następnie je oddać. Nie udało jej się jednak, bo przedmioty sprzedano, a jej podopieczna zmarła.
Jak poinformował podkomisarz Robert Koniuszy z komendy policji na Mokotowie, kobieta została zatrzymana i usłyszała zarzuty. Za popełnione czyny grozi jej kara do pięciu lat więzienia.