Strajk kobiet. Małgorzata Trzaskowska spisana przez policję. Sprawa trafi do sądu
Małgorzata Trzaskowska, żona prezydenta Warszawy wzięła udział w sobotnim proteście przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Jak poinformowała, została zamknięta w kotle i wylegitymowana. Odmówiła jednak przyjęcia mandatu. Zapowiedziała, że sprawa skończy się w sądzie.
Małgorzata Trzaskowska w poście opublikowanym w sobotę późnym wieczorem na Facebooku opisała zachowanie policjantów podczas protestu w stolicy. "Widziałam w oczach policjantów wstyd" – podkreśliła.
- To wszystko się kiedyś skończy. Policja znów będzie się zachowywać normalnie. Przestanie działać pod naciskiem Jarosława Kaczyńskiego. Przestanie bić kobiety pałkami, atakować je gazem, przestanie rozbijać demonstracje oddzielając od siebie poszczególne grupy protestujących, biorąc je w kocioł – napisała Małgorzata Trzaskowska.
Poinformowała, że sama została zamknięta w takim kotle, trzymana kilka godzin i na koniec wylegitymowana. Odmówiła jednak przyjęcia mandatu i – jak zapowiada - sprawa zakończy się w sądzie.
- Widziałam w oczach policjantów wstyd. Oni wiedzą, że my wiemy. Wstydzą się, bo zdają sobie sprawę, że są tylko ślepym bagnetem w rękach ludzi, którzy panicznie boją się utraty władzy – oceniła małżonka prezydenta Warszawy.
Jak podkreśla, "do tej pory ich przeciwnikiem byli głównie politycy z partii opozycyjnych, co tu dużo mówić - głównie mężczyźni. Dziś władza zadarła ze zwykłymi kobietami. Oni już wiedzą jak to się skończy. To tylko kwestia czasu..."
Trzaskowska zamieściła też zdjęcie swojej ręki z wypisanym numerem telefonu.
- A ten numer na mojej ręce to telefon antyrepresyjny - zapisany tu przez młodych ludzi dziś na strajku. Warto wiedzieć gdzie w razie czego dzwonić. Zapamiętajcie lub zapiszcie go sobie – zaapelowała.
Trwa ładowanie wpisu: facebook