RegionalneWarszawaRzeź Woli - zbrodnia nierozliczona

Rzeź Woli - zbrodnia nierozliczona

"Każdego mieszkańca należy zabić, nie brać żadnych jeńców".

Rzeź Woli - zbrodnia nierozliczona

05.08.2015 12:45

71 lat temu o godzinie 7.00 rano "siły odsieczy" rozpoczęły szturm na Wolę. W eksterminacji cywilnej ludności dzielnicy zginęło niemal 65 tys. jej mieszkańców. Była to prawdopodobnie największa jednorazowa masakra cywilów dokonana w Europie w czasie II wojny światowej, a zarazem największa w historii pojedyncza zbrodnia popełniona na narodzie polskim.

Himmler wydał rozkaz: "każdego mieszkańca należy zabić, nie brać żadnych jeńców". Oddział Reinfartha i brygada Dirlewangera realizowała tę dyrektywę z całą bezwzględnością. Esesmani i policjanci mordowali bez względu na wiek i płeć każdego schwytanego Polaka. Zbiorowym egzekucjom towarzyszyły gwałty na kobietach i dziewczynkach oraz masowa grabież. Cywilów, których nie zamordowano od razu, pędzono w charakterze „żywych tarcz” na powstańcze barykady.

„Któż by te bóle i te rany krwawe / malować umiał dobranymi słowy, / co teraz oczy me ujrzały łzawe! / Nie starczy na to naszej ludzkiej mowy, / bo ani język, ni umysł nasz mały / do zrozumienia onych nie gotowy” – takimi słowami Dante Alighieri rozpoczął pieśń opisującą piekło. Jednak nawet dantejskie rymy nie są w stanie oddać tragizmu tamtego dnia. Gdy język poematu zawodzi, a wyobraźnia staje się zbyt mała, warto sięgnąć do wspomnień tych, którzy piekła doświadczyli na ziemi.

"W dniu 5.08.1944 r. wpadł do naszego domu oddział około 6 uzbrojonych żołnierzy niemieckich, rzucając granaty do mieszkań i wołając, by mieszkańcy wychodzili (raus). Wyszłam, prowadząc dwóch moich synków, Zygmunta lat 9 i Tadeusza lat 6. (…) Żołnierze zapędzili naszą grupę pomiędzy mieszkaniem dozorczyni a trzepakiem, otaczając ją dookoła, ograbili nas z kosztowności. Na środku podwórka ustawili karabin maszynowy, dali do nas salwę. (…) Gdy strzały seryjne umilkły, posłyszałam pojedyncze strzały z pistoletu.

Zobaczyłam, iż żołnierze chodzą pomiędzy zwłokami, dobijając z pistoletu lub kolbą karabinu żyjących jeszcze, którzy poruszali się lub jęczeli. Syn mój Zygmunt musiał się poruszyć, ponieważ, już odchodząc od miejsca, gdzie leżeliśmy, żołnierz niemiecki strzelił mu dwa razy w skroń, po czym syn mój skonał" - zeznała w 1946 roku Janina Mamontowicz podczas przesłuchania w Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce.

Władysław Pec, kontroler MZK, podczas przesłuchania w 1947 roku opowiedział swoją historię: "Około 12-tej Niemcy podpalili fabrykę makaronów, zaczęło w piwnicy robić się zbyt gorąco, ludność cywilna wyszła w liczbie 57 mężczyzn i nieco więcej kobiet z dziećmi. Ja i 10 mężczyzn ukryliśmy się jeszcze w piwnicy, po chwili jednak żandarmi przeszukujący piwnicę wykryli nas przy pomocy psa i wyciągnęli na podwórze. (…) Po odejściu kobiet z podwórza nam mężczyznom kazano stanąć pod parkanem murowanym z rękoma podniesionymi do góry, potem nastąpiły salwy z karabinu maszynowego. Strzelający celował w głowę. Otrzymałem postrzał w rękę, w okolicy kostki. (…) Zalała mnie krew z podniesionej ręki i upadłem. Gdy salwy i jęki ucichły, usłyszałem pojedyncze strzały. Żandarmi chodzili pomiędzy trupami, trącali leżących nogą, sprawdzając, czy kto jeszcze żyje, po czym dobijali pojedynczymi strzałami.

Po pewnym czasie, leżąc z twarzą zakrytą okrwawioną ręką, usłyszałem gwar od strony ulicy, potem salwy, jęki, błagania o litość i pojedyncze strzały. Zorientowałem się, że przybyła nowa grupa do rozstrzelania. Potem przyprowadzono jeszcze pięć razy grupy do rozstrzelania, przywaliły mnie dwa trupy. Egzekucja trwała do godz. 18-tej z przerwami na dobijanie i doprowadzenie coraz nowych grup. (…) Leżałem pod trupami bez ruchu (bojąc się dobicia) aż do godz. 12 w nocy. Potem, ze względu na to, że panowała cisza, wyczołgałem się z fabryki makaronów do domu przy ul. Płockiej 25, który stał w płomieniach".

Heinrich Friedrich Reinefarth nigdy nie odpowiedział za swoje zbrodnie. Po wojnie był zachodnioniemieckim politykiem. W latach 1951–1967 burmistrzem miasta Westerland, a w 1958–1967 posłem do landtagu w Szlezwiku-Holsztynie. Zmarł 7 maja 1979 w Westerland.

Hołd ofiarom

Dziś o godz. 18.00, pod pomnikiem Pamięci 50 tysięcy Mieszkańców Woli Zamordowanych przez Niemców podczas Powstania Warszawskiego 1944, przy zbiegu ul. Leszno i al. Solidarności, odbędzie się oficjalna uroczystość w hołdzie ofiarom rzezi na Woli. Zabrzmi również koncert piosenek patriotycznych „Pamięci walczących i pomordowanych na Woli”. Na koniec uroczystości uczestnicy przejdą w pochodzie, wspominając poległych.

Źródło zeznań ocalałych: "Zbrodnie okupanta hitlerowskiego na ludności cywilnej w czasie powstania warszawskiego w 1944 roku (w dokumentach)", Wydawnictwo MON

Obraz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)