Warszawa. Ciężko okaleczone koty. Oburzenie na Bemowie
Fundacja z Warszawy "Koty Spod Mostu" poinformowała o dramacie zwierząt. W ciągu jednego tygodnia na Bemowie odnaleziono dwa okaleczone koty: jeden miał obrażenia od ognia, drugi - wydartą sierść. Członkowie fundacji z Warszawy pytają, co lub kto zagraża wolno żyjącym kotom?
27.02.2020 13:42
Warszawa, początek lutego. Podpalona kotka
Wolontariusz z Warszawy znajduje Nelę. Kotka jest potwornie poparzona. Lewa łapka jest w strzępach. Nie ma czego ratować. Trzeba natychmiast amputować. Weterynarze walczą o drugą łapę zwierzęcia.
Kot ma spaloną sierść i wąsy. Widać, że źródło ognia lub wybuchu było z przodu. Nela jest wystraszona i oszołomiona. Resztkami sił dociera do miejsca, które dobrze zna – miejsca karmienia dla kotów wolno żyjących na Bemowie. Kotka musiała cierpieć od dłuższego czasu. Ślady na jej sierści są zaschnięte.
Pierwsza noc to walka o życie kota. Nela dostaje furę leków przeciwbólowych. Rana na klatce piersiowej jest rozległa. Uruchomiona zostaje zbiórka na leczenie kota. Potrzebna suma została uzbierana w kilka godzin. Tli się jeszcze nadzieja.
Wolontariusze zastanawiają się, co właściwie spotkało kota. Wybuch petardy? Celowe działanie człowieka? O tym ostatnim nie chcą nawet myśleć. Nela nie przeżyła. Weterynarze nie mieli wyboru. Kotce groziła amputacja obu łapek. Serca wolontariuszy pękają na kawałki jak puzzle.
Warszawa, połowa lutego. Wydarta sierść Majki
To samo miejsce w Warszawie. Wolontariusze znów znajdują okaleczonego kota. Nie mogą uwierzyć w zbieg okoliczności. Majka czuła się tu pewnie, znała okolicę. Wcześniej nie było tu ani jednego takiego przypadku. A teraz dwa. W ciągu tygodnia.
Kotka ma wydarty szeroki pas sierści na grzbiecie. Spod skóry prześwitują czerwone, nieregularne połacie krwiaków. Kot patrzy dużymi, pytającymi oczami na wolontariuszy. Oni też pytają i nie dowierzają w to, co widzą. Weterynarz stwierdza – kot był uderzony. Znów znaki zapytania: przez samochód, czy człowieka?
Wolontariusze z fundacji "Koty Spod Mostu" nie czekają. Zgłaszają sprawę na policję.
Uważajcie na swoje koty, które wychodzą z domu - ostrzegają mieszkańców Bemowa.
Nie wiadomo, czy za krzywdą kotów stał człowiek. Mogło dojść do bardzo nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. Niepokój opiekunów wzmaga fakt, że zranione koty należały do jednego stada, znalezione zostały w tym samym miejscu i w tak krótkim odstępie czasu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.