Warszawa. Do plakatów Biedronia strzelał zdenerwowany psychiatra
Policja zatrzymała mężczyznę, który w poniedziałek 13 lipca strzelał do warszawskiej siedziby SLD. Okazuje się, że strzały z wiatrówki oddał 41-letni psychiatra, który po zatrzymaniu tłumaczył swój czyn zdenerwowaniem.
W poniedziałek 13 lipca pojawiły się informacje o ostrzelaniu warszawskiej siedziby Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Sprawca miał za cel obrać plakaty kandydata Lewicy na prezydenta Polski Roberta Biedronia. Śródmiejska policja zatrzymała podejrzanego o strzelanie 41-letniego psychiatrę z Warszawy.
Warszawa. Psychiatra strzelał do plakatów bo się zdenerwował
Policja bardzo szybko ustaliła skąd padły strzały i już po kilkudziesięciu minutach zatrzymała podejrzanego. To 41-letni lekarz psychiatra z Warszawy. Okazało się, że zatrzymany mężczyzna strzelał z balkonu swojego mieszkania na 16. piętrze, znajdującego się w sąsiedztwie siedziby SLD przy ul. Złotej. Jak twierdzi, jego celem wcale nie były plakaty Biedronia.
Na pytania o powody swojego czynu, zatrzymany lekarz odpowiedział policji, że nie chodziło mu o plakaty polityka Lewicy. Jak twierdzi, strzelał po prostu na oślep z broni pneumatycznej, a powodem było mocne denerwowanie.
Warszawa. Psychiatra, który strzelał, miał mały arsenał
W mieszkaniu zatrzymanego 41-latka policja znalazła dwa pistolety na śrut i naboje CO2 oraz amunicję do obu broni.
Zatrzymanemu lekarzowi zostanie przedstawiony zarzut zniszczenia mienia. Teoretycznie za ten czyn grozi mu nawet do pięciu lat pozbawienia wolności.
Warszawa. Sprawę strzelania do plakatów skomentował Robert Biedroń
Do zdarzenia, za pośrednictwem mediów społecznościowych, odniósł się Robert Biedroń. Europoseł w emocjonalnym wpisie doszukiwał się źródła aktu w nienawiści.
"Nienawiść w naszym kraju przekracza wszelkie granice. Politycy, którzy ją wzniecają dla swoich wyborczych zysków, powinni z całej siły stuknąć się w łeb" - napisał Biedroń na Twitterze.