Warszawa ma ponad 5 tys. kamer monitorujących mieszkańców!
Skoro w stolicy jest coraz bezpieczniej, to po co jeszcze bardziej rozbudowywać system monitoringu miejskiego?
Ciekawe badania znaleźliśmy na stronach Panoptykonu, fundacji, która w ciągu ostatnich tygodni opublikowała na swoich stronach kilka tekstów dotyczących polityki bezpieczeństwa w stolicy. Wynika z nich, że władze Warszawy robią rzeczywiście sporo, by w stolicy było bezpiecznie, jednak nie wiadomo na ile wzrost bezpieczeństwa jest wynikiem tych działań.
Miasto wydaje na bezpieczeństwo i porządek publiczny rocznie ok. 240 mln złotych (w budżecie na 2014 r. przeznaczono na ten cel prawie 243 mln złotych). Te pieniądze przeznaczone są jednorazowe i wieloletnie programy prewencyjne, także na komunikacje miejską (np. monitoring w autobusach). Najwięcej dostaje straż miejska , która kosztuje miasto aż 108 mln zł (dla porównania straż pożarna dostaje 76 mln zł). Liczba miejskich kamer monitoringu rośnie. Ponad 4600 zainstalowano w komunikacji miejskiej, a w skład miejskiego systemu wchodzi ich aż 414.
Jednak, jak zauważa Wojciech Klicki z Panoptykonu, inwestycjom w monitoring miejski nie towarzyszy zwiększenie skuteczności już istniejących urządzeń. Przeprowadzono badania, których celem było ustalenie ich efektywności, jednak wykazały one brak związku między instalacją kamer a liczbą przestępstw. - Pomimo to - dodaje Klicki - niezbędność monitoringu w walce z przestępczością wciąż uznawana jest za „oczywistą oczywistość”.
W Warszawie z roku na rok spada liczba przestępstw, w wybranych kategoriach (porównując rok 2012 i 2013) ich liczba zmalała od 5% (kradzież samochodu) do aż 30% (bójka lub pobicie). Wraz ze spadkiem liczby przestępstw, wzrasta poczucia bezpieczeństwa mieszkańców. Mieszkańcy Warszawy najbezpieczniej czują się w dzielnicach, w których mieszkają, co jest dość oczywiste. W 2013 r. 78% badanych osób pozytywnie oceniało ogólny poziom bezpieczeństwa w mieście (69% – dobrze, a 9% – bardzo dobrze).
O poczuciu bezpieczeństwa w danym miejscu decyduje jednak wiele różnych czynników. Jak pisze Anna Walkowiak z fundacji, mieszkańcy Warszawy za poważniejsze problemy niż poczucie bezpieczeństwa uznają codzienne potrzeby związane z komunikacją, ochroną zdrowia czy opieką nad dziećmi. - Takie oczekiwania - pisze Walkowiak - powinny sprzyjać ograniczaniu stosowania ingerujących w prywatność i dzielących mieszkańców środków, którymi są kamery i płoty. Takich wniosków miasto jednak nie wyciąga i systematycznie sięga po kolejne narzędzia bezpieczeństwa kosztem praw i wolności mieszkańców.
Czy coraz wyższe poczucie bezpieczeństwa warszawiaków wynika z rozbudowy monitoringu i tworzenia kolejnych, zamkniętych i strzeżonych osiedli mieszkaniowych? A może Warszawa jest na tyle bezpiecznym miastem, że nie potrzebujemy większej liczby urządzeń kontrolujących obywateli?
Czasem to zwykła współpraca między mieszkańcami, dzielnicową administracją i służbami działa lepiej niż niejedna kamera. To właśnie mieszkańcy wiedzą, w którym miejscu należy postawić lepsze oświetlenie, które dziury w płotach załatać i gdzie częściej niż zwykle powinny pojawiać się patrole prewencyjne (miasto również finansuje policję , przede wszystkim właśnie patrole dwuosobowe). Niestety, jak zauważają przedstawiciele Panoptykonu, na takie działania przeznaczone są znacznie mniejsze środki niż na działania mające służyć odstraszaniu.
Tymczasem miasto ma zamiar w 2014 roku jeszcze bardziej rozbudowywać system monitoringu i przeznaczyło na to ponad 1 mln zł. Obecny system kosztuje nas rocznie 14 mln zł. Koszt eksploatacji jednej kamery wynosi 2 850 zł na miesiąc.
Przeczytajcie też: Kolejna próba podpalenia tęczy na pl. Zbawiciela!