Jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia - strażnicy miejscy, od czasu zamknięcia mostu Śląsko-Dąbrowskiego dla pojazdów indywidualnych (nie licząc jednośladów), wystawili ponad 23 tysiące mandatów. Mogło się z nich uzbierać około miliona złotych, a spore sumy z tego zarobku zostały przeznaczone... na premie dla strażników. Kontrole na moście, mimo zmiany zasad ruchu, trwają nadal. Nic dziwnego, w końcu to "złoty biznes"... Cóż, biorąc pod uwagą, że Warszawa wciąż nie ma obwodnicy i przez centrum miasta przejeżdżają również auta mieszkańców innych rejonów polskich, niekoniecznie poinformowanych o zasadach ruchu w stolicy, nic dziwnego, że liczba mandatów znacząco rośnie każdego dnia.
Kontrole na moście rozpoczęły się 18 października ubiegłego roku. Jak piszą na swojej stronie warszawscy strażnicy, "mimo szeroko prowadzonej kampanii informacyjnej, prawidłowego oznakowania i ostrzeżeń straży miejskiej, kierowcy wciąż łamią przepisy".
Most Śląsko-Dąbrowski jest już otwarty, ale tylko poza godzinami szczytu. W najbardziej tłocznym czasie przeprawą może jeździć tylko komunikacja miejska. Kierowców informuje o tym tuż przed wjazdem na most mała, niezbyt widoczna tabliczka, której wielu kierowców nie zauważa. W efekcie mandat w wysokości 500 złotych zapłaciło w ciągu tygodnia kilkuset kierowców. Każdy z nich zarobił również po 5 punktów karnych.
Strażnicy miejscy są sprytni - najchętniej zatrzymują kierowców po drugiej stronie mostu, już po przejechaniu przeprawy. Zamiast ostrzegać, zdecydowanie wolą złapać swoją ofiarę już po popełnieniu wykroczenia. Kierowcy są zbulwersowani, wielu z nich uważa, że obecność straży miejskiej na moście powinna się ograniczać do ostrzegania i zawracania "zbłąkanych" kierowców. Dlaczego od razu karać? To pytanie rozbrzmiewa nam w głowach od wielu miesięcy. A jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Wydaje się, ze miasto znalazło świetny sposób na łatanie budżetowych dziur. W końcu za coś trzeba remontować drogi. Szkoda tylko, że zdobywa się te pieniądze w niezbyt uczciwy sposób, kosztem często niedoinformowanych, zagubionych kierowców, których przecież wystarczyłoby upomnieć, spisać i pozwolić zawrócić. Na przyjazny stosunek straży miejskiej do kierowców nie można, niestety, w Warszawie liczyć.
Może warto ze strażą miejską i nadużywaniem przez nią władzy, zawalczyć? Zobaczcie pozytywny przykład spoza Warszawy - pana Emila i jego walkę ze "Strażą Biznesowo-Miejską" - FILM