Warszawa. Maszerują w przededniu rocznicy wyborów. Solidarni z Białorusią
W niedzielę w Warszawie rozpoczął się marsz solidarności z Białorusią, zorganizowany w przededniu rocznicy ostatnich wyborów. Uczestnicy marszu, który rozpoczął się po godz. 15 przed stacją Metra Centrum, zatrzymają się przed ambasadą Stanów Zjednoczonych, a następnie przejdą przed ambasadę Rosji.
W niedzielę o godz. 13 na Placu defilad środowiska anarchistyczne zorganizowały pikietę solidarnościową ze Białorusinami. Uczestnicy przyłączyli się potem do marszu zorganizowanego przez Białoruski Młodzieżowy Hub i Centrum Białoruskiej Solidarności.
Kilkaset osób zmierza pod ambasadę Rosji. Aktywiści wcześniej poinformowali, że zatrzymają się również pod ambasadą Stanów Zjednoczonych. Hasło marszu brzmi "Białoruś będzie wolna".
Nad demonstrującymi powiewają dziesiątki charakterystycznych biało-czerwono-białych flag będących symbolem białoruskiej opozycji. Manifestanci skandują hasło "STOP przemocy" i domagają się ustąpienia ze stanowiska prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki oraz zwolnienia z więzień białoruskich aktywistów i dziennikarzy.
Waszczykowski nazwał dyplomatę z USA "oszołomem". Siemoniak: Nawet nie wiem, jak to skomentować
Warszawa. Sprzeciw wobec dyktatury
Rok temu na Białorusi odbyły się wybory prezydenckie, w których oficjalnie Alaksandrowi Łukaszence przyznano 80,1 proc. głosów. Jego oponentka, ciesząca się dużą popularnością Swiatłana Cichanouska, dostała – według oficjalnych wyników – zaledwie 10,1 proc.
Wyniki wyborów, a także przemoc struktur siłowych wobec protestujących obywateli, doprowadziły do największych masowych protestów w historii Białorusi, które trwały przez kilka miesięcy. Władze odpowiedziały na nie jednak równie bezprecedensowymi represjami. Przez areszty przeszło ponad 36 tys. ludzi, wszczęto ponad 4600 spraw karnych, za więźniów politycznych uznanych zostało już ponad 600 osób. Zablokowano lub zlikwidowano większość niezależnych mediów.
Białoruskie władze przekonują, że Zachód zaatakował Białoruś "kolorową rewolucją", a protesty przedstawiają jako jej element. W ostatnim czasie za instrumenty tego rzekomego spisku uznano redakcje mediów, organizacje praw człowieka i inne struktury społeczeństwa obywatelskiego.